Fotografuje, maluje, gra na trąbce... Po prostu cieszy się życiem! [wywiad ze Stanisławem Blonkowskim, zdjęcia]

2020-02-29 08:57:43(ost. akt: 2021-03-06 07:13:59)
Wieloletni zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Susz, dziś emerytowany leśnik, wciąż aktywny w swojej branży. Człowiek o ogromnej wiedzy, o wielu pasjach, zawsze chętny do rozmowy, do opowiadania o przyrodzie i tajnikach jej życia. Nie ma chyba ucznia w gminie Susz, który nie zetknąłby się ze Stanisławem Blonkowskim w szkole podczas spotkań przyrodniczych, pogadanek na temat ekologii.
Autor niezliczonych zdjęć przyrody powiatu iławskiego, szczególnie jednak lasów Nadleśnictwa Susz. Poza pasją przyrodniczą Stanisław Blonkowski aktywnie uczestniczy w życiu gminy Susz, jako radny obecnej kadencji, pełniący zacną funkcję przewodniczącego Rady Gminy Susz. Ma jeszcze kilka fascynujących hobby, o których nam opowiedział.

Skąd się wzięła w panu miłość do lasu?
- Wypada zacząć od początku. Urodziłem się na jednej z mazowieckich wiosek, aczkolwiek rodzice nie byli rolnikami. Mój tato podczas okupacji był żołnierzem AK i po wojnie żeby uniknąć prześladowań nowej władzy przeniósł się wraz z rodziną do domu swojej siostry właśnie na wieś. Nie na wiele to się zdało, bo trafił na kilka lat na Rakowiecką jako więzień polityczny. Dom wujostwa położony był na końcu wsi, na skraju lasów. Oczywiście nie były to tak wspaniałe lasy jak na naszym Pojezierzu Iławskim ale dla mnie, małego dziecka, wystarczająco fascynujące. To właśnie tam zaczęła się moja wielka, leśna miłość. Miałem jeszcze krótki warszawski epizod, bo tam rozpocząłem swoją edukację. Siostra mamy, moja chrzestna, kobieta o wielkim sercu, nie mając własnych dzieci chciała w ramach pomocy ekonomicznej zabezpieczyć mi wykształcenie. Pomimo, że jak na owe siermiężne czasy opływałem niemalże w luksusach (kino, teatr, muzea a nawet jeden z pierwszych telewizorów), tęskniłem za mazowieckimi krajobrazami, morenowymi wzgórzami i okolicznymi lasami. Powrót do wiejskiej szkoły oświetlanej naftowymi lampami, do której miałem niemalże 5 kilometrów okazał się szokiem. Nie dość, że miałem warszawski akcent to jeszcze wcześniej widziałem rzeczy o których moi klasowi koledzy mogli tylko pomarzyć. Przez pierwszy okres uchodziłem za dziwoląga. Las był panaceum na wszystkie moje ówczesne problemy. W domu było zawsze bardzo dużo książek. Tato czytał nam je codziennie przy lampie, gdy byliśmy już w łóżkach. Miłość do książek została mi na całe życie. Pamiętam, jak olbrzymie wrażenie zrobił na mnie Pięcioksiąg przygód Sokolego Oka. W swoich dziecięcych marzeniach chciałem być jak Tropiciel Śladów. Dziś interesuje mnie także inna literatura. Przeczytałem wiele książek naszej noblistki Olgi Tokarczuk i uważam, że są fascynujące.

Pachnący świeżą farbą drukarską dwunasty z kolei album będący fotograficzną opowieścią o lasach Nadleśnictwa Susz

W jakim domu pan wzrastał?
- W domu byłem wychowywany w duchu patriotycznym, zupełnie odmiennym od ówczesnej propagandy. Gdy byłem nieco starszy tato przedstawił mnie swojemu znajomemu nadleśniczemu. Wtedy się o tym głośno nie mówiło ale dziś już wiem, że on też był żołnierzem AK. Być może znali się z konspiracji. Zapragnąłem jak on być leśnikiem. Na to jednak musiałem troszkę poczekać. Dopiero po ogólniaku dostałem się do dwuletniej pomaturalnej Państwowej Leśnej Szkoły Technicznej. Potem, już zaocznie, kolejne stopnie leśnego wtajemniczenia: studia inżynierskie na Wydziale Leśnym ówczesnej Akademii Rolniczej (Obecnie Uniwersytet Przyrodniczy) w Poznaniu, studia magisterskie na SGGW w Warszawie i dwukrotne studia podyplomowe. Te ostatnie w leśnych ośrodkach naukowo – badawczych Republiki Czeskiej, Niemiec i Szwecji. W sumie 22 lata w różnych szkolnych ławkach. Zawodowo wiele lat zgłębiałem wiedzę na temat genetyki leśnej, ale to myślę, że jest temat na zupełnie inny wywiad.

