PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\ Przekroczenie tolerancji wysiłku, to jak łamanie prawa

2019-03-31 19:00:00(ost. akt: 2019-03-28 14:23:17)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do artykułu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do artykułu

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

Największy problem startowy dla biegacza to obciążenie na progu tlenowym. To ryzyko przetrwania w równym tempie. Wytrzymamy wiele, ale przekroczenie tolerancji wysiłku, to jak łamanie prawa. Ma swoje konsekwencje.
Trzech biegaczy na milion kończy dramatycznie na maratońskich trasach. Gorzej statystycznie jest na drogach. Tylko, że tam jest inny splot okoliczności. Tutaj wszystko zależy od nas. Nie pocieszajmy się więc statystyką. Szczegółowe badanie lekarskie przestrzeże przed brawurą.

Wszystkie dramaty mają ukryte podłoże w układzie krążenia. Czasami bardzo drobne, nic złego nie rokujące w delikatnym życiu. Możliwe do naprawy. Powinniśmy o nich wiedzieć. Czasami trzeba też zejść z trasy maratonu czy skrócić trening, aby przyśpieszyć regenerację. Nic na siłę. Ambicja to duma przegranych.

Sami powinniśmy decydować o swoim biegowym przetrwaniu nie tylko w bezpieczeństwie, ale również w decyzjach dotyczących wysiłku. Uczmy się na błędach innych dostrzegając swoje zaniedbania.

Pacemaker to biegający przewodnik. Możemy być pewni, że dowiezie nas do mety w założonym czasie. Tylko, że pewność założonego wyniku dotyczy przede wszystkim jego. My, no cóż... Zdanie się na tempo innych jest mimo wiary czasami niewykonalne.

>>> Mam bardzo duże uznanie dla biegowych pacemakerów. Ich doświadczenie i wiedza o tym jak prowadzić stado wokół siebie do mety jest naprawdę duża. Nie zaskakuje mnie jednak jak widzę wokół nich zdecydowanie mniejszą ilość uczestników na mecie niż na starcie. Czasami są tylko z balonikiem.

Zapisanie się z opaską do określonej grupy nie jest gwarancja uzyskania założonego wyniku. Wiara bez znajomości własnych możliwości w biegu na czas pogubi każdego. Maraton to nie bieg na 42 km. To szaleńczy czasami wysiłek w wyścigu na 10 km. Na ostatnich 10 km jego dystansu. Wcześniej to tylko 32 kilometrowe pozbywanie się siły, aby do niego przystąpić. Nie ma znaczenia na jakim poziomie jesteśmy. Maraton zawsze zaczyna się po 30-tce. To brutalna rzeczywistość ogromnego wysiłku jak już nie mamy często z czego podążać do upragnionego końca.

Samo założenie równego tempa nie daje gwarancji, że ono pozostanie równe do ukończenia biegu. Każdy z nas jest inną biomechaniczną konstrukcją. Z inną przemianą energetyczną napędzającą nasze marzenia. Tylko doświadczenie wielu startów pozwala to odkryć samemu. Nie powinniśmy zdawać się na innych w tym zadaniu. Może zakłócić to zrozumienie fizyczności. Zwalamy po prostu winę na innych zamiast analizować siebie.

Biegając dychę w 43-44 min to prognostyk na maratoński czas na około trzy i pól godziny ustawiający nas w grupie.
Jest tylko pytanie. Czy mamy w sobie odpowiednie przygotowanie do utrzymania równego tempa na ten wynik. Czy ilość długich wybiegań była wystarczająca w treningu itd.


Moja podpowiedź dla tych amatorów, którzy chcą jej posłuchać jest zawsze taka sama. Dobierajcie się tak, aby do 25 km, bez zadyszki pogadać troszkę z innymi na trasie. Po 25 kilometrach rozmowa zacznie się rwać. Jeżeli szybciej doznasz tego, opuść partnerską grupę i pogadaj z innymi w wolniejszym tempie. Jeżeli nie zrobisz tego złamiesz zasadę „za szybko pierwsza część dystansu”.

Jak jest OK to już z przebłyskami obaw dotrwasz do 32 kilometra. Potem nikt już Ci nie pomoże. Zaczynasz samodzielny wyścig ostatnich 10 km. Szukaj motywacji gdzie się tylko da. Nawet najbardziej dziwna jest lepsza niż żadna jak pojawiają się kurcze, czy inne przeciwności biegowego losu. Licz kilometry i trwaj.
Maraton właśnie wtedy się zaczyna. A meta wynagrodzi wszystkie chwile zwątpienia.

Pacemaker może być częścią zrozumienia. Wybieraj go wtedy jak jesteś pewny, że masz szansę na wynik. Jak się pomyliłeś i nie był to Twój dzień. Zwolnij i spokojnie zalicz dystans, lub nie kończ biegu. Nic się nie stało. Nawet najlepsi biegacze walczący o wynik czując problem w jego uzyskaniu, schodzą z trasy, aby szybciej osiągnąć regeneracje i spróbować w innym biegu powalczyć o sukces. To nie ambicja, to rozsądek powinien decydować o wyniku. Wybierając strefę z prowadzącym, godzimy się na jego warunki. Jest on jak maszyna, podobnie jak elektroniczni podpowiadacze dyktująca nam tempo. Też się męczy. Nie jest w stanie przypominać o piciu, odżywianiu czy innych rzeczach. Nie może wszystkich motywować na ostatnich 10 km. Jednym wystarczy krótka informacja i popchnie ich do przodu, drudzy wymagają przytulnego wsparcia. Pacemaker to robocop, a nie instytucja. Powinniśmy zrozumieć ich pracę.

Bieg na którym cały czas się rozpędzasz, mijając na końcu konkurentów jest bezcennym doświadczeniem. Warto się tego samemu nauczyć.

Trening 1-7 kwietnia. Zmniejszamy kilometry.
poniedziałek - wolne
wtorek - rozbieganie + 5 x 30 szt. Skip A + siodełko 100m \/ p. 2 min- 6-10km
środa – rozbieganie z 5 x100m – 6- 10km
czwartek – stadion WT (wytrzymałość tempowa). Po rozgrzewce 4-8x300m m p. 5 min. w tempie rek. na 1000m
piątek - wolne
sobota – rozbieganie (t-130) do 1.5h z -8 - 15 min cross (t-175)
niedziela – wolne lub spokojny marszobieg

Za tydzień. Jestem psychologiem – troszkę biegam. Zrób wszystko, aby twoje dzieci zrozumiały potrzebę ruchu.
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5