Michał Młotek: Iława nie powinna mieć żadnych kompleksów

2019-01-15 18:01:07(ost. akt: 2019-01-22 14:33:07)
Michał Młotek objął w bieżącej kadencji funkcję przewodniczącego iławskiej Rady Miasta

Michał Młotek objął w bieżącej kadencji funkcję przewodniczącego iławskiej Rady Miasta

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

W minionej kadencji był najmłodszym przewodniczącym rady powiatu w Polsce. W obecnej objął fotel przewodniczącego Rady Miejskiej w Iławie. Pracuje, odkrywa historię i pisze książki, choć o nich nie rozmawialiśmy. A szkoda, bo też byłoby o czym. Michał Młotek w szczerej rozmowie o samorządzie.
Od czego chcesz zacząć? Polityka czy historia?

Jak uważasz. Jedno i drugie ma związek z Iławą.

A co jest ci bliższe?

Iława.

To zacznijmy od historii Iławy. Co z muzeum, które jest twoim oczkiem w głowie?

Zacznę od smutnej refleksji. Dziś Iława jest największym miastem w naszym województwie, które nie ma muzeum. Pracy, którą jako Grupa Inicjująca Projekt Powołania Muzeum Regionalnego w Iławie rozpoczęliśmy w 2006 roku, nie udało się dokończyć. A gdyby tak się stało, mielibyśmy dziś w Iławie muzeum z niezwykle atrakcyjnymi eksponatami. To do nas trafiłyby cenne skarby z Mózgowa, Olbrachtówka, spod Susza czy depozyt Finckensteina z Gubławek, o którym głośno było na całym świecie. Dziś są one ozdobą okolicznych muzeów. I to do okolicznych muzeów przyjeżdża się, by je oglądać.
W tym wszystkim cieszy jedynie to, że z dzisiejszej perspektywy stworzenie muzeum jest bliżej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Na początku lutego planujemy organizację otwartego spotkania, gdzie raz jeszcze rozpoczniemy dyskusję o stworzeniu w Iławie muzeum regionalnego. To może być ostatni dzwonek do stworzenia muzeum w naszym mieście. Nie muzeum wyłącznie z gablotami, ale muzeum, które byłoby narzędziem edukacji i atrakcją samą w sobie.

Gdzie te skarby i zabytki, o których wspomniałeś, znajdują się aktualnie?

W okolicznych muzeach. W Olsztynie, większość w Ostródzie.

Jest szansa, żeby je odzyskać?

Żadne muzeum dobrowolnie ich nie odda. Są zbyt cenne, są magnesem przyciągającym gości i turystów. Moglibyśmy podjąć jedynie starania, by je wypożyczyć.

Zanim pojawiłeś się w polityce, kojarzono cię właśnie z lokalną historią. Dzięki tej pasji znasz Iławę na wylot, zarówno tę współczesną jak i tę sprzed dziesięcioleci. Co cię najbardziej pasjonuje w naszej lokalnej historii?

Mój kontakt z samorządem rozpoczął się od pracy w Młodzieżowej Radzie Miasta. Bardzo miło wspominam tamten okres. Historia pojawiła się później. W jej kontekście szczególnie interesuje mnie to, co działo się w Iławie po 1945 roku. Choć może to dziwić, o tym okresie wiemy póki co mniej niż na przykład o latach przedwojennych. W czasie, gdy polskie władze administracyjne organizowały życie na Warmii i Mazurach, nie przykładano wagi do tego, by pewne rzeczy dokumentować. W kontekście Iławy każdy najmniejszy dokument z drugiej połowy lat '40, nawet taki dokumentujący nadawanie nazw ulic, jest niezwykle cenny.

W swoim życiu samorządowym czerpiesz z wiedzy historycznej, z tego co działo się w Iławie przed laty, czy to nie ma w ogóle wpływu na twoje decyzje lub opinie?

W pierwszej kolejności zawsze powinniśmy bardziej patrzeć w przyszłość niż w przeszłość. Jeśli jednak mielibyśmy spojrzeć do historii, warto popatrzeć, jak dynamicznie Iława rozwijała się po I wojnie światowej. Zwrócić uwagę na odważne i często też innowacyjne, z tamtej perspektywy, pomysły, które realizowano. Dla mnie takim przykładem są tarasy słoneczne, które powstały przy kinoteatrze. Obsadzono je egzotycznymi roślinami, co musiało tworzyć bardzo ciekawą atmosferę. Wiadomo, że przyjeżdżało się z okolicznych miejscowości, by tu być. To musiało być wyjątkowe miejsce. Na pewno było wyróżnikiem Iławy.
Zresztą to był czas, gdy bardzo mocno stawiano w Iławie na turystykę. Sporo było miejsc do wypoczynku i spacerów. Zupełnie jak dziś. Ale inspiracje możemy czerpać nie tylko z turystyki. Mądrość ówczesnych władz Iławy polegała na tym, że robiły wszystko, aby wyciągnąć jak najwięcej korzyści z kolei. To podejście powinno być i dziś nam bliskie.

