PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Niezwykły klan Wacławskich i ich najdzielniejsza Wojowniczka

2019-09-09 18:03:46(ost. akt: 2019-09-09 18:06:32)
Krzysztof i Danuta Wacławscy

Krzysztof i Danuta Wacławscy

Autor zdjęcia: archiwum rodziny Wacławskich

Dzisiejszy odcinek to próba zmierzenia się z emocjami, które wywołuje u mnie iławski klan Wacławskich. Znam ich od zawsze. Niewyobrażalna dla większości odporność rodzinna na zmęczenie obejmująca dzieci i wnuki wirusuje nie tylko na najbliższych. Gdyby istniał rodzinny ranking amatorskiego sportu w Polsce, z tym klanem wszyscy musieliby się liczyć.
Opłaty startowe ponoszone przez nich przez lata to na pewno solidny samochód. Płacą czasami za to, aby płakać w wysiłku. To wybór tych, którzy nie boją się wyzwań przekraczających czasami maratońskie marzenia.

Zdanie przeczytane na jednym z lokalnych portali zatrzymało mnie w biegu:
…Potrzebujemy tego leku dla najdzielniejszej wojowniczki, która nas wspiera na każdym kroku i w żadnej sekundzie nie pozwala nam odczuć, że jest chora… - powiedziała Agata Wacławska – Matyjasik, podając prawdziwy powód, dla którego przez ponad 17 godzin, od 6.00 rano, płynęła non stop - przez Jeziorak, najdłuższe jezioro w Polsce. Prawie 30 km pod wiatr i wsteczną falę wydłużyło ten dystans o dziesiątki minut. Jest pierwszą kobietą, która zrobiło to, co inni z trudem halsując w żeglarskiej próbie, stawiają sobie za cel.

Wrócimy do Agaty. Dajmy jej chwilkę oddechu po tym, jak mówi: …podczas tego wyzwania matka natura sponiewierała mnie, jak tylko mogła, pokazując mi swoją moc. Tak bym ja mogła poznać swoją. Niedzielny sukces pozwolił mi uwierzyć, że wszystko jest możliwe.

Młodzi - jak mówi mi Krzysiek Wacławski - zdecydowali, żeby wyjść z problemem na zewnątrz. Pomocy i mądrych rad nie wolno odrzucać. Na początku nie zrozumiałem człowieka, który przeżył prawie pół wieku w sportowych zmaganiach. Ma na koncie 11 ironmenów Exstrememan Nagyatadt dających członkowstwo w elitarnym węgierskim klubie ironmena. To nie tylko ironman, „w piekle Nagyatadt”, jak mówią o tym starcie jego węgierscy przyjaciele. Setki zaliczonych dystansów half, ¼ czy olimpijskich triathlonów, biegów ultra, maratonów i połówek bieganych i pływanych, rowerowych MTB. Ogrom wyzwań w wewnętrznej potrzebie, po opłaceniu startowego haraczu.
To twardy facet, który teraz prosi o pomoc środowisko sportowe. Nie dla siebie, ale jak dla siebie.…tego startowego nie jest w stanie opłacić...

To kwota przerastająca ich możliwości rodzinne. To cena za nadzieję na długi uśmiech przez lata Danki - jego żony. Dziewczyny, która zawsze była i jest z nim w startach. Zmagają się razem z jej nowotworem piersi, który powrócił w reemisji po latach. Nagle, jakby obudził się z zapomnienia.

Mówi Krzysztof Wacławski
“Moi triathlonowi przyjaciele na Węgrzech byli w sierpniu w szoku jak dzień po podaniu chemii w Bydgoszczy dojechaliśmy nad Balaton. Supportując, robiła swoje ironmany, biorąc udział w „Biegaj i Uśmiechaj się” w otoczeniu przyjaciółek.
Mój start był dla niej. Wielki wysiłek ofiarowany w intencji dla mnie najważniejszej. Było naprawdę skrajnie, nie tylko w emocjach. Tegoroczne lato w temperaturze nie rozpieszcza nikogo. Asfalt jak masło kleszczy rowerowe koła. Czekające godziny do pokonania w dystansie bolały. Danka była cały czas. Mrożona herbata i jej tylko znane myki pomogły trwać. Powrót, też przez Bydgoszcz i znowu chemia w dobrze znanym nam miejscu…”

Pewnie pomyślicie – igranie z losem. Nie, taka jest Danka. Choroba, to tylko część jej życia. Było rodzinne i przyjacielskie wsparcie. Dali radę za pierwszym razem. Wiem, że dadzą i teraz. Nigdy nie prosili o pomoc.

