Dawid Kopaczewski: Nie ma opozycji, która mogłaby mi zagrozić [ROZMOWA]

2019-07-28 18:24:34(ost. akt: 2019-08-29 10:52:18)

Autor zdjęcia: Archiwum

Za nami osiem miesięcy obecnej kadencji. To bardzo pracowity i burzliwy okres dla burmistrza Iławy, Dawida Kopaczewskiego. Rozmawiamy nie tylko o polityce i braku absolutorium, ale także o rodzinie i urzędniczej codzienności.
Minęło osiem miesięcy twojej kadencji. Jak po tym czasie oceniasz rzeczywistość, którą zastałeś, pod kątem Twoich oczekiwań wobec pracy jako burmistrza?

W wielu aspektach te oczekiwania zostały spełnione. Na pewno jest to praca, która daje dużo satysfakcji, jest też bardzo rozwijająca, ale też i angażująca. O pracy od 7 do 15 trzeba zapomnieć. Zajęte weekendy i popołudnia to norma.
Każdego dnia w ratuszu jest bardzo dużo spraw bieżących, administracyjnych, biurokratycznych, co oznacza, że jest bardzo mało czasu na sprawy, jak mógłbym je nazwać, wielkie. Praca bieżąca to jedno, ale najważniejsze jest to, by umieć wygospodarować czas na planowanie rozwoju miasta, na określenie, jak ma ono wyglądać za 5, czy 15 lat. To jest największe wyzwanie.
Dużą satysfakcję dają mi spotkania z mieszkańcami miasta. To one dają mi energię do działania i utwierdzają w przekonaniu, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Chciałbym też zaznaczyć, że zdaję sobie sprawę, że najbliższe lata nie będą łatwe dla miasta, ale jestem przekonany, że przy spokojnej i merytorycznej współpracy z Radą Miasta uda nam się rozwijać Iławę.

Wspomniałeś o zespole, czy ten zespół, który teraz jest w ratuszu jest już ostateczny, czy przewidujesz zmiany, o których wcześniej się nie mówiło?

Do wszystkich zmian personalnych podchodzę bardzo spokojnie, chociaż uważam, że niektórych dokonałem za późno. Widzę jednak, że ten zespół zaczyna się kształtować. Wiele będzie zależało także od tego, czy zdobędę zaufanie pracowników. Zdaję sobie sprawę z tego, że to jest proces wielomiesięczny. Zaufanie musi być jednak obustronne i mam nadzieję, że uda mi się je zbudować. Na razie nie planuję większych zmian personalnych. Wiele było plotek na ten temat, ale- jak życie pokazało- nie miały one pokrycia w rzeczywistości.

Pojawiły się głosy, także podczas sesji miejskiej, że burmistrz potrzebuje więcej zastępców. Pomijam argumentację, bo ta była – mówiąc wprost – absurdalna, zarzucono ci, że nie możesz bywać na wszystkich imprezach szkolnych, które odbywają się w Iławie. Nie od tego są zastępcy. Ale, jesteś tylko ty i twoja zastępczyni Dorota Kamińska, a poprzednicy mieli po dwoje zastępców. Póki co dajecie radę? Nie brakuje rąk do pracy?

Zdaję sobie sprawę, że być może ten drugi zastępca byłby potrzebny, ale na razie dajemy radę we dwoje. Nie wykluczam jednak, że być może od stycznia zapadnie decyzja o drugim zastępcy. Chcę sprawdzić, czy w mieście trzydziestodwutysięcznym, powiatowym jest szansa na pracę z jednym zastępcą. Nie jest łatwo, to prawda, bo obłożenie pracą jest bardzo duże. I tu nie chodzi nawet o duże projekty i inwestycje. Bieżące utrzymanie miasta jest bardzo pracochłonne, więc tych etatów nigdy nie będzie za dużo, ale też staram się nie rozbudowywać nadmiernie administracji.
Podsumowując: daję sobie czas od końca roku na podsumowanie i jeżeli zauważę, że coś jest nie tak i że powinien być drugi zastępca, na pewno nie będę tej decyzji odwlekał.

