PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Paulina Bohater: Uwaga — triathlon uzależnia od pierwszego kontaktu!

2020-05-04 13:53:20(ost. akt: 2020-05-04 14:29:09)
Paulina Bohater na trasie rowerowej. To jedna z trzech składowych triathlonu

Paulina Bohater na trasie rowerowej. To jedna z trzech składowych triathlonu

Autor zdjęcia: Marcin Kaptur

Myśli o Mistrzostwach Świata i ukończeniu Ironmena na Hawajach pukają do mojej głowy. A przecież nie tak dawno zdecydowałam się na swój pierwszy w życiu triathlonowy start...
Górzno – sześć lat temu. To tam poczułam jego smak. Pamiętam wzrok taty dodający mi otuchy i siebie styraną do granic młodych możliwości. Nigdy więcej takiej męki. Nigdy więcej uczucia końca oddechu, blokującego każdy następny krok na biegowej końcówce. To wspomnienie i wodny młyn startu, 20-kilogramowy rower, zostaną ze mną na zawsze.

Przekonanie o biegowej formie, wsparte udziałami w szkolnych zawodach lekkoatletycznych i rower z którym czułam się zaprzyjaźniona od dziecka, dołożone do pływackich aktywności, nie wystarczyły, aby być z siebie zadowoloną. Teraz, kiedy jestem już po maturze wiem, że wszystko co nas spotyka, nie dzieje się bez przyczyny.

Triathlon uzależnia od pierwszego kontaktu w starcie. Czasami trzeba podnieść się po bolesnym debiucie. To warunek, aby wrócić silniejszym. Wtedy nie odczuwałam jeszcze tego tak mocno. Rok później wystartowałam w moich pierwszych Mistrzostwach Polski w Gołuchowie. Ten moment zdecydował o tym, gdzie teraz jestem. O moim sportowym wtajemniczeniu. Przyjechała nikomu nieznana dziewczyna na MP i nie będąc faworytką - wygrała. Od tej chwili wszystko zaczęło się na poważnie.


W basenie od czwartej klasy szkoły podstawowej bladym świtem zdobywałam wodną sprawność. Podobnie jak wielu moich kolegów i koleżanek triathlonistów wkuwałam technikę, którą trudno osiągnąć zaczynając później. Im szybciej nasze ciało zrozumie ją, tym lepiej. Czucie wody w niezauważalności oddechu. Nawroty, pływackie zakresy, wydłużone wydechy, dają handicapy tym, co po latach pływackich treningów uświadamiają sobie, że nigdy nie będą nr 1 w tej dyscyplinie. Wtedy spoglądają zalotnie w stronę triathlonu...

Piąta rano przez kilka lat każdego nauczy dyscypliny. Nauczy też jak można prawie zasnąć, przepływając kilometry w niekończącym się rytmie. Rodzice zawsze byli obok. Ich wiara we mnie to moc, która przesuwa próg moich możliwości. Brak motywacji do treningu odbija się od mojego taty i wraca do mnie w postaci energii. Mam szczęście, większość treningów realizuję z nim. Jest mocniejszy ode mnie. Ma inną głowę do tego i troszkę więcej dystansu z doświadczeń w amatorskim rodzinnym triathlonie. To on dba o to, abym nie upadła. Często doświadczam tego po treningach, na które nie miałam ochoty. Siła i satysfakcja z ich przetrwania to niewyczerpywane źródło. Dobrze mieć obok drugiego trenera.


Dziewczyny mają trudniej, muszą przejść przez ten cały juniorski kobiecy rozwój. Zawirowania tego czasu pustoszą polskie czołówki, nie tylko w tej dyscyplinie. To dla mnie cenna lekcja sportu.

