"Najgorszy był strach" — przejmujące wspomnienia wojenne i powojenne Genowefy Cebeniak

2019-07-29 19:00:00(ost. akt: 2019-07-29 12:41:08)
Najstarsze zdjęcie Genowefy Cebeniak. Bohaterka artykułu i wspomnień po lewej stronie, z krótko obciętymi włosami po tyfusie

Najstarsze zdjęcie Genowefy Cebeniak. Bohaterka artykułu i wspomnień po lewej stronie, z krótko obciętymi włosami po tyfusie

Autorem wspomnień, które publikujemy, jest Genowefa Cebeniak. Urodziła się 8 maja 1936 roku w Ulczu. Obecnie ma 83 lata, od 60 lat jest mieszkanką malowniczej miejscowości Siemiany. Doświadczona tak trudnymi przeżyciami swoje dorosłe życie wypełnia jako społecznik, angażując się we wszystkie ważniejsze wydarzenia wśród lokalnej społeczności.
Wrzesień 1939 roku zastał ją w domu rodzinnym, gdzie mieszkała razem z rodziną. Jej notatki nie są klasycznym dziennikiem, są częściowo niechronologiczne lecz dobrze oddają to, co ludzie musieli przeżyć w czasie wojny i tuż po niej. To bardziej zapis przeżyć zebrany aby zachować pamięć o tych wydarzeniach, aby nigdy już nie powróciły. Dedykowany jest dzieciom, wnukom i prawnukom Pani Cebeniak.

1 września minie 80 lat od wybuchu II wojny światowej. Oto wyjątkowe wspomnienia tamtych czasów widziane oczami małej dziewczynki.

- Pani Gieniu, dziękuję bardzo, że zgodziła się Pani podzielić z naszymi czytelnikami jakże dramatyczną historią z lat, gdy była Pani kilkuletnim dzieckiem i młodą dziewczynką. Jak do tego doszło, że zdecydowała się Pani spisać swoje wspomnienia z tego okresu?
— Jak do tego doszło? Nie pamiętam dokładnie kiedy się zdecydowałam, ale do spisania tych wspomnień namówiła mnie moja wieloletnia koleżanka Alina, która niejednokrotnie słuchała moich wspomnień. To dzięki niej zaczęłam własnoręcznie spisywać wydarzenia jakie towarzyszyły mi i mojej rodzinie. Chcę, aby dalsze pokolenia miały coś nie tylko na pamiątkę, ale też aby pamięć o tym nigdy nie zaginęła...



„Historia mojego życia”
Genowefa Cebeniak

ZABRANI NOCĄ
Cały koszmar rozpoczął się, gdy miałam 4 lata. Moich rodziców Niemcy zabrali w nocy, niedługo po wybuchu wojny. Nie obudziłam się, bo spałam razem z moją babcią, a w zasadzie prababcią w komórce, wówczas nie było tak że każdy miał osobne posłanie. Tam Niemcy nie zajrzeli. Rano gdy się obudziłam jak co dzień pobiegłam do mamy. Mama zawsze z rana szykowała gorący kamień na schorzenie jakie miała babcia. Jednak nigdzie mojej mamy nie było. Kilka razy obiegłam cały dom, ale wciąż nie mogłam jej znaleźć. Wtedy wyszedł wujek, nie zabrali go, bo był niepełnosprawny, a takich do pracy nie potrzebowali.
„Córciu, mamy nie ma. Pojechała gdzieś, nie wiem gdzie.” – rzekł wujek. Miałam wtedy tylko 4 lata, nie powiedziano mi wówczas co spotkało moich rodziców. Strasznie się rozpłakałam. Rozpacz trwała jeszcze kilka dni, długo jeszcze chodziłam dookoła domu szukając mamy. Codziennie rano miałam nadzieję, że ją zobaczę. Niestety z czasem musiałam przyzwyczaić się do nowej sytuacji. A ta okazała się być bardzo trudna.

