Bożena - znawczyni kociej duszy

2021-02-17 09:15:43(ost. akt: 2021-02-17 09:35:51)

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Dziś (środa) Dzień Kota. A któż jest większą "kociarą" od Bożeny Kasiułajtis?! Z okazji dzisiejszego święta przypominamy artykuł o kobiecie, która kocha haft krzyżykowy, języki obce, robienie domków dla lalek i oczywiście koty.
Bożena Kasiułajtis to znana w Iławie tłumaczka przysięgła. Łącznie zna siedem języków, w tym tłumaczy z i na cztery. Ale czy wiedzieliście, że w domowym zaciszu pracuje nie tylko na słowie? Również na tkaninie. I... na kociej duszy.
- A co będę wieszała, plakaty? - mówi w stylu typowym dla samej siebie, kiedy komplementuję ciepło jej domostwa i pozawieszane na ścianach dzieła hafciarskie. Kot łamane przez kot i do potęgi kociej - tak można w skrócie opisać to, co zastałam w jej biurze i domu jednocześnie. To dwie "szajby" połączone w jedno: hafty - krzyżykowe, a motywy - kocie, ale też kwiatowe. - Z nałogów mam jeszcze palenie papierosów - przyznaje Bożena. Ale dlaczego ma sobie odmawiać tej przyjemności?

Pierwsze krzyżyki wyhaftowała jeszcze na studiach. Zaczęła haftować i wpadła. Jak w papierosy. - Weźmiesz pierwszego i wpadasz. Nigdy nie wiadomo, kiedy coś, co robisz, to już nałóg.
W domu rodzinnym koty - te prawdziwe - były zawsze. Nie było ich jednocześnie zbyt dużo, ale zawsze "egzemplarz dyżurny" się przy domu kręcił. Sprawa kotów krzyżykowych zaczęła się 30 lat temu wraz z fascynacją do tego gatunku: - Pogłaskać tygrysa - to moje marzenie...
Kto ją uczył haftować? Kiedyś podstawowych ściegów hafciarskich uczono w szkole. Zbijała też karmniki dla ptaków. Majsterkowanie również Bożenie zostało na dłużej, odziedziczyła je zresztą po ojcu-stolarzu. - Wszystkie te ramki - pokazuje na ścianę - oprócz okrągłych robiłam sama.
Od lat wykonuje domki dla lalek z chińskich półproduktów, gotowych sklejek. Żadnego nie ma już u siebie, bo szybko znajdują nabywców, a raczej - obdarowanych. Małe dziewczynki z rodziny dalszej i bliższej są takimi prezentami zachwycone. Jeden z nich stoi w Oddziale dla Dzieci Miejskiej Biblioteki Publicznej.

- Składanie jest cudowne - podkreśla Bożena. - Drewno jest wdzięcznym materiałem do obróbki. Składasz, skręcasz. Lakierujesz, polerujesz.
Mebelki Bożena kupuje, ale też do samodzielnego złożenia. - Odkąd wiem o istnieniu Muzeum Domków dla Lalek (w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie - przypis red.), to mam pewność, że jeśli gdzieś mnie wiatr tam zawieje, na pewno wstąpię. Moje domki są zazwyczaj dwupoziomowe, 90 x 60 cm, czyli nie za duże. Ale dzięki temu nikt w rodzinie nie narzeka, że nie ma gdzie postawić.

Hople Bożeny się przenikają. W obcych językach czyta książki, więc to nadal nauka, nadal rozwój, pogłębianie wiedzy i sprawności językowej.
Interesuje się językiem greckim, jego nowożytną odmianą. Po angielsku potrafi czytać proste teksty. Rosyjski pamięta jeszcze ze szkoły i porozumiewa się swobodnie. Plus cztery, które tłumaczy i których naucza: niemiecki, którego zaczęła się uczyć w liceum, hiszpański, włoski i francuski. Ten ostatni - przypadkowo. - Wtedy nie było nic. Żadnych podręczników. Było radio i materiały, które można było zamówić. Ja sobie zamówiłam - i jestem tego absolutnie pewna - do angielskiego. A przysłali mi do francuskiego i właściwie wygrałam na tej "pomyłce"- wspomina.