Kto tu się na kogo gapi?, fot. Stanisław Blonkowski

Fotografia niejako naturalnie wywodzi się z obcowania z naturą. Jednak nie wszyscy miłośnicy lasu i przyrody zaczynają robić zdjęcia. Trzeba mieć w sobie duszę artysty… Rozumiem, że pan taką posiada?
- Dusza artysty? Mam na to swoją definicję. Otóż o każdym, kto potrafi dostrzec wokół siebie piękno, a tym bardziej piękno przyrody, można powiedzieć, że ma duszę artysty. Fascynacja fotografią zrodziła się u mnie właśnie w czasie mojego pobytu w warszawskiej podstawówce. Wujek u którego mieszkałem, człowiek na owe czasy majętny, miał radziecki aparat Zorkij 3 C. Zapragnąłem też taki mieć i po wielu latach, już w ogólniaku, pracując w prywatnej cegielni po kilkanaście godzin dziennie, w końcu spełniłem swoje marzenie. Kupiłem go w komisie za cenę równą miesięcznej pensji leśniczego. Mam go do dzisiaj, pomimo że jest już tylko pamiątką.

Żuraw – Tajemniczy Olbrzym, fot. Stanisław Blonkowski

Co szczególnie lubi Pan fotografować i dlaczego?
- Ulubionym motywem moich zdjęć są ptaki, od maleńkiego 6 gramowego strzyżyka do 1000 razy cięższego bielika. Szczególne miejsce w moich fotograficznych przygodach zajmują żurawie. Te niezwykle płochliwe ptaki wymagają budowy specjalnych czatowni, gdzie na jesiennych zlotach można je fotografować o świcie zanim polecą na żerowiska. Najlepiej wtedy przenocować, żeby już o świcie być przygotowanym do zdjęć. Również wiosną wokół roztacza się feeria dźwięków. Jak w symfonicznej orkiestrze mieszają się buczenie bąka, trele kosów i słowików, klangor żurawi, czasem poszczekiwanie saren. A wszystko to przy akompaniamencie żabiego chóru. Żadne pióro tego nie opisze, więc nawet nie będę próbował.

Jak widać nie samymi żołędziami odżywa się sójka, fot. Stanisław Blonkowski

Jak wspomina Pan początki przygody z fotografią?
- Na dobre moja przygoda z fotografią zaczęła się wraz z zakupieniem pierwszej cyfrowej lustrzanki i wydaniu pierwszego fotograficznego albumu o lasach Nadleśnictwa Susz. W zeszłym roku wyszedł mój dwunasty z kolei album. Nie licząc wznowień i folderów w sumie to kilkanaście tysięcy egzemplarzy. Wszystkie są fotograficznymi opowieściami o pięknie naszej przyrody. Liczne z nich trafiło do wielu krajów Europy, a to za sprawą Triathlonu, gdzie stanowią dodatek do nagród. Od czterech lat publikuję felietony w jednej z lokalnych gazet, o przyrodzie ale również o czyhających na nią zagrożeniach. Wcześniej pisałem do aperiodyku Skarbiec suski. Wszystkie są ilustrowane fotografiami.

Pięcioraczki bociana czarnego. Zjawisko niezwykłe, fot. Stanisław Blonkowski
Pięcioraczki bociana czarnego. Zjawisko niezwykłe

Wiem, że aktywnie uczestniczy pan w życiu szkół nie tylko suskich…
- To prawda. Pogadanki, prelekcje, wykłady dla słuchaczy przedszkoli, szkół różnych szczebli i uniwersytetów trzeciego wieku są ilustrowane slajdami o cudach naszej przyrody. Ponieważ cały czas mienię się hobbystą, traktuję tą moją działalność jak przygodę, ale również sposób na to, żeby intelektualnie nie zardzewieć. Plan na najbliższy czas to cykl wykładów, które będą podzielone na trzy bloki tematyczne: piękno przyrody, aktualny stan zaśmiecenia lasu i ostatni punkt, czyli co możemy z tym zrobić. I tu dotkniemy tematu ekologii, segregacji śmieci itd. Wykłady wygłoszę w szkołach wiejskich. Pomysłów na kolejne przedsięwzięcia mi nie brakuje.


