Nowe iławianki: "Tu mi dobrze, ale doma lepsze"

2022-03-08 11:56:25(ost. akt: 2022-03-08 13:26:58)
Od lewej uczestnicy rajdu oraz Tatiana (w niebieskiej kurtce), Lilia, Waleria i Dariusz Paczkowski

Od lewej uczestnicy rajdu oraz Tatiana (w niebieskiej kurtce), Lilia, Waleria i Dariusz Paczkowski

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Tatiana od kilku dni jest iławianką. Chce zostać na dłużej, tu lub w okolicy. Przyjechała z Kijowa z dwiema córeczkami. Właściwie: uciekła. Na miejscu został mąż i syn. Chyba walczą - mówi. "Chyba", bo nie ma z nimi kontaktu.
W Iławie i okolicy jest wiele rodzin z Ukrainy. Mieszkają w prywatnych domach i mieszkaniach, w pensjonatach i pensjonacikach. W miarę możliwości i potrzeb uczestniczą w mszach obrządku greckokatolickiego na wyjeździe (w Lubawie) lub stacjonarnie, w cerkwi św. Jana Teologa przy ul. Szeptyckiego w Iławie.

Od ponad tygodnia słyszymy wiele historii z ust przybyłych do nas sąsiadów zza wschodniej granicy. Ta historia jest i taka sama, i wyjątkowa jednocześnie. Taka sama, bo dotyczy uciekających z terenu wojny dzieci i kobiet. A jednak inna, bo pełna radości na widok starego znajomego.

Tatiana z dwiema córeczkami przyjechała z Ukrainy krótko po wybuchu wojny. W Kijowie został mąż i 26-letni syn. Nie mają z nimi kontaktu, ale prawdopodobnie panowie walczą. Ich znajomy miał dwa miejsca w samochodzie. Chudzinki, zmieściły się we trzy.

W niedzielę były na mszy we wspomnianej cerkwi, a kiedy wyszły, Lilia zobaczyła na placyku znajomego pana, którym okazał się iławski przewodnik miejski Darek Paczkowski. To przypadek, bo wraz z Iławską Gwardią Rowerową prowadził tego dnia rowerowy Rajd Poparcia dla Ukrainy, który zakończył się przy cerkwi. – Z mężem Tatiany i ojcem dziewczyn znamy się od wielu, wielu lat – mówi Dariusz. – To była prawdziwa niespodzianka, gdy je wszystkie tu zobaczyłem.

"Wy gieroje, wy wsie gieroje"

Męża Tatiany, Władka i jedną z córek, czyli tę wyższą – Lilię, Darek Paczkowski gościł, kiedy ci byli w Polsce we wrześniu ubiegłego roku. Lilia znajduje się bowiem bardzo wysoko w rankingu sportowej jazdy na wrotkach, w swojej kategorii wiekowej. – Tu, w Iławie ma już swoje wrotki, takie fitness. Ma też kask – mówi Tatiana, dziękując za wszystko Agnieszce Jaskulskiej, która je do Iławy sprowadziła.

– Władek tutaj w Iławie przebywał, mieszkał. Fantastyczny człowiek. Zresztą pani Tatiana wie najlepiej – śmieje się miejski przewodnik. To na pewno była trudna decyzja, że żona i córki wyjadą, a on zostanie. – Dla bezpieczeństwa wysłał nas do Iławy, a sam został i walczy – opowiada pani Tatiana, trochę po polsku, więcej po ukraińsku. Ale jakoś się wszyscy zebrani dogadujemy. Wokół zebrali się rowerzyści i słuchają z powagą i wzruszeniem. Waleria co chwilę tuli się do pana Darka.

Tymczasem Darek Paczkowski zwraca się po rosyjsku do Tatiany: – Ja nie znaju nikawo w Polszu kak wy, Ukraińcy – mówi na placu przed cerkwią. W pobliżu kręcą się też inni Ukraińcy. Nawet jeśli nie wchodzą na mszę, to przyszli porozmawiać z pobratymcami. – W Polsze gierojów toże mnoga – kontynuuje Paczkowski. – W Ukrainie wy wsie gieroje dla mienia. Walczycie i giniecie za ojczyznę. Ja taką miłość do ojczyzny i takie bohaterstwo znam tylko z powstania warszawskiego – przechodzi nagle na język polski. – Wy nas uczycie, jak trzeba swojej ojczyzny bronić. Dajecie przykład.

– …niezależność. To jest zamach na niezależność – odpowiada Tatiana. Podkreśla z całą mocą, że gdyby nie dziewczynki, też zostałaby w Kijowie i walczyła.

Syn, który został z mężem, ma 26 lat. Choć już dorosły, to towarzyszy jej strach jak o małe dziecko. Trzy nowe iławianki nie wiedzą, co się dzieje z najbliższymi. Nie ma prądu, a nawet jeśli, to okupant zagłusza sygnał telefonii komórkowej.

– Tu mi dobrze – mówi Lilia z wahaniem. Kiedy wyczuwa, że może szczerze odpowiadać, dodaje: – Ale doma lepsze.
– One są dwajniaszki (bliźniaczki, mają po 11 lat – przypis red.) – mówi Tatiana, choć na pierwszy rzut oka to Lilia jest starsza od siostry Walerii. Bo wyższa. Ale za to Waleria śmielej opowiada, jak się teraz miewa.
Polska jest im znana, trzy lata temu trochę zwiedzały, były m.in. w Krakowie. Jednak nie takiego powrotu sobie życzyły. Nie w takich okolicznościach.


Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5