PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Jurek, ile dzisiaj? "Odpowiem, jak odpalę maszynę"

2019-11-12 12:11:34(ost. akt: 2019-11-12 12:19:45)
Jerzy Szymański, na najwyższym stopniu podium Senior Games

Jerzy Szymański, na najwyższym stopniu podium Senior Games

Autor zdjęcia: archiwum biegacza

Biegnie jak wielu młodszych wokół. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że Jurek Szymański to 1944 rok urodzenia. Patrząc na jego bieg nie odczuwam tego. Przecież w tym wieku, często z trudem przemierzamy małe kroki w codziennej egzystencji. A on biega.
Mówi, że w tym wieku, na pytanie: ile dzisiaj? odpowie jak odpali maszynę. Organizm sam zdecyduje na ile jest gotowy. Ci co ze sportem mają na bakier zastanawiają się: czy to normalne? Czy to dziw natury przemyka obok?

Jurek przepracował fizycznie na budowie pół wieku. Wcześniej, szkoła przeplatana pracą, też nie była łatwa. Tak zaczęła się nasza rozmowa… Szkoła z w-fem w okresie powojennym różniła się zdecydowanie od obecnej. Rzucona piłka na którą dzisiaj nie spojrzałby żadem uczeń, to była jedyna poza kilkoma gimnastycznymi ruchami sportowa rozrywka. Nauczyciele niewiele potrafili w tym temacie. Zresztą, to nie był czas potrzeb sportowych. Życie wokół to dopiero były igrzyska. Liczyła się tylko wartość w pracy. Tej fizycznej. Pracy, która uodporniła na zawirowania życia.

Po podstawówce, pogoń za zarobkiem. 10 km do pracy pieszo i z powrotem. Codziennie. Marzenie o rowerze zmaterializowało się po pierwszej wypłacie. Dojazd na nim przekształcił się w jakiś trening. Wyścigi kolarskie w powiatowych zawodach same się z tego zrodziły.


Trening - trudno go odnieść do obecnych zachowań zawodników. Wszystko na wyczucie, wg potrzeb. Teraz to procentuje. Ponad pół wieku temu takie poszukanie zmęczenia było naturalne. Więcej — jak czułem luz, mniej jak go nie było. Po prostu taka biomechaniczna samoróbka.
Partyzancki trening zaprowadził mnie na zawody LZS-ów. Z nich do kadry województwa. Obozy w Szczyrku, też na wyczucie. Starty biegowe, to dla mnie był awans społeczny. Tak wtedy to odczuwałem.

Jak każdy chłopak do wojska. Nie było przed nim ucieczki. Szkolenie z ideami należnymi tamtym czasom i resortowe ściganie w biegach narodowych urozmaicało służbę. Czołowe miejsca dawały trochę luzu w koszarowym życiu.

Koniec wojska, to koniec biegania. Zawód budowlańca to praca, praca, praca. Od rana do wieczora. 40 lat minęło – jak jeden dzień. Rzeczywiście tak było. Te czterdzieści lat to nie tylko czas, to również 20 kg do przodu na wadze. Coś z tym trzeba było zrobić. Spacery z żoną. Ona wolno, mnie jednak coś ciągnęło, aby szybciej. Żeby jej nie zostawiać, to 100m do przodu i z powrotem. Na początku wychodziło 500m, potem 1000 i coraz więcej, więcej. Znowu wszystko na wyczucie. To potrafiłem. Pamięć we mnie została. Coraz bardziej organizm odpowiadał na wysiłek. Podobało mu się to. Czułem mimo wielu lat przerwy, że powrót do ścigania jest możliwy. Tym bardziej, że pozbyłem się balastu 20 kg.

Grand Prix na warszawskiej Woli, to mój powrót do rywalizacji w kategorii 60 +. Zawdzięczam go synowi. Przy okazji remontu jego mieszkania w Warszawie namówił mnie na ten start.
2003 r. – 6 km po parku. Nie byłem ostatni. Lokum było, praca też dawała mi satysfakcję. Następne 4 biegi zaliczyłem i Grand Prix na II m w kategorii 60 + z pucharem. To pierwsza pamiątka. Ważna dla mnie. Tworzyła początek powrotu do odczuć młodości. Cudowne doznanie. To ono nas wiekowych biegaczy wygania na trasy.
I się rozkręciłem.