Pojawia się sporo hejtu kierowanego przeciwko tobie. Często to pewnie zwykła ludzka złośliwość. Mam tutaj na myśli także głosowanie nad absolutorium i wotum zaufania na ostatniej sesji przed wakacjami. Ono odbiło się bardzo szerokim echem i wiele osób wyrażało dezaprobatę dla działań rady. Niektórzy sugerowali, że głosują przeciwko byłemu burmistrzowi, no ale wiadomo, że to i tak zapisane jest na twoje konto. Spodziewałeś się takiego obrotu sprawy?

Przyznam szczerze, że trochę tak. Podobnie wyglądała sprawa Manhattanu, czyli murku przy ulicy Wiejskiej…

…która później wróciła.

Tak, i to też na prośbę niektórych radnych. Jeżeli chodzi o absolutorium, to biorę wszystkie konsekwencje na siebie i będę się starał sobie z tym wszystkim poradzić.
Dostałem bardzo dużo wsparcia od znajomych, ale nie tylko. Sporo wsparcia płynęło przez Facebooka od zupełnie obcych osób. Tego się nie spodziewałem, ale oczywiście było to bardzo miłe. Dużo osób pytało o to, co się wydarzyło. Tłumaczyłem, że taka jest procedura i radni mieli prawo do takiej a nie innej decyzji, chociaż się z nią nie zgadzam.

Przypomnijmy, że rada zagłosowała sprzecznie z tym, co rekomendowała Regionalna Izba Obrachunkowa, a Komisja Rewizyjna Rady nie miała zastrzeżeń do wykonania budżetu, jednak rekomendowała, aby nie udzielać absolutorium.

Tak, opinia Komisji była pozytywna a rekomendacja negatywna, co podważyła RIO całkowicie. Uważam wręcz, że opinia RIO była miażdżąca dla tego dokumentu. Część radnych z Komisji próbowała się bronić, że nie miała wpływu na powstanie i treść tego dokumentu, a przecież można było go zmienić jeszcze przed podpisaniem. Udowodniłem to na sesji. Wystarczyło wpisać, że wydatki były niecelowe i że dochodziło do niegospodarności, a w opinii było napisane, że wydatki były celowe i że nie było niegospodarności. Tu wyszło jakieś pomylenie z poplątaniem, ale traktuję to jako nauczkę i lekcję samorządności.
Uważam, i powiem to nieskromnie, że wyszedłem z tego starcia mocniejszy. Wydaje mi się, że to przesilenie polityczne ułoży nasze relacje z radą na nowo.

Miałeś po sesji absolutoryjnej kontakt z wójtami, burmistrzami z innych miast i gmin, którzy dociekali, jak to się stało, albo wysyłali sygnały wsparcia lub wręcz przeciwnie - chwalili działania rady?

Rozmawiałem z kilkoma samorządowcami. Wszyscy dziwili się, że do tego doszło, ale też mówili, że mam się tym nie przejmować, że to jeszcze nic nie oznacza, a za rok, czy dwa będzie zupełnie inna sytuacja. Choć musimy pamiętać, że za rok ta ocena będzie dotyczyła pracy na budżecie mojego poprzednika, Adama Żylińskiego.
Zwrócę tylko uwagę na szczególny przypadek. Niektórzy radni, którzy byli w radzie w poprzedniej kadencji i byli w obozie pana Żylińskiego, czyli głosowali nad jego budżetem, teraz głosowali przeciw. Pojawia się pytanie, co nimi kierowało, czy budżet był źle wykonany? Przecież przez cały rok głosowali za zmianami tego budżetu i popierali ówczesnego burmistrza. Raptem teraz nie udzielają absolutorium i wotum. To jest wyjątkowa i dziwna sytuacja. Dlatego wysnuwam wniosek, że była to decyzja polityczna.

Idąc do wyborów spodziewałeś się, że takie rozgrywki będą miały miejsce, czy raczej uważałeś, że to Iławy nie dotyczy?

Tak, to jest przecież nieodłączny element życia samorządowego. Spodziewałem się także dużego hejtu, który najczęściej nie ma nic wspólnego z konstruktywną krytyką. Scenę samorządową obserwuję od jakichś piętnastu lat, studiowałem też politologię, więc nie jest mi to obce. Myślę, że te rozgrywki polityczne wpisane są w tę pracę. Z jednej strony mamy merytorykę, tę pracę w urzędzie, kontakty z różnymi organizacjami, z przedsiębiorcami i mieszkańcami, a z drugiej strony mamy całe to tło polityczne, kuluarowe, z którym trzeba się liczyć.