Po tym jak zostałam bez rodziców, bardzo mnie zaniedbywano. Prababcia była mocno schorowana, zajmowała się nami wujenka (bratowa mojej mamy). Była kobietą bardzo niezaradną. Nie do końca sobie radziła z tyloma obowiązkami, brak bieżącej wody, dostępu do lekarzy i wielu innych dziś wydawało by się podstawowych rzeczy. Byłam niedożywiona, miałam wszawicę we włosach i brwiach. Mało brakowało, a bym oślepła. Ktoś przekazał mojej ciotce (siostrze mojego taty), w jakim jestem stanie. Mieszkała ona niedaleko bo 3 kilometry dalej, we wsi, a ja przebywałam na kolonii. Ciotka widząc mój stan krzyknęła: „Co wyście z tym dzieckiem zrobili?” Niewiele myśląc zabrała mnie do siebie. Miała ona jednego syna, był starszy ode mnie o 2 lata.

Ciocia opiekowała się mną należycie. Byłam u niej do 1942 roku.


ROZŁĄKA
O tym, co przeżywała moja mama dowiedziałam się dopiero po spotkaniu z nią. Mama codziennie płakała, nie mogąc pogodzić się z tym, że nas rozdzielono. Sama również przeżywała horror. Rodzice byli okrutnie bici przez niemieckie wojsko, mieli się bać, a strach, który towarzyszył im na co dzień był najgorszy. Trafili oni na początku do fabryki produkującej cukier, panował głód i nędza. Do tego ciężko pracowali, byli wykończeni. Potem nastał czas gdy rolnicy zaczęli werbować ludzi do pracy na roli. Niestety tata trafił najpierw do okrutnego gospodarza, który karał swoich pracowników również za to, czemu nie zawinili.

Raz rolnik wypuścił z obory źrebię. Zwierzę było po raz pierwszy na zewnątrz i z radości zaczęło mocno brykać. Na tyle niefortunnie, że skoczyło na płot, gdzie nabiło się na paliki. Za tę sytuację gospodarz ukarał mojego ojca, bił go po całym ciele, tak okrutnie, że tata stracił wówczas 4 zęby.

Mama trafiła w lepsze miejsce do „bauera Lise” do miejscowości Biesenthal. Był świadkiem, jak moja mama przeżywała rozłąkę ze mną. Komunikacja po kilku miesiącach między moją mamą a niemieckimi pracodawcami była coraz lepsza, więc po jakimś czasie mogła opowiedzieć o tym, że zostawiła swoje 4-letnie dziecko w Polsce pod opieką niewidomej babki. Gospodarz okazał się być bardzo pomocny i powiedział, że najpierw ściągnie tatę do siebie, a następnie postara się mamie pomóc odzyskać i mnie.

Gdy tata był już na gospodarstwie, gospodarz udał się do Arbeitsamtu (urząd pracy), gdzie zatrudnieni byli jego dwaj synowie, w randze oficera. To oni doradzili, że jedynym najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby mama zaszła w ciążę. Wtedy odesłali by ją na poród do Polski i z powrotem mogłaby zabrać i mnie do Niemiec. I stał się cud, mama wówczas nawet jeszcze nie wiedziała że już oczekuje swojego drugiego dziecka. Krótko przed porodem zjechała na wieś do Polski.

POJEDNANIE
Pamiętam to jak dziś...był kwiecień, mroźny, jeszcze gdzieniegdzie śnieg zalegał. Minęło tyle czasu. Kiedy mama zbliżała się do domu ciotki, ja początkowo uciekłam. Nie poznałam jej w ogóle. Miała na sobie takie brązowe futro, zupełnie inne odzienie niż zapamiętałam u mamy i jakie noszono na co dzień. Wtedy ciotka wpadła na pomysł, aby przebrać mamę w inne ubrania, w „stare ciuchy” jakie kiedyś nosiła i że wtedy mnie rozpozna. I to rzeczywiście podziałało i od tej pory byliśmy już razem.

