PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Jestem ciekaw biegania po 80-tce – niezwykła historia Andrzeja Grabkowskiego

2020-07-25 10:15:49(ost. akt: 2020-07-25 08:52:19)
Andrzej Grabkowski na mecie Iławskiego Półmaratonu La Rive im. Antoniego Gierszewskiego

Andrzej Grabkowski na mecie Iławskiego Półmaratonu La Rive im. Antoniego Gierszewskiego

Autor zdjęcia: Michał Złotowski

Jedni zbierają znaczki lub strugając w drewnie poszukują siebie. Ja biegam – to mój sposób na codzienność. Sport w moim życiu był zawsze, podobnie jak literatura. Pasja czytania to zasługa mojej mamy. Jak miałem 5 lat zaprowadziła mnie to biblioteki.
Dzień bez chwili z książką zdarza się naprawdę rzadko. Dzień bez sportu w kategorii 70+ jest częstszy. To, że go nie ma, nie oznacza, że nie oczekuję spotkania z nim o następnym poranku. Mojego pokolenia do sportu nie trzeba było namawiać. Sprawność fizyczna w powojennym okresie decydowała o wielu rzeczach.

Miałem dwa lata jak z rodzicami w 1949 r przyjechaliśmy z centralnej Polski do Susza. To co trudne w historycznej ocenie tych czasów, dla naszego pokolenia było normalnym życiem. Szkoła podstawowa na początku lat 50-tych kręciła się nauką z wychowaniem fizycznym jako oddzielną lekcją. Do dziś pamiętam sylwetkę nauczyciela w-fu. Ryszard Koziorowski uczył nas lekkiej atletyki. Potrafił przekonać do sztuki zmęczenia. Dwie nogi i pęd do przodu nie wymagały nakładów finansowych.

W szkole średniej przy stoczni Komuny Paryskiej w Gdyni w-fu uczył – wtedy wydawało mi się bardzo stary nauczyciel. Facet po 60-ce z nieprawdopodobną dla nas sprawnością imponował. Lekcja z nim to nie było wio i do przodu. Łączył wysiłek z przekazem edukacyjnych bio-treści w sposób doskonały. To też osadziło się we mnie głęboko.


W wojsku przydała się moja sprawność. Byłem wieloboistą. Pod okiem por. Piekarskiego na stadionie olsztyńskiej Gwardii trenowałem nie tylko sprint. Sport prowadził mnie przez życie. Lata 60-te, to przygoda z piłką nożną. Byłem szybki. Grałem w ataku z Unią Susz trenując z trenerem Bochenkiem. Potem iławski Jeziorak z trenerem Otolskim, który wpajał w nas szacunek do przeciwnika, ucząc twardych zasad piłkarskiego rzemiosła.

Pamiętam jak graliśmy w Grudziądzu z Olimpią. Na stadionie pojawił się Bronisław Malinowski. Biegał wokół po żużlowej bieżni cały mecz łącznie z przerwą. Dla mnie kosmos wysiłku wtedy. Jak można tak długo wytrzymać? Nigdy nie byłem typem wytrzymałościowca. Nie lubiłem tych akcentów na piłkarskich zajęciach. Może ten widok zdecydował o tym co teraz robię.

Start w dorosłe życie. Koniec piłki nożnej. Rodzina, praca, dom, dzieci. Kierat codzienności u mnie nie oznaczał rozbratu ze sportem. Jeździłem do lasu biegać. Czasami przemykałem do niego w nocy. Nie wypadało afiszować się ze swoją pasją. Znaczące spojrzenia zatrzymywały najodważniejszych. Nie wypada. Jak to, dorosły facet i tak się wygłupia. Podejrzana sprawa.
Po lasach biegałem sobie i muzom. Dokładałem rowerowe wycieczki na sprzęcie pospawanym z tego, co tylko udało się znaleźć. Tak wtedy szukałem sprawności. Ten czas był przeznaczony tylko dla mnie.

Pojawiający się w kioskach Przegląd Sportowy w ilości dwóch sztuk dzieliliśmy w rezerwacji z p. Szeflerem. Stare dzieje, jednak artykuły w nim pamiętam do dziś. Przemyślany początek amatorskiego biegania zaczął się około czterdziestki. Zaburzenia rytmu serca pojawiały się już wcześniej. Byłem odważny jak teraz patrzę na to. Sam wyczuwałem i mierzyłem tętno. Powoli zanurzałem się w tempo biegów. Szukałem w sobie zrozumienia bezpiecznego wysiłku. Powoli z wyczuciem pokonywałem kilometry. Na szczęście nie byłem sam. Opiekował się mną dr Bortkiewicz. Ufał mi, że nie przegnę. Myślę, że wyczuwał moją fizyczną stronę i rozumiał ją. To jemu zawdzięczam stabilizację moich kardio-niedomagań.


