PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\ Lodowe pływanie to konfrontacja nie tylko z rywalami

2023-04-10 11:25:48(ost. akt: 2023-04-11 10:15:06)
"Syn ma 7 lat. To mój najwierniejszy kibic" — mówi Marcin Haesthikke. Tu obaj na zdjęciu

"Syn ma 7 lat. To mój najwierniejszy kibic" — mówi Marcin Haesthikke. Tu obaj na zdjęciu

Autor zdjęcia: archiwum zawodnika

Drugie półwiecze życia bardzo przyśpiesza. Budzi jednak nieoczekiwane wyzwania, jeżeli pozwolimy im zakiełkować. Marcin odkrył w sobie pasję, aby czasami cieszyć się z podium po diametralnie nieprzyjaznym sportowym starciu. Lodowe pływanie to konfrontacja nie tylko z rywalami. Zimno potrafi potargać umysłem.
Mówi Marcin Haesthikke:
— Uczyłem się pływać przez ostatnie cztery lata. Rok temu dołączyłem do grupy Orka Iława zderzając się z techniczną ścianą, przez którą musiałem się przebijać na każdym treningu. Teraz jest już łatwiej, ale do mistrzostwa daleko.

W wodzie o temperaturze bliskiej zamarzania szanse się wyrównują. Wyścig często po początkowej pralce, jak w triathlonie, wymaga doświadczenia. Zewnętrzny basen jest spokojniejszy. Ale tu i tu wchodzisz i jedziesz bez rozgrzewkowych zabiegów. Po wyjściu wstrząśnięty zabierasz ciało do szatni. Czasem dopiero w saunie odhaczasz start. Radość z przetrwania wybucha jak odtajesz. Trening wygląda podobnie. Po prostu zanurzasz się i płyniesz - 5, 10 minut...

Chciałbym dołączyć do twardzieli 20-30 minutowych. Wszystko zależy od dyspozycji dnia. Kluczem są 2-3 treningi w tygodniu w sezonie. Czasami trzeba narzucić sobie przymus.


Wychowałem się w Dziwnowie. Morze obok. 25 lat temu o morsowaniu słyszało niewielu. Jeszcze mniej potrafiło przekuć to w działanie. Widziałem byłego żołnierza z Legii Cudzoziemskiej, który pływał w Bałtyku zimą. To szaleniec – tak pewnie myśleli o nim. Moda na zimowe kąpiele przyszła później. Mnie jednak nie zabrała z sobą.

W młodości trenowałem sprint. 100 m w 10.46. Przyzwoity wynik w otoczeniu biegaczy dystansowych. Trening pozbawiony specjalistycznego wsparcia skończył się zerwaniem ścięgna Achillesa. Koniec olimpijskich marzeń, brutalna zmiana perspektyw i wyjazd do Londynu po lepsze jutro. Praca, rodzina, dziecko. Tak wielu z nas stawało na finansowe nogi.

W 2010 roku kupiliśmy pensjonat do remontu w Iławie. Reanimacja trwała kilka lat. Cały czas jest coś do zrobienia. Ale teraz, to już też jest nasz dom.

Do Jezioraka mam krok. Plaża przy ul. Chodkiewicza - Wesołe Morsy z Jezioraka kilka razy w tygodniu mają tam swoje "rykowisko". Przyglądałem się im. Jednak stanąć obok - nie, nie... Wolałem ciepły basen. Krzysiek Wacławski ogarnia moje braki.

Kolega zabrał mnie na morsowanie 3 lata temu. Woda w październiku to 10 stopni. Później już nie było tak komfortowo. Zimno! Nie potrafiłem stać w miejscu. Nie szukałem otoczki ciepła w bezruchu. Chodziłem. Czułem, że jest inaczej. Nie wiedziałem tylko dlaczego.


Po roku, jak Daniel Palosz, mój starszy kolega Prezes IISA Poland zaczął wrzucać foty z zimowego pływania w niedowierzaniu pomyślałem - spróbuję. Po chwili: amen. Nie mogłem. Szyja, kark, ręce odcięte od ciała. Nie - dłużej się nie da. Jak zanurzyłem głowę poczułem uścisk imadła.

Nic nie dzieje się od razu. Wierzyłem w to. Pełna adaptacja w kraulu trwała cały sezon. W dyrektorskiej żabce tworzyłem przejściowe etapy. Kombinowałem, aby wytrwać jak najdłużej. Obok mnóstwo Morsów. Taki support jest niezbędny. Ich obecność dawała pewność: jak będzie problem, nie zostawią mnie. Nie uciekną. Dziękuję im za ten komfort.

Po tych kilku latach wiem, że zimno nie jest problemem. Wszystko jest w głowie. W niej się dzieją rzeczy odkrywcze pozwalające na inny byt. Pierwsze zawody w Modlinie z cyklu Ice Cup Poland. Potem 100 m w Narwi z nieoczekiwanym 4. miejscem na 30 osób. Może będę lodowym pływakiem?... Przemknęło mi nieskromnie w głowie. Żadnych pianek, skarpet neoprenowych. Tylko kąpielówki i silikonowy czepek.