Jest lek o nazwie Rybocyklib. Jak mówią eksperci bezpieczny i skuteczny w zaawansowanym raku piersi. Wg informacji ministerstwa wpisany już na listę dla chorych w pierwszym rzucie. Danka jest w drugim, z obietnicą, że może od stycznia. Refundacja to jak finał sportowy, który opłaca państwo. Czy Danka się zakwalifikuje, nie wiadomo. Procedura trwa. W nadziei, że to nie jest przedwyborcza obietnica.
Trwa też choroba. Nie tylko Danki, także wielu innych kobiet. Koszt miesięcznej terapii to 12 tys. złotych, rocznej 150 tys. Trudno się zmierzyć z takim startowym.

Chcieć i móc, a w środku wulkan emocji. Wiem, że nie tylko u nich i ich bliskich. Wszędzie, gdzie losowo trzeba się mierzyć z agresją choroby. Potrzebują pomocy, aby jak najszybciej rozpocząć płatną trapię. Nie za miesiąc, dwa, rok. Natychmiast. Czas w zawodach zawsze jest priorytetem. W tych zawodach odliczanie trwa. Tej komendy nikt nie cofnie.

Młodzi, inaczej czując media, wymyślili sposób, by nagłośnić sprawę. Agata, to co zrobiła z Jeziorakiem – zrobiła dla niej. Pokazała, że czasami trzeba zaistnieć w nich, aby rodzina otrzymała nadzieję.

Brat Krzyśka, Grzegorz, to też kawał triathlonowego chłopa. Jego żonę Mariolę, znają w wielu biurach zawodów. Uśmiechnięta, sprawna, organizacyjna, uratowała niejedną wpadkę. To old man-owe roczniki.

Kategorie młodsze. Łukasz - maratończyk z zamiłowania i reprezentant Polski w darcie, z sukcesami nie tylko w kraju w tej cudownie spokojnej dyscyplinie z ME federacji EDF włącznie. Agatę poznaliśmy linijki wcześniej.

Bartek, to syn Krzyśka i Danki. Wiele lat wcześniej w juniorskiej rywalizacji na bieżni mierzył się z Kszczotem i Lewandowskim. Teraz „tylko” z amatorskim zacięciem pokonał Puszczę Kampinowską ze wschodu na zachód razem z ojcem. Prawie 70 km w styczniu po leśnych wykrotach. W pasji biegania kilometrowych startów mimo choroby wspiera ich zawsze Danka
Gdzieś blisko jest też Kinga, uwielbiająca długodystansowe biegi na orientację.

Wykształcenie i młodość to siła tej rodziny z którą musiał się liczyć Duży Jeziorak. W serwisie pomagam.pl stworzyli na echu wyczynu Agaty zbiórkę o nazwie „Rybocyklib”, aby wejść jak najszybciej z leczeniem. Liczy się każdy dzień. https://pomagam.pl/acujwl3h/wsparcie/

Mam nadzieję, że oddźwięk społeczny nie tylko wesprze tę rodzinę finansowo do momentu refundacji. Mam też w sobie pewność, że jest nas tysiące i nasz głos w udostępnieniu tego odcinka usłyszą w echu ministerialne gabinety. Danka jest jedną z nas. Potrzebują tego leku dla najdzielniejszej wojowniczki, która wspiera ich na każdym kroku i w żadnej sekundzie nie pozwala odczuć, że jest chora – trudno to zdanie zapomnieć.

Trening 9-15 września. Pomyślmy na treningu o małym startowym.

poniedziałek. Marszobieg lub rozbieganie po starcie.
wtorek. wolne
środa. Rozbieganie z 5-10 x 100 m -10 km
czwartek. Stadion i sprawność ogólna + rytm biegowy, może płotki
piątek. wolne
sobota. Rozbieganie 30 min + 3-6 x 1 min. p.3 min. – 8-12 km
niedziela. Dzisiaj tylko basen i rower po godzince.

Za tydzień – wytrzymałość, to królowa biegaczy.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5