Święta po wegańsku? Czemu nie! [rozmowa z Adamem Kuncickim]

2020-12-24 09:00:00(ost. akt: 2020-12-23 12:10:12)
Weganin Adam Kuncicki podnosi wegańskie ciężary

Weganin Adam Kuncicki podnosi wegańskie ciężary

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

LUDZIE|| Uwielbiam pierniki, a w ich pierwotnym przepisie nie ma jajek. Można rzec, że piernik jest pierwszym świątecznym weganinem. A gdzie indziej zawsze znajdą się zamienniki — o świętach bez produktów pochodzenia zwierzęcego rozmawiamy z Adamem Kuncickim, wegańskim kulturystą, dietetykiem z Prabut, który trenuje MMA w Arrachionie Iława.
Ostatni raz rozmawialiśmy ponad trzy lata temu po twoim pierwszym wegańskim sezonie kulturystycznym. Tamten sezon zakończyłeś bez większych sukcesów, a sceptyków i niedowiarków nie brakowało.
— Ale wszystko poszło w dobrą stronę. Przez te trzy lata mój wegański blog www.adamkuncicki.pl stał się zdecydowanie bardziej popularny, reakcje moich obserwujących stały się w 99 proc. przychylne. Mało już tych dyletantów, którzy nie bardzo we mnie wierzyli. W międzyczasie zauważyła mnie telewizja — byłem zapraszany, żeby o swojej pasji i roślinnym odżywianiu opowiedzieć w programach śniadaniowych. Widać, jak zmieniła się świadomość.

Zdobyciem swojego mistrzowskiego tytułu zamknąłeś usta wielu wątpiącym?
— Tytułem mistrza Słowacji w kulturystyce naturalnej w maju 2019 roku potwierdziłem swoje możliwości.

Słowacji?
— Od jakiegoś czasu startuję tylko za granicą. Federacja, w której startuję, jest naturalna — zawodnicy są rygorystycznie badani na obecność dopingu. Nawet wariografem. Prześwietlają całego człowieka. To trochę taka inna, nowsza, nowocześniejsza prozdrowotna forma kulturystyki. W obecnych czasach doping jest wszechobecny, a tu sprawdzają człowieka na 15 lat wstecz. Dla mnie to nie problem, bo musiałbym się zacząć dopingować jako 10-latek. Wybrałem doping roślinny (śmiech). W Polsce tego typu zawody jeszcze nie są organizowane. Na wysokości zadania stanęły już też Czechy i Niemcy, trend jest coraz bliżej. Czekamy...

Niedawno przekornie napisałeś: „Wygrać zawody kulturystyczne na warzywach było łatwiej niż być dobrym tatą”. Rok temu zostałeś ojcem i pewnie wielu się po cichu zastanawia, jak Adam weganin tą swoją córeczkę karmi.
— Mama malutkiej jest dietetyczką, ja również od wielu lat zajmuje się układaniem diet i zdrowym odżywianiem. Doskonale wiemy, jak powinniśmy się żywić my i jak powinno się odżywiać nasze dziecko, by zdrowo rosło. Córka karmiona jest zgodnie z naszym sumieniem i niemałą już na ten moment wiedzą.


Twoja partnerka też jest weganką. Kto kogo przekonał?
— Gdy się poznaliśmy ona już była wegetarianką, a potem przy mnie odstawiła produkty pochodzenia zwierzęcego. Przyszło to bardzo naturalnie. Zresztą ona też zajmuje się dietetyką, więc wcale nie musiałem jej do niczego na siłę przekonywać.

Czyli w domu się nie kłócicie co na obiad? To ułatwia codzienne życie.
— Tu nawet nie chodzi o sprawy techniczne, że trzeba gotować dwa obiady i że więcej z tym zachodu. To też dużo więcej niż wspólne zainteresowania i wspólne upodobania kulinarne. Tu chodzi o ten typ wrażliwości, który razem mamy, o tę nieobojętność na cierpienie, brak zgody na krzywdę. Ciesze się, że w podobny sposób patrzymy na świat, wyznajemy podobne wartości.

Czyli w domu Kuncickiego zapowiadają się święta po wegańsku. Co będziecie serwować?
— Nie jestem ekspertem cukiernikiem, więc ciastami zajmą się partnerka i jej mama. Uwielbiam pierniki, a w ich pierwotnym przepisie nie ma jajek. A gdzie indziej zawsze znajdą się zamienniki — zamiast mleka krowiego można użyć kokosowego, zamiast jajek używamy siemienia lnianego. Zamiast żelatyny pojawia się agar lub pektyna. I oczywiście będą wegańskie pierogi z soczewicą, które uwielbiam i jem w kółko, a na święta bez żalu i wyrzutów sumienia będę mógł zjeść ich jeszcze więcej (śmiech).