Ogłada kolejnych startów, stres, serce w 155 ud/min przed wejściem. W momencie startu to już III zakres tętna przy zerowym jeszcze wysiłku. Hiperwentylacja. Przez pierwsze 20-30 m utrzymanie głowy pod wodą prawie niemożliwe. Druga połówka już ok. Psychiczne zwycięstwo narzuca obowiązek ciału.

W Polsce są w sezonie zawody co tydzień. Wkręciłem się w cały cykl. Na 12 startów w poprzednim sezonie opuściłem jeden. Wymiana doświadczeń z innymi, podglądanie lepszych. Przy okazji poznawałem też Polskę po latach poza nią. Trochę mi przykro, że żona musi zostać w weekendy w pensjonacie. Czuję jej doping. Rzadko możemy razem wyjechać. Syn ma 7 lat. To mój najwierniejszy kibic. Czasami wchodzi już do kolan przy tych okazjach.

Dekoracja zawodów w Maroku, Marcin Haesthikke (z synem) na trzecim miejscu. Fot. archiwum zawodnika


Do Maroka wybraliśmy się rodzinnie w poszukiwaniu oddechu od codzienności. Nie myślałem o starcie. Internet zaserwował niespodziankę. Okazało się, że mają swoje zimowe zmagania. Afryka nie jest wcale taka ciepła zimą. Woda 5 stopni. Dwa dni po naszym przyjeździe odbywał się jeden z 10 cykli imprez IISA (Międzynarodowa Federacja Pływania Lodowego). Spojrzałem na żonę z miną Shreka. "Chcę tam wystartować". Ostatni dzień zapisów. Lądowanie w Marakeszu i kombinowanie jak dotrzeć na miejsce startu. Khenifra, miasto położone w górskim łańcuchu Maroka. Kawał drogi i malownicze serpentyny na końcowej trasie. Dojeżdżamy. Prestiżowe zawody, jednak organizacja... Do startowego musieliśmy dołożyć 400 euro za porysowany przez małpki samochód z wypożyczalni.

Sam start rozbity na wiele serii. Moja, to Marokańczyk i starzy wyjadacze z całego świata. Muliste dno po kolana w umownej linii startu. Idziemy na beztlenie. To krótki wyścig. "Łykam" tego obok i patrzę – jestem drugi. Po mnie następne serie. Nikt nie wie, kto jest przed kim. Dwie godziny przerwy i kolejny start 100 m. Wyglądało podobnie. Czekamy. Chcę wiedzieć jak mi poszło w międzynarodowej konfrontacji. Sauna i pora na lokalne przysmaki. Brak wyników. Chcemy już wyjeżdżać, aby zobaczyć Maroko. Podchodzę do organizatora: masz dwa razy podium na III miejscu - słyszę z pytaniem, czy idę na dekorację. Międzynarodowe towarzystwo i taki wynik. Miłe uczucie – wrócić z tarczą do kraju.

Ostatni start w Wolinie już bez ciśnienia. Mocne prądy wsteczne. 100 m na trzecim miejscu. Dobre zakończenie drugiego sezonu na starych śmieciach z wizytą u rodziców. W Polsce o podium jest trudno. Jesteśmy narodem poszukującym ekstremalnych wyzwań. Im bardziej pod górkę, tym bardziej nas to kręci. Biegi poza wyobraźnię km. Ironmany razy X i wiele innych, w których walczymy o dominację. 22-latek z Katowic w wodzie poniżej 5 stopni (to wymóg Księgi Guinnessa) przepłynął 5 km!

Marzenia... Nie chcę się na nie skazywać. To przygoda dająca satysfakcję bez narzucania wyników. Jestem już na minusie w motorycznej możliwości postępu. Brakuje mi szybkości. Przegram z każdym młodym, który zaczyna pływanie w sekcji, jeżeli zdecyduje się przejść lodowe trudy.

Zimna woda musi wkręcić sama. Bez szpanerstwa i "kozactwa". Widziałem zawodników zabieranych do szpitala w hipotermii. Te środowisko potrafi zaskoczyć najlepszych. To nie jest ostrzeżenie. To prośba o zachowanie umiaru i asekuracji nawet przy zwykłym morsowaniu.


Świąteczne pozdrowienia z zaproszeniem na następny sezon.
Marcin Haesthikke

Trening 10-16 kwietnia. Wiosna — będzie łatwiej w treningu
poniedziałek: wolne lub rozbieganie z 5 x 100 m, 6-12 km
wtorek: rozbieganie 8 km z 4-8 x łagodny podbieg 100 m p. w powrocie + 1 min, 8-10 km
środa: wolne od biegania. Siła z gumami oporowymi
czwartek: stadion, 3-8 x 400 m p. 200 m w truchcie i marszu (2 min), lub teren 4-6 x 1 min p. 2 min. (biegamy tak, aby ostatnie 15 sek. nie było wolniejsze i w założeniu wszystkie w podobnym tempie). Po zakończeniu powinniśmy mieć jeszcze siłę na 2-3 powtórzenia
piątek: wolne
sobota: rozbieganie z 4-6 x 300 m swobodny łagodny zbieg p. w powrocie do pełnego wypoczynku lub start, 8-12 km
niedziela: wolne od biegania

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5