Wielu z nas chciałby iść pobiegać, posmakować zmęczenia zapamiętanego z młodości, zakopanego w głębokiej pamięci białkowej. Boimy się jednak zaufać organizmowi, który stał się w odczuciach obcy. Myślę, że to jest główny powód ucieczki od sportu starszego pokolenia. Nie wolno zaniedbywać fizycznej strony życia, bo wszystko się rozjeżdża. Jak zaczął się bum biegowy w Polsce, wskoczyłem w tryb startowej zabawy razem ze wszystkimi. Potem zaczęła się rywalizacja. Puchary i życiówki wciągały. Jednak zawsze dbam o to, aby po przekroczeniu linii mety rozpoznawać znajomych na niej i rywali obok. To też zasługa Radka Burzy. Pokazał mi jak podchodzić do startów i treningu.

Mam za sobą 30-ci lat amatorskiego biegania. Jestem najstarszym biegaczem z powiatu iławskiego. Bieganie mi służy – czuję to. Dla mnie to też forma medytacji, Skupienia się na sobie, aby zrozumieć innych. Jest jak yoga, którą coraz bardziej rozumie moja córka. Nie myślę, że robię to dla zdrowia. Mam satysfakcje jak sobie uświadamiam, że daje mi je.


Nie tłukę na siłę kilometrów prowokując los. Lubię różnorodność przestrzeni, trasy i szybkości. Muszę się bawić wysiłkiem. To mnie motywuje i wyciąga na następny trening. Biegam po 30 km w tygodniu. Teraz z tym kilometrażem zaliczam półmaraton. Maraton nie jest moim marzeniem. Dziwię się młodym jak po kilku miesiącach sięgają po niego. Widziałem mnóstwo ludzi podczas ponad stu startów po rowach ze spuszczoną głową porażki. To smutny widok nie tylko dla mnie.
Jeden raz ambicja podczas iławskiego pólmaratonu La Rive poniosła mnie na końcówce. Wszystkie paliwo zużyłem już wcześniej. Dziwię się, że dobiegłem. Nie pamiętam radości ukończenia. To przestroga – ambicja to ostatnia deska ratunku dla przegranych.

Człowiek bez wyzwań – to koniec zabiegania o życie. Jestem ciekaw biegania po 80-ce. Mam nadzieję na te doświadczenia. Zapytałem starszego z kategorii wiekowej biegającego kolegę - czy coś cię boli? Spojrzał na mnie z uśmiechem i potruchtał na start…
Andrzej Grabkowski – to on mi o sobie opowiedzia

Trening 20-26 lipca – pamiętajmy o zasadzie. Wolniej jedziesz, dalej…
poniedziałek – rozbieganie z 5x30 skip A lekko pod górkę i w nawrocie luźna przebieżka 20 sek. p. 2 min - 8-10 km
wtorek - trening siły ogólnej i rolowanie – podtrzymuj komfort sprawności. Można to zrobić po rozbieganiu.
środa – wolne od biegania.
czwartek –stadion WT – po rozgrzewce 3-6x 500m p. 2 min (tempo z rek. testu Coopera). W terenie 3-6x2 min. p.3min w podobnym tempie. Stadion wytrachtajmy na boso minimum 10 min - 6-8 km
piątek – wolne lub godzinny rower.
sobota – Rozbieganie (t-130/min) do wyboru km. A w nim 3-5 km po asfalcie (t-155/min). Reszta las.
niedziela – wolne od biegania. Popływać nie zaszkodzi.

Za tydzień. Ewa – czy w bieganiu chodzi tylko o wynik? Jubileuszowy odcinek

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. BOLKO #2952664 | 176.221.*.* 25 lip 2020 17:07

    Taj jest masz pan rację że nieporozumieniem jest by dzieciaki zapisywały się do Półmaratonu. Do tej konkurencji należy się przygotowywać dość długo, nie zaś wpaść i zapisac się na start a potem zdychać...

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Lulek #2952704 | 176.221.*.* 25 lip 2020 20:32

    Po diabła wy biegacie, nogi są do chodzenia. A potem ortopeda się kłania by stawy biodrowe i kolanowe wymieniać. Gdybyście płacili za wymianę to niejeden by leżał na znak i knigi czytał

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5