I trochę też show…

Zdecydowanie. To show widać po aktywności na sesjach, które przebiegają inaczej niż komisjach, którymi media nie są tak zainteresowane. To dodaje też kolorytu naszej lokalnej polityce.

Dokładnie tak, uważam, że sprawy, zwłaszcza te palące powinny być poruszane na sesjach. Choćby po to, żeby mieszkańcy mieli możliwość zweryfikowania czym i jak zajmują się radni i burmistrz. Wróćmy do absolutorium. Co czułeś, kiedy dostałeś, nazwijmy to „klapsa” od rady?

Brałem pod uwagę, że tak może być, choć myślałem, że otrzymam absolutorium. Poczułem zawód, ale nie polityczny, tylko koleżeński. Część radnych, to moi koledzy. Zawiodłem się, że od nich tego wsparcia nie otrzymałem, tym bardziej, że w ciągu roku są trzy najważniejsze głosowania: wotum, absolutorium i budżet. Liczyłem, że w tych zasadniczych kwestiach powinniśmy trzymać się razem i budować wspólny front. Tak, żeby mieszkańcy widzieli, że współpracujemy ze sobą, a nie kłócimy się. W moim odczuciu jest to bardzo ważne, ale jestem też przekonany, że tak będzie, że znajdziemy wspólne porozumienie, by zmieniać nasze miasto na lepsze.

Jak myślisz, dlaczego rada zagłosowała w taki sposób? Pomijam radnych, którzy są żelazną opozycją.

Rozmawiałem z kilkoma radnymi, aby wytłumaczyć to, co zaszło. Nie chciałbym już do tego wracać. Myślę jednak, że nastąpiło pewne przesilenie. Radni zauważyli, że do współpracy między burmistrzem a radą musi dojść. Że to nie jest też tak, że burmistrz jest sam, gdy nie ma większości swoich radnych. Jednak z burmistrzem i urzędem trzeba się liczyć i szukać porozumienia. Podobnie burmistrz musi liczyć się z radnymi, bo to grupa, która także otrzymała demokratyczny mandat. Należy jednak pamiętać o czymś bardzo ważnym: jeżeli większość rządząca nie współpracuje, to zyskuje opozycja. Mam jednak nadzieję, że nastąpi nowe otwarcie w naszych relacjach.

Możemy zatem powiedzieć, że jesienią czeka nas zupełnie nowa sytuacja w radzie?

Kluczowe będą prace na 2020 rok. Zabiegałem i będę zabiegać o to, aby radni, którzy widzą możliwość współpracy, włączyli się do pracy nad budżetem. Jestem naprawdę otwarty i chciałbym, aby każdy znalazł cząstkę środków na realizację swojego programu i na zaspakajanie potrzeb mieszkańców, z którymi się identyfikuje.

Czujesz na plecach oddech opozycji?

Przyznam szczerze, że nie. Może zabrzmi to nieskromnie…

…chyba na takim stanowisku nie można być zbyt skromnym, bo ci, którzy są przesadnie skromni odchodzą w niebyt.

Bardzo delikatnie i z dystansem podchodzę do wszystkiego, co się teraz dzieje. Uważam jednak, że moja pozycja, jako burmistrza miasta, nie jest zagrożona i nie ma opozycji w mieście, która mogłaby mi zagrozić. Nie ma co też na siłę szukać lidera tejże opozycji, bo mieliśmy w poprzedniej kadencji gorące nazwiska, które miały startować w wyborach a do tego nie doszło. Jestem przygotowany na walkę wyborczą za cztery lata a nawet wcześniej, gdyby coś złego się wydarzyło. Stanę wówczas do wyborów i będę bronił swojego imienia i swojej pracy. Teraz jednak, jestem przekonany, że śmiało można powiedzieć, że burmistrz w mieście jest tylko jeden.

