Bogumiła Siwakowska? Znajdziesz ją w bibliotece!

2022-05-21 16:55:00(ost. akt: 2022-05-20 16:28:16)

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Bogumiłę Siwakowską najczęściej można spotkać w Ławicach, gdzie mieści się filia Gminnej Biblioteki Publicznej w Lasecznie. Ta niewielka podiławska miejscowość ma ogromne szczęście do bibliotekarki, która nie tylko wypożycza książki, ale i aktywizuje społeczność.

– Spotkałyśmy się, żeby porozmawiać o pani, czy o książkach?


– O jednym i drugim.

– W takim razie jaką książkę czytała pani sześć razy i dlaczego?


– To „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza. Odkąd pamiętam, to moja ulubiona książka. Od lat wczesnej młodości. A nagrywałam ją aż sześć razy, bo zbliża się tegoroczny Tydzień Bibliotek. Hasło w tym roku to „Biblioteka. Świat w jednym miejscu”. I takim światem w jednym miejscu jest dla mnie właśnie ta książka. Świat starożytności i pierwszych chrześcijan – to jest to, co zawsze mnie interesowało.

– A panią najczęściej można spotkać w bibliotece?


– Owszem. Nie mam wykształcenia kierunkowego, jestem po szkole średniej, kończyłam iławskie liceum. Kontakt z ludźmi miałam m.in. w trwającej 10 lat pracy w Warszawie jako referent ekonomiczny. Zupełnie daleko od biblioteki (śmiech). W Ławicach był nabór i oto jestem. Pierwszego czerwca mija pięć lat, odkąd pracuję w tej niewielkiej bibliotece. Niewielkiej pod względem wymiarów, trudno się czasem obrócić. Ale zaangażowanie moich czytelników jest za to wielkie!

– Spora w tym pani zasługa.


– Trudnym dla mnie okresem był lockdown związany z pandemią koronawirusa. Każda biblioteka, nie tylko moja, stanęła przed wielkim wyzwaniem zatrzymania czytelników w bibliotece. I to było szokiem. Życie kulturalne zamarło. Szukałam pomysłu. Jeszcze do marca 2020 r. wszystko się fajnie układało. Stowarzyszenie W Kręgu miało u nas zrobić zajęcia. Niestety. Nagle całkowicie zamknięto instytucje kulturalne. Zostałam sama w bibliotece. Wręcz zamknięta. Zero wypożyczeń. Zero kontaktu z czytelnikami. Chodziłam i myślałam, co tu zrobić. Nie udało się zrobić bezpośredniego spotkania z czytelnikami i stowarzyszeniem W Kręgu, ale Emrys Kosek nagrał dla nas to, co miałoby się znaleźć na spotkaniu. I to było moje pierwsze wydarzenie on-line. Ucieszyłam się dobrym odbiorem i wiedziałam już, że jestem na dobrym tropie.

– Ale trzeba było jeszcze „uruchomić” czytelników.


– Zwróciłam się do dzieci. Takich, które nie umieją jeszcze czytać, bo 4-5 letnich. A więc włączyłam ich mamy. Z okazji Dnia Babci, Dnia Dziadka dzieciaki malowały ich portrety. Wysłały do mnie, a ja z tego zrobiłam film. Krok po kroku zacieśniała się więź z czytelnikami. Do akcji włączałam kolejne grupy. Kontakt był na razie tylko mailowy, messengerowy czy telefoniczny. Potem mamy czytały dzieciom. A ja to wszystko zmontowałam w formie komiksu.

– Kto panią nauczył montażu?


– Nikt. A właściwie: ja sama. Metodą prób i błędów. A jak już wiedziałam, że naprawdę nie dam rady, to zwracałam się o pomoc do czytelników. Na przykład taki młody mieszkaniec Ławic dużo mi pomógł. Daniel Klach jest uczniem iławskiego „żeromka”.
Rok ubiegły był rokiem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a to mój ulubiony poeta. I znowu nadszedł Tydzień Bibliotek, jak co roku od ósmego do piętnastego maja. Wybrałam wiersz.
Nawiązałam kontakt z Krzysztofem Plewako-Szczerbińskim, profesjonalnym aktorem. I to on rozpoczął cykl spotkań z poetą. Jako pierwsza widziałam efekty pracy czytelników, bo nagrane zwrotki do mnie wracały. O dziwo, mimo że jego poezja nie należy do najłatwiejszych, to czytelnicy zgadzali się z łatwością. Byłam zaskoczona tak piękną interpretacją poezji. Różne głosy, różne temperamenty. A wyglądało to tak, jakbyśmy razem siedzieli. Jakbyśmy byli w jednym miejscu i nagrywali wiersz „Pokolenie”: „Nas nauczono. Nie ma litości”. Pięknie to wyszło. Do tej pory mam ciarki, jak o tym wspomnę.