Etapy triathlonowego wtajemniczenia przechodzę codziennie w postaci techniki i zmęczenia do bólu; realizuję je w wodzie, na rowerze i biegowych zakresach. Potem łączę je w całość. Pozbycie się pianki w płynnych ruchach przed rowerową zmianą nie zawsze przebiega tak jak bym chciała. Czekam na ten moment przez cały pływacki etap. Wody otwarte w polskich akwenach są mętne. Często nic w nich nie widać. Wymagają ogromnej koncentracji, aby utrzymać azymut. Okulary zbierające do środka nawet kropelki też potrafią popsuć ten odcinek. Podobnie jak uderzenia innych podczas startu.


Rower, ze swoją dynamiką i zwrotem akcji, poziomem adrenaliny, prowokuje do popełniania błędów po huśtającej monotonii pływania. Narzucona przepisami jazda z draftingiem, czy bez; decyduje o taktyce.

Koniec etapu i znowu to samo. Kask — do kosza. Zamiana butów na biegowe. Wiadomo, panika zmiany i straty sekund, bo coś tam nie udało się jak trzeba. Bieg to już tylko zmęczenie i utrzymanie założonego tempa. Tu nie ma kalkulacji. Boimy się chyba go wszyscy. Trzeba wybiegać tysiące kilometrów, aby organizm zrozumiał, ile jeszcze może.

Kolka i strach przed nią często paraliżują tempo. Wymogi bioenergetyczne w potrzebach dotlenienia mięśni obciążonych w biegu potrafią dokuczyć. Zawody nie zawsze wygrywa się wysiłkiem.
Zmiany. To czwarta część tego sportu. W nich jest najwięcej do urwania jak nie ma już możliwości w trzech pierwszych. Spokój, to szybkość zmiany. Przekonuję się o tym coraz bardziej…

Zostańcie ze mną w następnym odcinku Przewodnika Po Bieganiu
Paulina Bohater
Wrocław

wysłuchał Paweł Hofman

Trening 4-10 maja – powtórzmy tydzień z inną sobotą.
poniedziałek – rozbieganie t-135 max 30 min + 3x20 skip A i z niego 20 naprzemiennych podskoków z kolanem do kąta prostego + sprawność ogólna z elementami rozciągania i wracamy truchtem– 6-10 km
wtorek – dzisiaj nie myśl o sporcie. Zrób sobie wolne od niego. To też trening.
środa – rozbieganie z 6-8 x 60-100m jak wyjdzie z trasy ( z górki, pod, zakręty) p. 2 min w marszu i truchcie na zmianę - 8-12 km.
czwartek – wolne z regeneracją i siłą ogólną w domu.
piątek – rozbieganie z 5 x 60-100m - lekko z górki p. 1.30min. Lub wolne od biegania z rowerową aktywnością - 6-10 km
sobota – rozbieganie z 4 x100m + bieg modulowany 10-30 min ( 1km w tempie rekordu w półmaratonie, następny w tempie rekordu na 5 km)- 8-14 km
niedziela – rodzinny spacer.

Za tydzień. Paulina – w poważniejszej odsłonie triathlonu

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W poniedziałkowym (4 maja) wydaniu m.in.

Galeria Handlowa w EłkuWreszcie ludzie wrócą do pracy
Dziś w całej Polsce otwarto galerie handlowe. Powolne odmrażanie gospodarki kieruje nas w stronę normalności. Zmiany będą wprowadzane małymi krokami. Wiele osób cieszy się z powrotu do pracy, wiele podkreśla, jak ważne są środki bezpieczeństwa.

Beata i Andrzej GóralewscyMaseczka nie ukryje szczęścia
Ślub w maseczkach ochronnych? A dlaczego nie? Żadnych wątpliwości nie mieli Beata i Andrzej Góralewscy. — Nie żałujemy, że nie było wielkiej ceremonii i tak planowaliśmy kameralną. Nie to jest dla nas najważniejsze — mówi młoda para.

Jarosław Jar ChojnackiPotem będzie wyścig szczurów
Koncert, na którym Jarosław Jar Chojnacki grał i śpiewał do pustej widowni, zostanie w jego pamięci na zawsze. — Może słowo traumatyczny byłoby za mocne, ale był dla mnie wyjątkowym przeżyciem — mówi artysta.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5