Powiedziałeś, że jesteś gotowy stanąć do wyborów nawet, jeżeli miałyby się odbyć wcześniej niż za cztery lata, czyli sugerujesz, że może dojść do referendum? Opozycja często powtarza, także w rozmowach z dziennikarzami, że trzeba będzie przeprowadzić referendum. Obawiasz się takiego scenariusza?

Czy ta opozycja podaje jakiekolwiek sensowne argumenty za referendum? Nie, bo takich powodów nie ma. Jeśli ktoś teraz o tym mówi, kilka miesięcy po wyborach, jest po prostu awanturnikiem politycznym a nie samorządowcem. Nie chciałbym, żeby do niego doszło, ale nie obawiam się. Byłaby to też niekorzystna sytuacja dla samorządu i całego miasta, a trzeba pamiętać, że za półtora roku wchodzi nowa perspektywa unijna i trzeba się przygotować do pozyskiwania kolejnych środków na inwestycje w mieście. Gdzieś w tyle głowy mamy z przewodniczącym rady, Michałem Młotkiem, drogę ekspresową, która miałaby przebiegać w okolicach Iławy. To są priorytety, które mogą znacząco wpłynąć na rozwój Iławy.
Jeżeli wybory odbyłyby się wcześniej niż za 4 lata, to stanę do nich, skompletuję kandydatów na radnych i jestem przekonany, że zdobędziemy więcej mandatów w Radzie niż teraz.

Rozumiem, że docierają do ciebie sygnały z miasta na ten temat?

Tak. Miałem już nawet kilka deklaracji od osób z „mocnymi” nazwiskami, że z chęcią wystartują ze mną w kolejnych wyborach.

Są wśród tych osób obecni radni, oczywiście poza Twoimi?

Nie, to są osoby spoza Rady Miejskiej. Dlatego jestem przekonany, że tych mandatów zdobyłbym dużo więcej, co też umocniłoby także moją pozycję, jako burmistrza.

Jak się układa współpraca miasta z powiatem? Ta na przestrzeni lat układała się różnie, kiedy wybory wygrał Adam Żyliński, to ona jakby zupełnie wygasła. Teraz pojawiają się informacje, że starosta Bartosz Bielawski i burmistrz Dawid Kopaczewski znajdują nić porozumienia.

Jesteśmy ze starostą w podobnym wieku, mamy podobne pomysły i podobny sposób patrzenia na to, jak powinien funkcjonować samorząd i to nas na pewno zbliża. Po tych kilku miesiącach wszystko wskazuje na to, że współpraca będzie owocna. Oczywiście są niuanse, które nas różnią, ale to wynika z tego, że każdy samorząd musi dbać o swój interes. Myślę, że kolejne lata pokażą, że dobrze się stało, że nastąpiło to przełamanie i ocieplenie stosunków. Mieszkańcy to doceniają.
Walka w samorządzie jest niezdrowa da samorządu i całego środowiska.

Pomówmy o mieszkańcach. Często ciężko jest się do ciebie dodzwonić, bo przyjmujesz ogromną liczbę mieszkańców. Z jakimi problemami najczęściej przychodzą iławianie?

To są bardzo różne problemy, ale najczęściej dotyczą sytuacji mieszkaniowej oraz dróg i chodników. Z tym nie ma się co spierać. Stan mieszkalnictwa nie jest najlepszy, bo od lat miasto nie wybudowało żadnego bloku komunalnego.

Ale miasto kupiło kontenery.

Tak, jednak kontenery nie rozwiązują problemu. Miasto nie wybudowało żadnego bloku, a jednocześnie sprzedawało mieszkania, które miało w swoich zasobach, co uszczuplało stan nieruchomości. Musimy pamiętać, że miasto musi jednak zaspokajać potrzeby mieszkaniowe i one wybrzmiewają teraz bardzo mocno.
Mieszkańcy podkreślają bardzo często, że po raz kolejny są w tym gabinecie, że ponownie składają dokumenty, a nie zostają wpisani na listę oczekujących. Ja oczywiście bardzo spokojnie tłumaczę, dlaczego tak jest i co mogę zrobić.
I tu ważna uwaga: mieszkańcy oczekują, że burmistrz poświęci im czas i ich wysłucha. To nie chodzi o moją osobę, tylko o fakt spotkania z najważniejszym urzędnikiem. Śmiało mogę powiedzieć, że dziewięćdziesiąt procent osób, które przychodzą z problemem, chcą się spotkać z burmistrzem. Traktuję to jako wyraz sympatii do nowej i młodej przecież osoby.
Mieszkańcy często dziękują za to, że ktoś im wyjaśnił pewne sprawy, że poświęcił im czas, nawet jeśli z rozstrzygnięcia nie są zadowoleni. To dla nich i dla mnie jest bardzo ważne.