– Na tym się pani nie zatrzymała.


– To prawda. Nadal wyciągałam ludzi z domów, ale nie dosłownie, skupiliśmy się na on-line. Nie wiem do końca, jak to się stało, ale jedni wciągali drugich. Jedna osoba namawiała kolejną do tego, by czytać przed kamerą ukrytą w telefonie komórkowym.
W ubiegłym roku jeszcze nie odbył się, ze względu na pandemię, cykliczny Festyn im. Emila von Behringa. Poprosiłam o pomoc Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego. On opowiedział cały życiorys Behringa. To swoją drogą niesamowite, że pierwszy noblista w dziedzinie medycyny urodził się w tak niewielkiej miejscowości.
Kiedy już biblioteki mogły organizować zajęcia na zewnątrz, zaprosiłam naszych mieszkańców na spotkanie z Zespołem Parków Krajobrazowych Pojezierza Iławskiego i Wzgórz Dylewskich. I znowu ogromne zaskoczenie, bo frekwencja była niesamowita. Padło pytanie: „Co się dzieje?”. A ja odpowiadam: „To są po prostu Ławice”. Budki lęgowe, teatrzyk kamishibai, papier czerpany i wiele innych atrakcji.
Muszę jeszcze dodać, że w czasie lockdownu, w czasie pandemii, ja znałam tylko głosy. Potem twarze, gdy przesyłali mi filmy. A w czasie ubiegłorocznych wakacji poznawałam stopniowo tych ludzi. Już wówczas osobiście.
A po wakacjach wymyśliłam dla moich czytelników nagrywanie słuchowiska! Mieliśmy miesiąc na nagranie. A hasło? „Wszystko, co najpiękniejsze, zawdzięczam książce”. Każdy mógł wybrać ulubiony wiersz, czy też ulubioną powieść. Dodatkowo dołożyliśmy efekty specjalne. A zatem, jeśli mowa była o wodzie, to słychać było wodę, jeśli szczekanie psa, to szczekał pies.
A nagrywały i mamy, i dzieci. Następne nasze działanie to 11 listopada. Spotkanie poetycko-muzyczne z wierszem – ponownie – K.K. Baczyńskiego. Wystąpiła m.in. młodzież.
Po drodze organizowałam mnóstwo wydarzeń.

– Chociaż pani nie musiała...


– Ale jak mogłabym tego nie robić?! Poza tym to są najczęściej wspólne pomysły.

– Pewnego dnia napisała pani na Facebooku, że wyróżnienia nie dotyczą tylko pani. Są także dla czytelników.


– Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich organizuje często ciekawe konkursy. Na przykład tutaj ten dyplom mam za nagranie wiersza Wisławy Szymborskiej „Jarmark Cudów” w piętnastu językach. Moja córka mieszka za granicą i rozpuściła wici do znajomych. Zgłosiło się w mig czternaście osób chyba z każdego kontynentu.
Kolejny konkurs to najciekawsze wydarzenie Tygodnia Bibliotek. Dostaliśmy wyróżnienie! I jeszcze trochę ich było, ale nie będę się przechwalać.

– Ilu czytelników ma pani zapisanych?


– Ponad stu.

– A mieszkańców jest...?


– Mniej niż 300. Wynika z tego, że więcej niż połowa jest zapisana. Ale pozostali też korzystają z tego, co proponuję. W dzisiejszych czasach biblioteka to nie tylko książka. To również wszystko, co się dzieje wokół książki. I warsztaty, i spotkania. I wycieczki. Najlepiej jest wtedy, kiedy i uczestniczą, i wypożyczają książki. Wtedy mój cel jest osiągnięty! Podsumowując: pandemia nam uświadomiła, że nie ma to jak bezpośredni kontakt z człowiekiem. Przepiękne są te nasze filmiki. Ale nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z innymi. A najlepiej – w bibliotece!
Bo jak to powiedział ktoś podczas projektu „Znajdziesz mnie w bibliotece”: Biblioteka to miejsce dla ludzi, z ludźmi i przez ludzi stworzone.


Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5