Widziałam, jak John Malkovich tarzał się po polu. Rozmawiamy z Zofią Jurczak, która w konkursie dla blogerów opisuje Pojezierze Iławskie

2019-08-02 18:00:00(ost. akt: 2019-08-02 11:54:48)
Zofia Jurczak w Nagano

Zofia Jurczak w Nagano

Autor zdjęcia: Archiwum Zofii Jurczak

Do 26 sierpnia można głosować na wybrany blog w Turystycznych Mistrzostwach Blogerów. Krainę Kanału Elbląskiego i Pojezierze Iławskie opisuje pochodząca z Nowego Miasta Lubawskiego, a mieszkająca w Krakowie Zofia Jurczak. Czy i jak zmieniły się rodzinne strony?
Pochodzisz z Nowego Miasta Lubawskiego, ale mieszkasz w Krakowie, jak to się stało, że bierzesz udział w konkursie pisząc właśnie o tych stronach?

Zgłaszając się do Mistrzostw można było podać dwa województwa, o których chce się pisać, ale moim pierwszym wyborem było warmińsko - mazurskie. Zachodnia ściana województwa jest praktycznie nieopisana w turystycznej blogosferze. Błąd! Od dawna zresztą chciałam złożyć w ten sposób hołd moim rodzinnym stronom, a mistrzostwa dały mi motywacyjnego kopniaka, by w końcu się za to zabrać oraz aby wejść w buty turysty i w końcu porządnie je zwiedzić

Piszesz o Krainie Kanału Elbląskiego i Pojezierzu Iławskim, byłaś w opisywanych przez siebie miejscach wcześniej, kiedy jeszcze mieszkałaś w tych rejonach?

Kraina Kanału Elbląskiego była dla mnie dotąd kompletną terra incognita, choć nie zliczę, ile razy przez nią przejeżdżałam, na przykład w drodze do Trójmiasta. A przepłynięcie (choć czy to właściwe słowo?) po pochylniach miałam na liście podróżniczych marzeń od dawien dawna.
Co innego Pojezierze Iławskie. To była dla mnie podróż sentymentalna, bo prawie całe dzieciństwo, rok w rok spędzałam wakacje nad Jeziorakiem. I to były najlepsze wakacje ever! Strasznie ucieszyłam się, że po latach mogę znów odwiedzić te wszystkie miejsca. I podobają mi się jeszcze bardziej, choć dziś z zupełnie innych powodów niż przed (ponad!) dwudziestu laty.

I jakie wrażenia? Zagraniczni dziennikarze, dopóki nie zobaczyli na własne oczy uważali, że statki na trawie to fotomontaż.

Z Krainy Kanału Elbląskiego wróciłam zachwycona. Właściwie wszystkim. Nie tylko statkami na trawie. Zresztą myślę, że rejs Kanałem Elbląskim to coś, co każdy powinien przynajmniej raz w życiu przeżyć (podobnie jak zwiedzanie kopalni w Wieliczce, albo spływ przełomem Dunajca).

Jak zmieniły się miejsca, które znasz z dzieciństwa?

Właśnie sęk w tym, że, na szczęście, się jakoś specjalnie nie zmieniły. Przybyło turystów, okazałych domów, knajp i kwiatów w ogródkach, ale poza tym to wciąż te same strony.
Nawet zamek w Szymbarku wciąż jest ruiną!
Chociaż nie. Coś drgnęło w temacie pruskiej przeszłości.
Miło zaskoczył mnie stan, w jakim znajduje się ewangelicka część cmentarza w Jerzwałdzie.
To już nie jest ruina w chaszczach i krzakach, jak to drzewiej bywało

Gdy mówiłaś, że wypoczywałaś nad Jeziorakiem, myślałem, że spędzałaś czas na plaży, ale widzę, że sporo wędrowałaś po okolicach.

Wędrowałam to za dużo powiedziane. Głównie moczyliśmy się w Jezioraku. Ale jeśli pogoda była nie plażowa, to pakowaliśmy się do auta i zwiedzaliśmy okolicę.

Wtedy zrodziła się pasja do podróżowania?