Półmaraton w Węgorzewie. Wcześniej 15 km w Strzemesznie. I odczucie, że - teraz to już nie chcę, ale muszę, postawiło mnie na starcie pierwszego maratonu. Bydgoszcz -Toruń. Później, maraton Mistrzostw Europy weteranów w Poznaniu. 4.10.50 sek. Jedenasty w Europie. Ładnie to brzmiało dla mnie.

W sumie kilkanaście maratonów. 4.04 na ME w Słowenii w Lublanie, kosztowało mnie ciut zdrowia. Dla mnie nizinnego chłopa, potworne góry. Pogoda fantastyczna, ale góry kosmiczne. Musieliśmy iść, bo podbiegi były niemożliwe.
MP weteranów 70+ w Lęborku. Przyjeżdżaj, zachęca kolega. To MP na 28 km. Jest długa góra, idź pod nią. To była dobra podpowiedz. Inni młodsi biegli. Dogoniłem ich. Wygrałem 70 + zdobyłem MP weteranów. Śmiejemy się, że to łatwiejsza kategoria. Trzeba tylko dotrwać do tego czasu.

Hala. Lubię ją. Startowałem 15 x w HMP weteranów. Chyba z 20 medali od 400 do 3000m. Mistrzostwa Polski to zawsze przeżycie. Podobnie jak międzynarodowy Senior Games zwycięski dla mnie. W 70 + wygrywałem wszystko jak nie było Zygfryda Libana. Jest dla mnie nie do ogrania na początku.

75 lat to granica w tej kategorii. Wchodzą młodsi i trzeba się z nimi dzielić miejscami. Startuję, nie dla zwycięstwa, czy miejsca. Mam radość z samego udziału. Wiem, że już nie poprawię maratonu w 3.47 w wieku 69 lat, czy połówki w 1.33 siedem lat wcześniej. Były w moich biegach śmieszne i trudne chwile. Śmiejemy się do tej pory z tego jak nie rozumiałem sędziów, gdy ominąłem matę czipową na mecie.

ME na Węgrzech. Pogoda Afryka. Pogotowie non stop zbierało biegaczy weteranów. Chcieli mnie zdjąć z trasy prawie na siłę. Dałem radę. Poczekałem na punkcie żywieniowym odpocząłem i dobiegłem w 4.24 min. Na 4-5 km przed metą przyszła burza. Deszcz nas zmoczył, a parujący asfalt dusił.

Dzieci są zadowolone, pomagają mi. Pytają się: co, jak, itp. Dziwią się że mam energię. Wnuki - oj radość. Razem 12. Chyba dobrze policzyłem.

Trenuję 3-4 razy w tygodniu i odpoczywam 1-2 dni, bez względu na porę roku. Jak się dobrze czuję do 10-12 km. Czasami tylko piątka. Nie robię rytmów, tylko wybiegania. Troszkę za dużo startowałem w kategorii 60 + i ciut przesadziłem. Musiałem zwolnić. Regeneracja po 70-tce ma już wolniejszy przebieg.

W stowarzyszeniu Kurzętnik Biega spotykamy się. Foto i ruszamy. Każdy swoje. Lubię startować w Iławie. Iławski Półmaraton dopieszcza bardzo najstarszych uczestników. Doceniam to.

>>> Jeszcze długo rozmawialiśmy z Jurkiem. Dzieli nas ponad 10 lat. To szmat kilometrów.

Trening 11-17 listopada.

Poniedziałek. Bieg Niepodległości. Dlaczego nie.
Wtorek. Duże spokojne rozbieganie po starcie z 5 x100m z górki.
Środa. Wolne jak był start w pon. Lub inna forma (rower, basen, siłownia, gra)
Czwartek. Rozruch, a w nim 5 x 20-40 szt. skip A + sprawność ogólna.
Piątek. Wolne
Sobota. Rozgrzewka 30 min + 3 x60-100m + 2-4 x 3 min. ( II zakres) – 8-14 km
Niedziela. wolne lub rower - tak z 10 km

Za tydzień – Każdy trening to sumowanie obciążeń.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5