A jak ludzie spotykają cię i mówią: „Ja nawet chętnie bym był weganinem, ale to zajmuje tak dużo czasu”, to co im odpowiadasz?
— Chodzi tylko o zmianę przyzwyczajeń. Ciężko jest tylko na początku, gdy wdrażasz te nowe zasady żywieniowe. Po prostu od dziecka jesteśmy uczeni, że jedzenie to ziemniaki, surówka i kotlet, trudno jest poza to wyjść. Jak już poczytasz, zainteresujesz się, to wiele rzeczy z biegiem czasu zaczynasz robić automatycznie.
Tylko na początku się wydaje, że o swoim jedzeniu trzeba zacząć dużo wcześniej myśleć. To kwestia przełamania się, żeby spojrzeć w trochę inną stronę, zauważyć i nauczyć się obchodzić ze składnikami, o których nawet nie wiedzieliśmy, że istnieją. Teraz jest o tyle łatwiej, że ktoś może się zgłosić do mnie jako dietetyka po poradę i ja mu ten jadłospis rozpiszę. Może też zajrzeć na różne fajne wegańskie strony i blogi. Ja robiłem to jeszcze na własną rękę.

Dlatego pewnie nie ustrzegłeś się błędów.
— Szukałem w sklepach wszystkiego, co miało napis „produkt wegański”. Zażerałem się wegańskimi „fast foodami”. W mojej świadomości nie istniały jeszcze wtedy zwykłe strączki i pestki. Produkt nie musi mieć napisu, że jest wegański, żeby taki było. Teraz wydaje mi się to oczywiste i dziś sam się z siebie śmieje. Ale wtedy, gdy dowiedziałem się, że na samym pasztecie sojowym człowiek daleko nie zajedzie, zacząłem szukać, drążyć. Pamiętajmy, że jak coś ma napis że jest wegańskie, to wiadomo, że jest już produktem przetworzonym. Teraz już rzadko jem takie kupowane rzeczy, bo nie są zbyt zdrowe.


Oprócz tego, że jesteś weganinem, jesteś też bardzo aktywnym sportowcem. W związku z tym pewnie musisz sobie taki jadłospis jednak wciąż rozpisywać.
— Już teraz wszystko wychodzi na bieżąco. Chyba że jestem przed zawodami, wtedy to musi być bardziej restrykcyjne. Ale już nie szperam w tabelkach, nie liczę każdej kalorii. Nawet już nie używam kuchennej wagi. Mierzę to wszystko na oko i wszystko mam w głowie. Doświadczenie robi swoje.
Weganinem jestem od 6 lat, kulturystyką i dietetyką interesuje się prawie od zawsze. Z kulturystyką było tak, że od dziecka chciałem wyglądać jak heros. Dobrze zbudowani faceci od zawsze robili na mnie wrażenie. Już jak miałem 6 lat, zawzięcie robiłem pompki i brzuszki, a wcześniej podnosiłem krzesła, a nawet stoły. Później, gdy miałem 12 lat, zacząłem trenować samymi hantlami i sztangami na siłowni. Dzięki regularnym treningom w wieku 22 lat w końcu zdecydowałem się spróbować swoich sił w pierwszych zawodach. Już jako weganin.

A w badaniach żadne niedobory ci nie wychodzą? Jak sobie z nimi radzisz?
— Zawsze mam wszystkie badania wzorowe. Niektórzy badają się co miesiąc, ja jednak trochę rzadziej, bo... się boję igły! Ale to może dobrze o mnie świadczy. Kulturyści, którzy są na dopingu, muszą być z nią bardziej obeznani, ja nie (śmiech). Badam nie tylko krew, mocz, ale również hormony.