To na co mogą liczyć w sprawie mieszkań?

Brak mieszkań to jedno, a drugie to ich stan. Wstrzymałem sprzedaż mieszkań komunalnych, żeby ich nie ubywało, by miasto mogło je przydzielać kolejnym oczekującym. Proszę pamiętać, że duża część tych lokali ma wciąż ogrzewanie piecowe i warunki w nich nie są najlepsze. Chciałbym zarezerwować w przyszłorocznym budżecie środki na wykup kilku mieszkań od wspólnot, albo spółdzielni, czy nawet osób prywatnych, żeby ten zasób odbudować i odnowić, bo niestety jest on bardzo uszczuplony.
Nowy prezes ITBS będzie miał spore pole do popisu, bo na jego barkach będzie spoczywało to, aby w zasób mieszkaniowy tchnąć nowe życie.
Nad tym na pewno trzeba się pochylić, nad mieszkaniami i nad drogami.

A nad stadionem? Zarzucano ci podczas sesji, że stadion jest w opłakanym stanie, mimo, że ten stan trwa od wielu, wielu lat.

W drugiej połowie roku w tym temacie sporo się zadzieje. Poprosiłem dyrektora Iławskiego Centrum Sportu i Turystyki, aby przygotował listę stadionów, które warto odwiedzić, aby zobaczyć, jak inne samorządy poradziły sobie z podobnymi problemami.
Nie sposób wydać kilkadziesiąt milionów na stadion, który będzie generował koszty i do tego świecił pustkami. Trzeba to zrobić bardzo mądrze.
Ponadto odbudowuje się lekkoatletyka, więc ta dziedzina sportu także musi być uwzględniona przy planowaniu modernizacji stadionu. Trzeba też pamiętać, że życie sportowe w Iławie, to nie tylko piłka nożna. Mam nadzieję, że w przyszłorocznym budżecie organizacje sportowe otrzymają większe wsparcie z miasta, niż do tej pory.

Wspomniałeś na początku naszej rozmowy, że praca burmistrza jest bardzo angażująca, a w domu czeka żona i trójka dzieci.

Moja żona jest kobietą bardzo aktywną, choć teraz jest na urlopie macierzyńskim. Obrazowo mogę powiedzieć, że gdy po południu, będąc w domu, ubieram koszulę i eleganckie buty, mój trzyletni syn pyta, czy znowu idę na spotkanie. Tak więc już nawet mój syn jest przyzwyczajony, że tata pracuje także popołudniami.

Między spotkaniami da się ciebie zauważyć na spacerach z dziećmi.

Jeżeli tylko jest taka możliwość, idę z dziećmi na spacer, na lody lub plac zabaw. Niestety czasu dla rodziny mam dużo mniej, chciałbym więc podziękować mojej żonie za to, że jest bardzo wyrozumiała. Wiem, że czasem powinienem być więcej w domu, zwłaszcza w weekendy, ale niestety często nie jest to możliwe.
To właśnie moja rodzina chyba najwięcej straciła od momentu wyborów, bo niestety nie mam tyle czasu dla niej, ile bym chciał.
Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że burmistrz jest mieszkańcem, jak każdy inny. Często robię zakupy i można mnie na tych zakupach z dziećmi spotkać. Nie uciekam od obowiązków domowych. Takie jest moje życie, od podpisywania ważnych dokumentów, po zmienianie pieluch najmłodszej córce.

Tomasz Więcek

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. iławianin #2769131 | 89.230.*.* 29 lip 2019 09:44

    Skoro Pan Burmistrz poświęca tak dużo czasu pracy , to dlaczego nie widać żadnych efektów tej pracy? . Można siedzieć godzinami w pracy i nic pożytecznego nie robić. Sprzed wyborczych obietnic już tylko wspomnienia zostały.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5