Dobre pytanie, ale chyba nie. W czasach wakacji nad Jeziorakiem interesowały mnie przede wszystkim konie i jazda konna. Pasję do podróży zaszczepiła mi zaś moja niezrównana wychowawczyni w szkole średniej - profesor Maria Dreszler, która - nie bójmy się tego słowa - ciągała nas (opornych nastolatków) po górach, rezerwatach, muzeach i teatrach. I choć wtedy byłam średnio szczęśliwa z tego powodu, to dziś wiem, że to był moment przełomowy. No i dzięki temu zwiedziłam spory kawałek Polski.

I nadal zwiedzasz, choć nie tylko Polskę. Wolisz podróże po kraju, czy zagranica jest bardziej pasjonująca? Czy może nie można tego porównać jeden do jednego?

Ha! I to, i to! Strasznie kręci mnie odwiedzanie nowych, ciekawych miejsc i naprawdę nie ma dla mnie wielkiej różnicy, czy to jest pół godziny spaceru od domu, czy na drugim końcu świata. Myślę, że nawet bliższa okolica wygrywa, bo nie traci się zbyt wiele czasu na dojazdy (i tym dojazdem dodatkowo nie truje się środowiska).
Ale z drugiej strony taki Kraków, w którym mieszkam od lat, znam na wylot i chyba mnie już niczym nie zaskoczy.


Co innego województwo warmińsko - mazurskie. Często bywasz w tych stronach?

Ostatnio coraz częściej, bo nie ukrywam, że życie w Małopolsce jest męczące i przytłaczające pod wieloma względami. Poza tym dopiero po latach zrozumiałam, jaką jestem szczęściarą, która ma gdzie uciec. I która wychowała się w krainie pagórku, lasów i jezior liczonych w setkach. W Małopolsce nie ma jezior, a przynajmniej nie takich, które stworzyłaby natura. Ukochane kąpielisko Krakowa, to dwa wyrobiska po żwirze.

No właśnie. Zamieniałaś „zielone płuca Polski” na miasto ze smokiem i smogiem.

Ale cóż począć, zrobiłam to z miłości. Ja się w Krakowie od pierwszego wejrzenia zakochałam. Miałam wtedy piętnaście lat i postanowiłam, że muszę tam zamieszkać. Dopięłam swego trzy lata później. Ale to były inne czasy. Nie żeby wtedy nie było smogu w Krakowie. Jasne, że był, ale się o nim nie rozmawiało.
Właściwie udawało się, że nie istnieje. I że jak jest zima, to musi być szaro i śmierdzieć dymem

Porozmawiajmy chwilę o blogu. Co cię skłoniło, żeby dzielić się z innymi swoimi podróżami?

Przygotowując się do kolejnych wyjazdów zawsze praktyczne informacje sprawdzam w Internecie, tak też kupuje bilety i rezerwuje noclegi. W którymś momencie pomyślałam, że dlaczego by nie dać czegoś od siebie i nie zacząć się dzielić swoimi doświadczeniami i odkryciami? Ale paradoksalnie bloga Podróże po kulturze zakładałam z myślą o tym, że bardziej będę pisać o kulturze. Dość szybko się jednak okazało, że i ja i moi czytelnicy wolimy podróże.

Pamiętasz o czym był pierwszy wpis?

Tak, oczywiście. To nie było aż tak dawno temu, bo blog prowadzę od dwóch lat. Pierwszy wpis był o serialu, nawiasem mówiąc bardzo dobrym i niedocenionym - "Długa noc". Pierwszy wpis podróżniczy był zaś o okolicach Bolzano w Południowym Tyrolu we Włoszech. Ale wkrótce potem poleciałam do Japonii i po powrocie wypuściłam serię praktycznych tekstów o organizacji podróży. I wtedy naprawdę to ruszyło.


Japonia podobno rozkochuje bez opamiętania...

Potwierdzam! Nie nazwałabym jej moim miejscem na ziemi, ale już odliczam dni do powrotu.

Do powrotu...