A jak wyglądał twój sportowy covidowy sezon?
— W tym roku nie miałem możliwości startu w zawodach, ciężko było wyjechać za granicę, ale zacząłem się trochę interesować sztukami walki — dwa razy wziąłem udział w zawodach jujitsu. Covid, nie covid, życie się nie kończy. Nie zamykam się tylko na kulturystykę i na siłownię. Rozwijam się niezależnie od okoliczności, zależy mi na wszechstronnym usportowienieniu. Dzięki temu, że jestem naturalny mogę być dobrym sportowcem na wielu płaszczyznach. Cały czas kształtuje swoją sylwetkę na siłowni — to moja podstawa, ale ćwiczę też na TRX-ach. To takie taśmy, a praca z nimi to wysiłek bardzo wszechstronny. Nie chce być tylko takim kulturystą, który jest w stanie podnieść hantlę. Kulturysta, który skupia się tylko na siłowni, po minucie biegu jest w stanie wyzionąć ducha. Czy to prawdziwy sport?

2 grudnia Singapur jako pierwszy na świecie dopuścił na rynek mięso wyhodowane w laboratorium. Do jego produkcji nie trzeba zabijać zwierząt. Producent zapewnia, że to pierwsze na świecie czyste mięso niepochodzące z uboju. Zjadłbyś?
— To wspaniała alternatywa pewnie dla wielu ludzi, ale nie dla mnie. Ja już odwykłem od mięsa, nie tęsknię za jego smakiem. Weganinem zostałem z miłości do zwierząt. Zwierzęta nie tracą życia, nie muszą cierpieć, ale ja już się nauczyłem odżywiać w sposób całkowicie warzywny.
Poza tym musimy zauważyć, że takie mięso wyhodowano w warunkach laboratoryjnych z komórek mięśniowych zwierząt w dalszym ciągu jest dość niezdrowe. Nieważne, czy jest pozyskane w warunkach etycznych czy też nie. Ale dla mnie singapurskie wieści to bardzo dobra wiadomość.

Nie urodziłeś się w roślinożernej rodzinie. Jaka była twoja droga do weganizmu?
— Najpierw weganinem został mój przyjaciel. Zaczęliśmy sporo rozmawiać o tym całym przemyśle śmierci, o uboju zwierząt. Gdy zacząłem się zagłębiać w te tematy, stwierdziłem, że nie mogę tak po prostu dalej ze spokojnym sercem nakładać sobie kolejnych porcji schabowego. Powoli zacząłem rezygnować z wszystkich produktów odzwierzęcych. Najpierw odstawiłem wołowinę, potem kurczaka. Następnie przyszła „dyskwalifikacja” ryb i jajek. Najtrudniej było odstawić mleko. Ale i to się dało.

Do niedawna byłeś jedynym wegańskim kulturystą w Polsce. W międzyczasie pojawił się jakiś konkurent?
— Ależ ja się takiej konkurencji nie boję, ja nawet do niej zachęcam! Nawet to, że ludzie nie przechodzą w pełni na weganizm, a tylko próbują jeść mniej mięsa i produktów odzwierzęcych, jest bardzo ważne. A mam wiele sygnałów, że tak się dzieje. Natomiast zawsze będę tym pierwszym. Przecierałem szlaki i nie ukrywam, że jestem z tego dumny, że się wtedy odważyłem. Nie tylko przejść na weganizm, ale i założyć wegańskiego bloga, głośno o nim mówić, wspierać innych i nie dać się „zjeść” mięsożercom (śmiech).

Agnieszka Porowska

Daje radę w MMA!
Poprosiliśmy Dawida Tarasiewicza, trenera mieszanych sztuk walki w klubie Arrachion Iława, o kilka słów na temat Adama i formy, jaką prezentuje weganin:
— Adam trenuje z nami od września tego roku. Początkowo robił to bardziej dla samego siebie, jako forma kolejnej aktywności fizycznej, jednak z czasem MMA i brazylijskie jiu-jitsu zaczęło mu się coraz bardziej podobać. Widać w nim ducha wojownika i sportowca, Adam pokazał dużą chęć rywalizacji.
Muszę przyznać, że byłem w olbrzymim szoku, bo zawodnik z Prabut w ogóle nie odstaje od reszty ekipy pod względem fizycznym, wytrzymałościowym i motorycznym. To dobry, nawet godny pochwały przykład człowieka, który będąc weganinem bez problemu realizuje się w sporcie, i to z sukcesami.
zico



RYMOWANKA O ADAMIE
Chcesz mieć siły co niemiara?
Dziś warzywa wrzuć do gara!
Nie karkówka i schabowe!
Zostaw świnie, oszczędź krowę!
Na siłowni chcesz wymiatać?
Po owoce zacznij latać!
Chcesz mieć bicka najlepszego?
Bierz już przykład z Kuncickiego!

Adam Kuncicki dziękuję bardzo za piękną rymowankę swojej obserwatorce Joannie Kotowskiej.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5