PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Dbaj o siebie i się badaj. Nie czekaj, aż będzie za późno...

2020-01-05 11:13:44(ost. akt: 2020-01-05 11:22:34)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Jeden z wielu moich startów. Połówka dystansu za mną. To była ostatnia informacja docierająca do mnie. Nagle odcięło mi prąd. Moją metą okazał się SOR. Lekarze powiedzieli mi, że miałem szczęście. Niedotlenienie będące skutkiem niezaleczonego przeziębienia długo będę pamiętał.
Znam ten przypadek. Słyszałem o wielu podobnych. Zastanawiam się wtedy, czy to, co robimy, jest bezpieczne?

Bieganie to obowiązek pracy i wypoczynku. Również rozsądku wynikającego z nabywanych wraz ze stażem doświadczeń. Nauki na cudzych niestety czasami tragicznych błędach. Jeżeli człowiek jest zdrowy, to może biegać. Trudno to kwestionować. Zdrowie ma jednak wiele przestrzeni, które powinniśmy oceniać. Bieganie to potrzeba równowagi i zrozumienia wielu stron. A tych przybywa z każdym treningowym dniem.

Nie tylko sprawność krążeniowo- oddechowa jest najważniejsza w ocenie możliwości. Również oczekiwania dotyczące stawianych sobie celów powinny podlegać osądowi, aby nas chronić przed sobą samym.
Tak - to my sami dla siebie stwarzamy największe zagrożenie. To nie bieganie, a brawura w nim szkodzi. To nie bieganie, a nieprzestrzeganie podstawowych zasad dotyczących jego intensywności jest groźne.


Biegam od półwiecza i nie ma roku w ostatnich dziesięcioleciach, abym nie robił sobie bardzo dokładnego przeglądu lekarskiego. Dokonuję korekty obciążeń treningowych przyswajalnych z wiekiem. Wiekiem, który zaskakuje mnie podpowiedziami jak sobie radzić z błędami, od których nie jestem wolny.

Najbardziej niepokojące w tragicznych informacjach z tras maratonów jest to, że dotyczą one stosunkowo młodych ludzi. Starsi zawodnicy – amatorzy, mają inna historię młodości, inne motywacje i powody. Mają przede wszystkim spokój w podążaniu do mety.
Wiemy i godzimy się z nieuchronnością naszego trwania, ale nie powinniśmy godzić się z wieloma dotyczącymi biegania czy udziału w imprezach sportowych zachowaniami. Korona maratonów w rok to królewska niefrasobliwość, a nie powód do dumy z powodu pokonania królewskiego dystansu. Takie możliwości ma niewielu w nas – naprawdę niewielu czujących dystans i siebie w ultra.

Dlaczego tak się dzieje? Na pewno jedną z przyczyn jest endorfinowa pułapka, którą na siebie zastawiamy. Nagle stajemy się od tej potrzeby uzależnieni. To narkotyczny nałóg, niebezpieczny, napędzający nasze zachowania, prowokujący błędy. Już, natychmiast, na skróty - byle zaliczyć wymarzone dystanse startowe. I najczęściej nam się to udaje.


Brak tej rozwagi przynosi tragiczne informacje. Te zdarzenia dotyczą nie tylko polskich imprez. Tak się dzieje na całym świecie. Jesteśmy ludźmi i popełniamy takie same błędy. Mamy takie same niedoróbki ustrojowe stwarzające ryzyko podczas wysiłku.

Serce, cudowny narząd, może nas zawieść w katorżniczej pracy maratonu. Spokojnie w słodkim lenistwie naszego trwania 5-6 litrów krwi na minutę musi pompować do układu, w biegu 4-krotnie zwiększa swoje wysiłki, aby nas w nim wspomagać. Podczas startu to nawet 30-40 litrów przepływu przez nie w czasie minuty. Mnożąc to przez 3-5 godzinny wysiłek maratonu, to cysterna nawet o 10000- litrowej pojemności.

Czy nasza pompa jest gotowa na ten wysiłek? A może jest troszkę przegrzana przez brak odpoczynku po poprzednich startach?... Pamiętajmy, że musi w ciągu życia przetransportować 175 milionów litrów krwi w 2.5 miliardach uderzeń. Sprawdźmy więc jej sprawność w medycznej diagnozie. Mamy do tego prawo należne ustawą, które powinno być świadomym obowiązkiem.
Hipogikemia i odwodnienie, niedotlenienie, brak mikroelementów w organizmie - to główne przyczyny zasłabnięcia podczas biegu. To smutny widok wywołujący konsternację wśród kibiców i biegaczy.

Kontrolujmy i wyczuwajmy potrzeby w czasie startu czy treningu. Uczmy się czucia własnego wnętrza, zabezpieczajmy support podczas startów, ale też nie przesadzajmy w tym. Wspomaganie się odżywkami, pobudzanie w startach różnymi cudami w momentach w których możemy mieć podwyższone na skutek emocji ciśnienie, to balansowanie na linie. Masz być gotowy do zmierzenia się z maratonem wewnątrzustrojowo, a nie być napędzany emocjami. Ruszę, a później - jakoś to będzie. To zła myśl. To nr alarmowy.


Budź w sobie potrzeby powoli, naturalnie. Wsłuchuj się w nie. To najlepsza podpowiedź. Już nie jesteś tylko kowalem, ale również biegaczem swojego losu.

Trening 6-12 stycznia. Pomyślmy o badaniach lekarskich.
Poniedziałek. Wolne.
Wtorek. Rozbieganie 30 min + 1-4 x 400m łagodny podbieg p. 3 min - -8-12km
Środa. Wybieganie z 5-10 x 100m lekko z górki – 6-10 km
Czwartek. Sprawność ogólna na sali lub w domu.
Piątek. Wolne
Sobota. Rozbieganie 5 km + 3 x60-100m + 3-6 x 500m ( płaski teren) p. 3 min. w tempie testu Coopera. 10 – 16 km
Niedziela. Rodzinny spacer, basen.

Za tydzień – powieź, niewidzialna siatka wewnętrznej kontroli.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. kuna #2844721 | 176.221.*.* 5 sty 2020 17:23

    Wielu biega maratony dla popisu, co przynosi kalectwo psychiczne Oczywiście nieprzygotowani kompletnie. Dawniej znałem gościa który do maratonu warszawskiego przygotowywała sie 4 dni przed startem. Naprawdę, tak nie uwierzycie. On zakładał ze jego zajęcia związane z kulturę fizyczną dają mu uprawnienie kondycyjne do podjęcia pierwszego maratonu w życiu. Wystartował jeszcze w 10 maratonach w przeciągu 6 lat i odpuścił maratony bowiem nie odniósł satysfakcji społecznej.

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5