Biblioteka to dla niego cały świat

2020-02-03 19:13:13(ost. akt: 2020-02-03 18:50:09)

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Znacie Witka? Oto Witek. Ma Zespół Aspergera. Od 6 lat pracuje w bibliotece. Swoje zajęcie od zawsze nazywa pracą, choć zatrudniony jest od miesiąca. Wcześniej odbywał staż i był wolontariuszem. Starania o jego zatrudnienie trwały kilka lat.
Witek ma elektryzujące brązowe oczy. I przez pierwsze dwadzieścia - trzydzieści minut tylko te jego oczy do mnie mówią. On wtrąca półsłówka, na moje pytania odpowiada głównie Ewa Błażejczyk, jego mama. Ale to tylko pozory. W rzeczywistości Witek jest bardzo samodzielny. I jest gadułą, ale tylko na konkretne, jego interesujące tematy. Czyli: science fiction. Komiksy (które też tworzy). Gry planszowe. Seriale futurystyczne. Książki. - Potrzebuje wysłuchania - mówi jego mama. Książki z serii o Harrym Potterze potrafi opowiedzieć na wyrywki. W podstawówce czytał Biblię i opowiadał ze szczegółami wszystkim, którzy chcieli słuchać. - Żałuję, że nie omawialiśmy książki "Stary człowiek i morze". Czekałem na to - mówi ze smutkiem. W szkole podstawowej nr 3 lubił język polski i historię, matma była "blee". - Największe problemy były z myśleniem abstrakcyjnym - opowiada pani Ewa. - Nie mógł pojąć, jak odczytywać godziny, co to jest masa i pojemność.
Powtarzał rok przedszkola. - Około 4 roku życia nadal słabo mówił, po jego zachowaniu też widzieliśmy, że coś jest nie tak - mówi mama. Zaczęło się diagnozowanie, dopiero około 11 roku życia trafił do poradni autystycznej.
W szkole zostawiono go również na rok, za namową warszawskiej profesor Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, która stworzyła dla Witolda autorski program nauczania tych obszarów, z którymi miał problemy. - Dużo zawdzięczamy Marlenie Michalak - mówi pani Ewa. To logopedka, która kilka lat prowadziła Witolda, przecierając wszystkie ścieżki, wymyślając metody, które na niego działały.
Kiedy w kolejnym roku dopisano go do innej klasy, nie mógł sobie znaleźć w niej miejsca. Pod koniec trzeciej kasy nie chciał już, żeby mama go odprowadzała. Szedł sam nad jeziorem, a na przejściu dla pieszych miał przykazane przechodzić z innymi. Potem przy kościele, przez tory, bo taką trasę wymyśliła rodzina. To miało zapewnić i bezpieczeństwo, i względną samodzielność. W gimnazjum na Osiedlu Podleśnym Witek czuł się źle. - Bardzo mu dokuczano - wspomina pani Ewa. - Spacerował przy pokoju nauczycielskim. Jest bardzo wrażliwy na dotyk i czasem wystarczyło, że ktoś go delikatnie palcem... - mama wzrusza się na samo wspomnienie. Dokuczali rówieśnicy, ale z nauczycielami miał dobry kontakt. Szczególnie z Sewerynem Szczepańskim, sąsiadem i historykiem, który uczył Witka przez trzy lata. - Już na pierwszych lekcjach pokazał swoją elokwencję i zamiłowanie do książek. Chyba mieliśmy do siebie szczęście, że się spotkaliśmy. On wykazywał niestrudzoną chęć zdobywania wiedzy z książek, a ja miałem ucznia, któremu mogłem podrzucać kolejne tematy do analizy. Historia była jego jednym z ulubionych przedmiotów, ale prawdziwą pasją była fantastyka naukowa i komiks.

Potem poszedł do liceum w "budowlance", gdzie nauczanie miał indywidualne lub wyłączające: częściowo lekcje oddzielnie, jeden na jednego z nauczycielem. Tę placówkę wspomina dobrze, nawet po skończeniu szkoły czasem tam zaglądał. Duża w tym zasługa wychowawczyni, Małgorzaty Wolańskiej, która uprzedziła współ-uczniów, że ma ich na oku. Witek był bezpieczny.
Dziś dobrze funkcjonuje sam, ale w odwodzie są bliscy. Umie sam zrobić zakupy. To jego codzienny obowiązek. Do tego chodzi na zajęcia w "Promyku". Trenuje karate, pływa w basenie. Jeździ rowerem, ale tylko blisko domu. Chyba że z tatą, Tomaszem, wtedy dalej.
Dobrze wie, że ma Zespół Aspergera (ZA): - Jakoś mi to w życiu nie przeszkadza - mówi, kiedy już powoli otworzył się na rozmowę. - Ja mam być przykładem dla innych? - pyta zdziwiony, kiedy opowiadamy mu o idei artykułu na jego temat.

