Ząbrowo, gmina Iława || Ma wielkie serce do dzieci

2020-10-23 19:30:00(ost. akt: 2020-10-23 14:44:20)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Dzieci dają mi wiele siły – mówi Beata Machcińska z Ząbrowa w gminie Iława, która od 14 lat prowadzi Rodzinny Dom Dziecka. Poznaj historię osoby, która otworzyła swoje serce na dzieci potrzebujące nowej rodziny.
Beata Machcińska z Ząbrowa nie przestaje się uśmiechać. Co więcej, jej śmiech jest tak zaraźliwy, że zaraz wszystkim w jej otoczeniu poprawia się humor. – Najbardziej lubię święta Bożego Narodzenia, kiedy wszyscy się zjeżdżają i jest najgłośniej.
A ma się kto zjeżdżać. Szóstka w rodzinnym domu dziecka: Julka, Wiktoria, Laura, Marta, Daria, Rafał. Do tego jedna wnuczka od córki i czwórka wnuków od dwóch rodzonych synów, którzy mieszkają już osobno, a na święta przyjeżdżają z mężami/żonami. Do tego najmłodszy syn. Oj, wtedy dopiero jest gwarno! Rodzinny dom dziecka pani Beata prowadzi od 15 lat, zaczynała jeszcze z mężem. Dziś jest już wdową. – Sama wychowuję swoje szkraby, bo cztery i pół roku temu zmarł mój mąż. Gdyby nie te dzieciątka, nie wiem, jak by się to potoczyło... – mówi pani Beata. – Dzieci dały mi tyle siły, życia, werwy... Mam dla kogo żyć i walczyć z przeciwnościami. W tych najtrudniejszych chwilach były dla mnie całym światem, po prostu wszystkim.


fot. archiwum prywatne


Miłość do zmarłego męża przerzuciła na dzieci. Najmłodsze ma 8 lat, dwie dziewczynki mają po 9 lat, kolejna dziewczynka 11, i najstarszy chłopiec 15 lat, a najstarsza dziewczynka właśnie skończyła 18 lat. – Weszła już w dorosłość – uśmiecha się pani Beata. – I teraz to już tylko od niej i ode mnie zależy, co dalej. To jest przecież dla niej dom, wychowaliśmy ją tutaj; wzięliśmy ją, gdy miała trzy latka. To jest jej dom, jest naszym członkiem rodziny. U nas jest jedność, wszystkie dzieci są moje.
Pani Beata ma wielkie serce, chciałaby pomóc wszystkim dzieciom w skomplikowanej sytuacji rodzinnej. – Niestety, wszystkim pomóc się nie da, ale na miarę moich sił i możliwości, również finansowych, staram się, by dzieci miały wszystko.
Przez 15 lat prowadzenia domu pani Beata i jej mąż pomogli już wielu dzieciom. – Mamy cały czas kontakty, oprócz pierwszej dwójki, która poszła do adopcji i dwójki, która została adoptowana przez rodziców w Hiszpanii. Z pozostałą szóstką dzieci mam kontakt do tej pory.
Hejty? Hejty się zdarzają. – Albo nieprzyjemności, delikatniej mówiąc. Wiele zależy od tego, na jakich biologicznych rodziców trafimy. Nie mówmy o tym – prosi pani Beata.


Z wnukami podczas świąt
fot. archiwum prywatne



– Zawsze starałam się coś zaoszczędzić i dzieciom coś kupić czy zorganizować wyjazd. Były miesiące trudne... Dzieci chorowały i wyjazd na rehabilitację pochłaniał wszystkie oszczędności – opowiada pani Beata. Nigdy nie narzekała.


Jak to się stało, że Beata Machcińska i jej mąż stali się rodzinnym domem dziecka? – Mieliśmy już trójkę dzieci, ale mimo to chcieliśmy jeszcze zaadoptować dziewczynkę. Zgłosiliśmy się jako rodzice adopcyjni i przeszliśmy szkolenie. Czekaliśmy rok, dwa lata... Zadzwoniły panie z ośrodka, proponując, że przekwalifikują nas na rodzinę zastępczą. Zgodziliśmy się. Przeszliśmy kolejne szkolenia. Pracownicy PCPR-u w Ostródzie zadzwonili, mówiąc, że mają dla nas cztery dziewczynki. Miałam dwie godziny na podjęcie decyzji! Zadzwoniłam do męża, a on decyzję zostawił mnie. Bardzo pragnęłam córeczki, a dostałam cztery! I tak się zaczęło. Dom był pełen siódemki dzieciaczków! Byliśmy zawodową rodziną zastępczą, a od 2012 roku jesteśmy zawodowym rodzinnym domem dziecka.

Edyta Kocyła-Pawłowska
ilawa@gazetaolsztynska.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5