Tak, za miesiąc wracam do Japonii. Wyjazd jest już niemal dopięty na ostatni guzik.

Możesz powiedzieć czym zajmujesz się zawodowo? Pytam nie bez powodu, ale najpierw chciałbym poznać odpowiedź.

Z wykształcenia jestem filmoznawczynią, ale od lat zawodowo zajmuję się tak zwanymi „Internetami”, czyli piszę, redaguję i administruję stronami internetowymi.

Zapytałem, bo czuć w twoim pisaniu lekkość i nietuzinkowość. Podejrzewałem, że pracujesz słowem.

To najmilsza rzecz jaką mogłam usłyszeć! I uderzyłeś w czuły punkt, bo tylko ja mój kręgosłup i mąż wiemy, ile czasu pożera przygotowanie tekstu, który będzie praktyczny, ciekawy i nienudny. Ale prawda jest taka, że ja chyba na to pisanie jestem skazana, choć przez lata migałam się od pióra i udawałam, że jest inaczej.

Co poza podróżami daje ci najwięcej frajdy?

Książki! Choć to jest trochę błędne koło, bo książki inspirują mnie do kolejnych wyjazdów i vice versa, podróże podsuwają kolejne książki do przeczytania.
Wentylem bezpieczeństwa jest natomiast jazda na rowerze. Akurat opisywanie rowerowych wojaży zostawiam innym blogerom.

Ciekawe pozycje dotyczące Warmii i Mazur, to?

Sama chciałabym je poznać, bo jedyną powieścią, którą znam i chętnie polecam to "Gniew" Zygmunta Miłoszewskiego. Nawet swego czasu napisałam spacerowy przewodnik po Olsztynie śladem Teodora Szackiego.

Kurczę, a wiesz, że chciałem napisać w dalszej części pytania: „poza Gniewem Miłoszewskiego”, ale nie byłem pewien, czy czytasz taką literaturę.

Jestem fanką Zygmunta Miłoszewskiego i ubolewam, że tak rzadko wypuszcza nowe książki
Z "Ziarnem prawdy" pod pachą zwiedzałam Sandomierz

Fakt, to ciekawe przewodniki, bo bardzo dobrze oddają miejsca, o których pisze autor. Zwiedzanie miast z książkami Miłoszewskiego, to chyba jednak zabawa ekstremalna.

Nie, raczej sposób, by spojrzeć na miasto z innej perspektywy. Podobnie mam z filmami. Jeśli znam miejsce, w którym kręcone były sceny to satysfakcja z odbioru jest podwójna. A wszystko to zaczęło się w 1995 roku w Szymbarku na planie "Króla Olch".

John Malkovich…

Tak jest! Widziałam go. Nie wiem, jak to było możliwe, ale jednak bez problemu wpuszczono nas na plan filmowy. Pamiętam, że Lew Rywin siedział na składanym krzesełku. Akurat kręcono scenę bitwy, a John Malkovich kilka metrów przede mną tarzał się po polu.

Kiedy wracasz na Warmię i Mazury?

Przy pierwszej sprzyjającej okazji. Mam tu jeszcze wiele miejsc, które chcę zobaczyć i opisać na blogu. Wciąż na przykład nie poszukałam źródeł Drwęcy. Paradoksalnie udział w Mistrzostwach tylko tę listę wydłużył. Gdyby jeszcze Kraków był trochę bliżej...
Oraz gdyby Warmia i Mazury były lepiej skomunikowane transportem publicznym.

Pendolino do Iławy jedzie 4h.

To prawda, ale dalej bez auta trudno się bawić w turystę.

To też prawda. Dziękuję za rozmowę.
Tomasz Więcek


Zofia Jurczak. Rodowita nowomieszczanka na wygnaniu – jak sama mówi - w Małopolsce. Skończyła filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisze do Internetu od kilkunastu lat. Od dwóch lat na blogu podrozepokulturze.pl. W Turystycznych Mistrzostwach Blogerów opisuje Krainę Kanału Elbląskiego i Pojezierze Iławskie. Głosować na wybrane blogi można na stronie www. mistrzostwablogerow.polska.travel

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5