W jaki sposób najlepiej podejść do nauki języka obcego? - Jeśli się naprawdę za jakiś język weźmiesz, to następne już idą automatycznie. Tylko trzeba naprawdę coś załapać. A nie tak, jak teraz jest opcja "komunikatywny". Dla mnie to znaczy, że byle jak, "ręcamy, nogamy i rysunkamy". Taka droga donikąd nie prowadzi. Żeby się porozumieć jednorazowo, na wakacjach, to wystarczy, jeśli ktoś ma odrobinę oleju w głowie, narysować, pokazać, i nie trzeba w ogóle się uczyć. Niech sobie zostanie naturalny.
To, co z językami robi Bożena, ona sama nie nazwałabym ani miłością, ani żadnym drygiem. - Każdy ma jakieś pole do wypełnienia. Widocznie to jest moje pole przeznaczone do zaorania. I zaorałam.

Kiedy wyciągam aparat, na stolik wskakuje Czikuś Drugi, jeden z dwóch kocich mieszkańców, urodzony w kurniku i przyniesiony do Bożenki, gdy ważył 62 dekagram. Teraz jest o wiele cięższy. Wskakuje między aparat i swoją panią. I zaczynają się czułości, aż do gryzienia.
- Oczywiście jest coś takiego, jak zdolność manualna, umiejętność widzenia kolorów, słyszenia - kontynuuje swój wywód tłumaczka. - Jeden to ma, drugi nie. Nie, nie jestem w stanie każdego nauczyć języka obcego. Niektórych się nie da. To nie jest kwestia braku zdolności do języków, tylko często ten ktoś nie chce włączyć mózgu. W końcu jeśli mówi językiem ojczystym, to znaczy, że zdolność językową podstawową posiada. Natomiast jeśli ta nauka ni w ząb nie idzie, to ja wychodzę z założenia, że to jest wina osoby uczącej się, który nie potrafi włączyć logicznego myślenia do procesu nauki. Język to logiczny system, zestaw zasad, i albo się tego nauczysz, wtedy idzie łatwo, albo nie. Język komputera to też jest system. I ja go nie rozumiem. I jak cokolwiek robię, to: "O Boże, wybuchnie albo nie". Jeśli jest coś trudniejszego do zrobienia, to stwierdzam, że mam młodych w rodzinie i proszę mi to zrobić - o tej możliwości mówi z wyraźną satysfakcją.
Pytana o liczbę uczniów, mówi, że ma ich obecnie niewielu, bo już cierpliwość coraz mniejsza. Za to kiedyś dobrze na tym interesie wychodziła. Był bowiem taki okres, zwłaszcza w socjalizmie i na początku kapitalizmu, kiedy ludzie mieli potrzebę wyjścia poza granice. A język mógł rozszerzyć horyzonty. - Dziś już takich ludzi jest coraz mniej - stwierdza ze smutkiem. - A poza tym język angielski stał się niezbędny i wszystkim się wydaje, że trzy słowa po angielsku załatwią całe życie. Ta cała globalizacja trochę mi robi pod górę.
Jest iławianką z urodzenia. Jej mama pochodziła z Lubelskiego, tata z Mińska Litewskiego. Było ich w domu pięcioro rodzeństwa.
W naszej rozmowie tematy przeplatają się jak mulina w hafcie. Dlatego jeszcze na koniec wracamy do wątku krzyżyków. Niektóre wzory moja rozmówczyni układała sama. - Bierze się zdjęcie, robi się na nim siatkę, siatkę kładziesz na folii i przerysowujesz. W komputerze można sobie zrobić siatkę o dowolnej gęstości oczek.
Jest to więc praca nie tylko odtwórcza, ale i twórcza.


Edyta Kocyła-Pawłowska
2020-02-14

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5