Mama urodziła syna, a po 2 tygodniach przyjechało po nas wojsko niemieckie. Zabrali również innych mieszkańców wsi. Nagonka była dramatyczna. Każda próba ucieczki kończyła się śmiercią. My dzieci również byłyśmy świadkami tego okrucieństwa. Trafiliśmy do Sanoka, 20 km dalej, skąd wywożono pociągiem ludzi do pracy do Niemiec. Pamiętam jak w Jatryłowie, małej wsi odłamek bomby wpadł do jednego z wagonów. My szczęśliwie siedzieliśmy z przodu składu, tuż przy maszyniście. Mieliśmy nawet zapewnioną opiekę medyczną dla mojego brata Romka. Do dziś mam ten obraz przed oczami, jak uciekaliśmy z pociągu i mijaliśmy porozrywane części ciał. To zbyt drastyczne aby tu opisywać, ale jako dziecko taki obraz musiałam oglądać praktycznie codziennie. Krzyknęłam wtedy z przerażenia. Jeden z wojskowych chciał mnie zabić, wtedy mama zakryła mi usta ręką. Udało nam się przetrwać całą podróż do gospodarstwa, gdzie czekał na nas mój tata. Gdy nas ujrzał zemdlał. Nie wierzył do końca, że uda się nam znów zobaczyć. Okazało się, że w międzyczasie tata musiał podpisać dokument, że w razie jakby moja mama nie wróciła, on zostanie stracony. Tata po czasie dowiedział się, że gospodarz i mamie tę informację przekazał. W końcu byliśmy wszyscy razem.

NA WYGNANIU
Bywało różnie. Wszystkich nas było 8 dzieci w okolicy, ja byłam najstarsza. Kiedy przyjeżdżali Niemcy i brali ludzi do pracy, nikt nie pytał o dzieci, opieka nad nimi spadła na mnie, byłam najstarsza. Miałam wówczas 8 lat, nie wiem skąd wiedziałam co robić - samo przyszło. Mój brat był niemowlęciem, ale po czasie potrafiłam już go nakarmić i przewinąć. Wspierała mnie żona gospodarza, choć pomaganie Polakom było surowo zabronione.

Pewnego dnia zaczął się nalot. Brat spał, nie chciałam by płakał wiec zostałam z nim sama w domu. Reszta dzieci uciekła do schronu. Wpadłam na myśl by uciec do piwnicy. Nagle do budynku spadły bomby niszcząc go zupełnie, jak również część piwnicy w której się ukryłam. Gdy wrócili dorośli załamali się. Szukali dzieci, część się odnalazła, mnie i brata nie było. Uznano ze zginęliśmy przysypani gruzami lub uciekliśmy. Ale instynkt mojej mamy mówił co innego. Ona czuła, ze żyjemy, ze jesteśmy gdzieś blisko. Chodziła cały czas wokół zawalonego domu i nawoływała nas. I w końcu usłyszała mój cichy głos wydobywający się głęboko z piwnicy. „Oni tu są, żyją.” – krzyknęła. Wszyscy przybiegli do budynku i odkopali nas. Spędziliśmy tam 3 dni przysypani, bez jedzenia i picia. Brat przez cały czas w tych samych ubraniach, mogą Państwo sobie wyobrazić.
A potem wróciliśmy do Polski...

W kolejnych wydaniach Życia Powiatu Iławskiego zapraszam na ciąg dalszy moich wspomnień

powiat-ilawski.pl (Joanna Babecka)



.

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. REK #2772837 | 176.221.*.* 6 sie 2019 10:11

    Jak najwięcej trzeba takich wspomnień. Następne pokolenia nie wiedzą co to jest wojna

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. oooo #2769804 | 109.95.*.* 30 lip 2019 17:43

    Tego powinno się uczyć w szkole, słuchać takich opowieści, aby los takich ludzi jak ta pani , nigdy nie odszedł w zapomnienie

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  3. Mlas #2769422 | 37.248.*.* 29 lip 2019 22:46

    Dobrze że są jeszcze ludzie którzy opowiadają o wojnie, przypominają nam młodym że wojna to nie gra na komputerze ani rozrywka w monopoly. To śmierć, strach, głód i brud. Czyńmy dobro by zło nas nie pochwyciło.

    Ocena komentarza: warty uwagi (21) odpowiedz na ten komentarz

  4. swojak #2769393 | 176.221.*.* 29 lip 2019 21:11

    Moja teściowa gadała tak: żyjcie o suchej kromce nawet chleba, ale obyście wojny się nie doczekali. Te wszystkie wspomnienia obecnie pisane i ujawniane to potwierdzają. Jedna wojna będzie, nie jest przypadkiem sytuacja, jak są napędzane przez siły światowe, by w europie wybuchła.

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5