Sposobem na otrzymanie przeze mnie kredytu zaufania okazały się prace plastyczne. Kiedyś, w podstawówce, wygrał magnetofon w konkursie plastycznym o straży pożarnej. A dziś jego prawdziwy konik to rysowanie futurystycznych komiksów. - To kilka lat pracy - chwali syna pani Ewa. - O, widzę, że trochę koloru wprowadziłeś - mówi zaskoczona, bo dawno jej tej teczki nie pokazywał. To nie są rysunki robione z marszu. Ostro natemperowane ołówki grafitowe z drewna cedrowego i do roboty! Najpierw rysuje bohaterów, opisując ich dokładnie, który jakiej jest rasy, który nastawiony wrogo, a który przyjaźnie, z jakiej planety pochodzi, czym się charakteryzuje. - Mamo, nie mieszaj mi w tej teczce! - pilnuje porządku w rysunkach, które zawsze nosi w plecaku. I zdejmuje drobinkę brokatu z policzka mamy.


Te płachty z postaciami i miastami to wprawki, posłużą za podstawę do stworzenia opowieści w formie komiksu. - Wie pani, jak to jest w komiksach? Kiedy postacie coś mówią, to chmurki wszystko zasłaniają. A ja tam wolę taki dolny tekst. A to narysowała pani dyrektor - pokazuje z dumą.
Witek ma 25 lat. Pracuje na 1/4 etatu. Na pomysł zatrudnienia go wpadła Kinga Groszkowska, dyrektorka połączonych instytucji: Miejskiej Biblioteki Publicznej i Powiatowej Biblioteki Publicznej. Droga od pomysłu do realizacji trwała kilka lat. Witek trafił do biblioteki w 2014 r.

Agata Steiner-Dembińska, wicedyrektor Powiatowego Urzędu Pracy, mówi: - Osoba, o której mowa, korzystała dwukrotnie ze stażu w Bibliotece Miejskiej, dzięki któremu mogła zdobyć kwalifikacje i doświadczenie zawodowe - w 2016 na stanowisku bibliotekarza, w 2017 roku na stanowisku informatyka. Staż był organizowany przez nasz urząd, stażysta otrzymywał stypendium finansowane ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Taka forma wsparcia jest przewidziana również w tym roku. Jest to szczególnie ważne, bo osoby z niepełnosprawnościami z prawem do renty nie mogą być zarejestrowane jako osoby bezrobotne i nie mogą skorzystać z form finansowanych z Funduszu Pracy. Dla pracodawcy jest to korzyść w postaci bezpłatnego stażu - przez te kilka miesięcy może on przygotować sobie osobę do pracy na danym stanowisku, nie ponosząc żadnych kosztów, a potem zatrudnić ją i za część wypłacanego wynagrodzenia otrzymywać refundację z PFRON-u.

Wspieranie osób niepełnosprawnych leży w kompetencji powiatu. Bartosz Bielawski, starosta powiatu iławskiego, opowiada: - Zwróciła się do mnie pani dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Iławie z prośbą o wsparcie w kwestii zatrudnienia w tej jednostce osoby, która od wielu lat z tą jednostką współpracuje na zasadzie wolontariatu. Zgodziłem się, skoro Miejska Biblioteka Publiczna realizuje zadania powiatu w zakresie działań biblioteki powiatowej, na mocy porozumienia z 2017 roku. Cieszy mnie fakt, że można w ten sposób pomoc osobie z niepełnosprawnością.

Kinga Groszkowska namawia: - Nie bójmy się zatrudniać osób niepełnosprawnych, bo one mogą być niepełnosprawne w pewnych tylko obszarach, posiadać umiejętności, które świetnie się w różnych zawodach sprawdzą. Na przykładzie Witka - on się świetnie czuje i sprawdza w bibliotece. Osoby do niego podobne mogłyby się sprawdzić na przykład w pracy w magazynie. Witek ma wiele zalet. Na przykład nie kłamie - mówi Kinga. - Pilnuje porządku jak mało kto.
- To prawda - śmieje się mama Witka. - W pokoju, zwłaszcza na biurku, nic nie może zmienić miejsca, bo syn zaraz zwraca uwagę. Przecież on zawsze wszystko odkłada na miejsce.