Nadleśnictwo Susz zajmuje ogromny obszar, bo ponad 23 tysiące hektarów, z czego ponad 21 ha to lasy. Teren nadleśnictwa charakteryzuje niebywałe bogactwo przyrodnicze, czego najjaskrawszym przykładem jest obecność około 90 gniazd bielika, orlika krzykliwego, rybołowa, kani czarnej i rudej oraz bociana czarnego – czytamy na stronie Nadleśnictwa Susz. To rzeczywiście miejsce szczególne…
- Przed laty, kiedy jeszcze byłem czynnym zawodowo leśnikiem, polecono mi przygotować referat na jakąś dużą konferencję, na temat "Strefowa ochrona ptaków w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie (RDLP), na przykładzie Nadleśnictwa Susz". Konferencja miała bardzo wysoką rangę, więc i materiały zbierałem skrupulatnie. Dlatego mogę stwierdzić, że 5 RDLP (spośród 17) ma w sumie mniej gniazd ptaków chronionych strefowo niż jedno Nadleśnictwo Susz. Z pewnością powód do dumy, ale również wynik wyjątkowo ekologicznego podejścia do gospodarki leśnej naszych leśników.


Tereny Nadleśnictwa Susz obfitują także w różnorodną zwierzynę… Czy zdarzało się Panu spotkać w lesie szczególnie rzadkie zwierzęta, co to były za spotkania?
- Tu trzeba doprecyzować słownictwo. Otóż zwierzyna to zwierzęta łowne. Bytują tu zające, kuny, jenoty, lisy, bobry, sarny, jelenie, łosie i dziki, tym ostatnim przez ludzką głupotę szykuje się prawdziwy armagedon. 29 ptaków jest chronionych unijną dyrektywą ptasią. Można wymienić mnóstwo zwierząt nie będących zwierzyną łowną. Nasze pola, łąki, jeziora, lasy są miejscem bytowania około 160 gatunków ptaków. Na stałe zadomowił się wilk, czasem widywany jest ryś, ale w myśl przysłowia, że „jeśli ty widziałeś rysia, to znaczy, że ryś widział ciebie 1000 razy”, nie jest on często widywany.

Mówi się, że w lasach Nadleśnictwa Susz pojawiają się wilki. Czy spotkał się Pan kiedyś oko w oko z wilkiem?

- W sumie na całym Pojezierzu Iławskim jest około 30 – 40 wilków. Miałem kilka razy spotkania „oko w oko”, chociaż rzadko w takich przypadkach jest pod ręką aparat. Raz mi się udało.

Jednak fotografia to nie jedyne pana hobby. Słyszałam, że również pan maluje, a nawet gra na trąbce…
- To wszystko prawda. Owszem, od czasu do czasu maluję. Troszkę obrazów wisi na ścianie naszego salonu, większość gdzieś u przyjaciół. Ostatni obraz panoramy Susza podarowałem burmistrzowi Jarmen, miasta partnerskiego z okazji 750 - lecia tej miejscowości. Wzbudziło to niezwykle serdeczny aplauz uczestników uroczystości bo tam w bogatym kraju wysoko ceni się hand arbeit (ręczną robotę). Maluję głównie leśne krajobrazy. Zdolności malarskie wraz z pozostałą trójką rodzeństwa odziedziczyłem po mamie. Ot, zwykła genetyka, żadna w tym moja zasługa. Zdarza mi się także grać na trąbce – w tej dziedzinie jestem samoukiem. Czas? Mam cudowną Żonę, która toleruje moje „artystyczne” fanaberie.

Panorama Susz. Olej na płótnie. Obraz podarowany burmistrzowi Jarmen, miasta partnerskiego Susz z okazji 750-lecia powstania, autor Stanisław Blonkowski

Czy jest pan grzybiarzem? Jeśli tak, to czy ma pan swoje tzw. miejscówki na prawdziwki? Nadleśnictwo Susz słynie z takich miejsc, choć konkretne miejsca często są owiane tajemnicą….
- Uwielbiam zbierać grzyby i chociaż jesień zawsze przypomina mi o upływie czasu to nie mogę się jej doczekać. Oczywiście, jak każdy grzybiarz mam swoje tajemne miejsca, co pozwala mi stwierdzić, że grzyby zbieram, a nie ich poszukuję.


Jezioro Jasne, autor Stanisław Blonkowski


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



POLECAMY USŁUGI NASZYCH PRENUMERATORÓW

"Salon Margaret" - lśniące kolory, piękne i zdrowe paznokcie bez uczuleń. Mój profesjonalizm i nieskończone pomysły spodobają się każdej kobiecie



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. swojak #2877804 | 176.221.*.* 29 lut 2020 10:35

    z posiedzeń, prowadzonych przez radną Ewe w Iławie.. Najbardziej przypadł mi do gustu obraz, taki żywy, Jeziora suskiego. Zobaczymy si e na przejażdżce po Jezioraku stateczkiem jak będzie już ciepło.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5