Lubi czuć się potrzebny. Zajęcia wakacyjne czy feryjne dla dzieci? Witek pierwszy do pomocy! Ma dużo cierpliwości. A dzieci lubią go słuchać. W bibliotece można go zazwyczaj spotkać między godziną 10:00 a 13:00. Chociaż czy rzeczywiście można go spotkać, skoro ciągle gdzieś biega? - Przenoszę skrzynki z książkami, roznoszę korespondencję, chodzę na pocztę. Dostarczam plakaty na przykład do szkół. Raz do roku rozkładam nowe komiksy, których kupno sugerowałem. Uczę się samodzielności- mówi Witek.
Witek ma starszą o 3 lata siostrę. Ania, choć na odległość, z Gdańska, wspiera pasje brata, kupi czasem plastyczne akcesoria, wesprze dobrym słowem, podyskutuje o serialu. Da pogłaskać szczeniaka, którego ma z mężem. O, zwierzęta to kolejna miłość Witka. W domu rodzinnym są aż trzy koty. A kiedy okazuje się, że też mam kota, rozwiązuje się Witkowy język, opowiada o kotach własnych i bibliotecznych.
- Witek ma niewiarygodną pamięć - mówi Kinga. - Pilnuje mnie, czy obejrzałam już wszystkie filmy i seriale science fiction, bo jak nie, to z chęcią mi opowie (śmieje się).
WITEK MA Zespół Aspergera. Ale nie JEST aspergerowcem. Jest nie tylko osobą z niepełnosprawnością. Istnieje wiele innych słów, które go określają. Nie tylko te dwa: Zespół Aspergera. Jest synem, bratem, wnukiem, rysownikiem. A teraz jest też pracownikiem.
Kinga: - Chciałabym, żeby inne samorządy, inni pracodawcy w ogóle zobaczyli, że można! Że nie jest to uciążliwe. Że przynosi korzyści. Nawet jeśli na początku wkład w rozwój wzajemnych kontaktów jest większy, to czas to weryfikuje i pokazuje, że jest coraz lepiej.
Ci, którzy znają Witka, widzą, jak bardzo się rozwija, również dzięki pracy wśród książek i ludzi. Socjoterapeuta Jakub Chejna pierwszy raz spotkał go prawie 10 lat temu, kiedy prowadził zajęcia profilaktyczne w szkołach z ramienia Ośrodka Psychoedukacji w Iławie. Później, kiedy Witek był już pełnoletni, uczestniczył w prowadzonych przez Chejnę grupowych zajęciach organizowanych stacjonarnie przez ten sam Ośrodek. - Niedawno byłem w Bibliotece Miejskiej w Iławie i mieliśmy okazję przez chwilę porozmawiać - opowiada nam socjoterapeuta. -
Witek opowiadał o swojej pracy, jaki jest z niej dumny. Widać było, że jest zadowolony i bardzo mu na niej zależy. Zmienił się. W rozmowie był bardziej otwarty i komunikatywny.
Jakub Chejna podkreśla w rozmowie z nami, że dla osób z Zespołem Aspergera praca odgrywa bardzo ważną rolę. - Pozwala na niezależność, szacunek, przynosi korzyści finansowe, podnosi poczucie własnej wartości i wpływa pozytywnie na relacje interpersonalne, które, jak wiadomo, nie są mocną stroną u osób z zespołem Aspergera.
Także pracodawca może odnosić wymierne korzyści zatrudniając osobę z ZA. Dofinansowanie na stworzenie stanowiska pracy oraz inne profity finansowe to jedna z nich. - Inne natomiast - podkreśla Chejna - to możliwość zatrudnienia osoby, dla której praca wpisująca się w obszar jej zainteresowań stanie się nadrzędną wartością. Pracownicy z ZA są znani ze swojej sumienności, dokładności i punktualności. Są bardzo szczegółowi i charakteryzują się dużym zaangażowaniem w wykonywaniu zleconych im zadań. Osoby te cechuje także wysoki iloraz inteligencji. Osobami, u których zdiagnozowano ZA są m.in. Antony Hopkins i Courtney Love. Cechy osób z ZA przypisuje się także Einsteinowi, Newtonowi i Mozartowi.
Kinga Groszkowska nie boi się powiedzieć, że Witek jest potrzebny bibliotece. Ale i jej osobiście. - Głównie po to, żebym się czuła człowiekiem. A Witkowi jest potrzebna biblioteka. To nie jest jakiś specjalny ukłon z naszej strony. Bo Witek dużo wnosi do naszej pracy. Jest wrażliwy, więc i nas uwrażliwia. Korzyści są obopólne.
Witek podaje mamie płaszcz, a ona jeszcze odpowiada na ostatnie pytanie. Owszem, bardzo często myśli o tym, co będzie kiedyś. Ale dziś o tym nie rozmawiajmy.


Za wikipedią: Zespół Aspergera to całościowe zaburzenie rozwoju, mieszczące się w spektrum autyzmu. Obejmuje m.in. uporczywe trudności w zakresie umiejętności społecznych, trudności w akceptowaniu zmian, ograniczoną elastyczność myślenia przy braku upośledzenia umysłowego oraz ograniczone, wąskie i powtarzające się zachowania oraz zainteresowania. Objawy te ograniczają lub upośledzają codzienne funkcjonowanie. Granice zespołu Aspergera są bardzo nieostre.

Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl



Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5