Zdecydowanie, tym bardziej, że Iława ma ogromny potencjał i warto byłoby go wykorzystać. O nim też chciałbym z tobą porozmawiać. Zajmujesz się zawodowo promocją – ogólnie mówiąc - regionu. Czy twoim zdaniem Iława, z punktu widzenia turysty, jest miastem atrakcyjnym?

Iława ma pewne przewagi, których nikt nam nie odbierze. A my musimy maksymalnie je wykorzystywać, na każdym kroku. Pierwszą, najistotniejszą jest lokalizacja i przewaga komunikacyjna. Może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale do Iławy można bezpośrednio przyjechać koleją z większości starych miast wojewódzkich. To coś naprawdę wyjątkowego w skali kraju.
Gorzej jest z drogami, ale na horyzoncie pojawia się budowa drogi S5, czyli łącznika między autostradą A1 a drogą ekspresową S7. Budowa tej drogi kompletnie zmieni naszą sytuację, przede wszystkim dlatego, że w jej ciągu znajdzie się południowa obwodnica Iławy. Ale to nie wszystko. Nowe drogi to nowe tereny pod inwestycje. Dobrym przykładem jest Olsztynek, gdzie budowa dróg ekspresowych pozwoliła na zlokalizowanie olbrzymiego magazynu Zalando Lounge o powierzchni 130 tys. m2. Pracę znajdzie lub już znalazło tam kilkaset osób.

Pytanie, jakiego inwestora poszukujemy w Iławie. Ma to być inwestor typowo przemysłowy w mieście turystycznym?

Nie ma mowy o zakładach, które mogłyby być szczególnie uciążliwe dla mieszkańców czy środowiska. Najlepiej, gdyby były to branże, które są specjalizacjami regionu. Mówię tu o przemyśle drzewnym i meblarskim, zdrowej żywności i wodzie. Cenne jest jednak każde nowe miejsce pracy.
Cały czas w okolicy jest miejsce na kolejne hotele, które są tu bardzo potrzebne. Na horyzoncie pojawiło się kolejne przedsięwzięcie, o którym pewnie niedługo usłyszymy. Jeśli wszystko się uda, układ sił, jeśli chodzi o turystykę na Warmii i Mazurach, nieco się zmieni.
Jest jeszcze jeden aspekt związany z lokalizacją Iławy pomiędzy Warszawą, Gdańskiem, Toruniem i Olsztynem. Statystyki jeszcze nie zdążyły tego uchwycić, ale można zaobserwować już trend związany z migracją z dużych ośrodków miejskich do takich miast jak Iława. Mowa o osobach, które pracują zdalnie, głównie z tzw. branż kreatywnych. To, co mogłoby przyciągnąć je do Iławy, to biurowe przestrzenie coworkingowe.

A co z wyspą Wielka Żuława? W każdej kampanii wyborczej pojawiały się różne hasła dotyczące wyspy, łącznie z tym, że miał tam powstać „kosmodrom”, lub coś w tym stylu, bliżej nieokreślonego. Z tych planów kolejny raz nic nie wyszło i wyspa przez dziesiątki lat niewiele się zmienia.

Wyspa jest jedna. I stąd obawy kolejnych burmistrzów czy rad, by podjąć ostateczną, odważną decyzję. Tymczasem konkurencja nie śpi. Uczestniczyłem w wielu targach nieruchomości na świecie, gdzie widziałem, jak z powodzeniem walczy się o inwestorów.

Ale mówimy o zabetonowaniu wyspy, czy masz pomysł, żeby ją mądrze zabudować?

Iława musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co chce mieć na wyspie. Iława, czyli mieszkańcy. Jeżeli mieszkańcy powiedzieliby w referendum: chcemy inwestycji, która da miejsca pracy, to powinniśmy iść w tę stronę. Oczywiście, takie referendum powinno być poprzedzone głęboką dyskusją, przedstawieniem koncepcji, wszystkich korzyści, ale też ryzyka. W mojej ocenie Wielka Żuława może być motorem napędowym rozwoju Iławy na kolejne 25 lat.

Wyspa w tej swojej „dzikiej” formie ma niewątpliwie jakiś urok, ale wystarczy tam podpłynąć latem, żeby zauważyć, że jest mnóstwo terenu, który się zwyczajnie marnuje.

Musimy zdać sobie sprawę z tego, że skala jakiejkolwiek inwestycji turystycznej na wyspie to nie jest sto czy dwieście milionów. Mówiąc o inwestycji turystycznej na wyspie mówimy o co najmniej pięciuset milionach złotych. Taka inwestycja dałaby Iławie korzyści nie po ukończeniu, ale już z chwilą wbicia pierwszej łopaty.

Bez dwóch zdań, ale należy pamiętać, że ryzyko też jest ogromne.

Ryzyko towarzyszy każdej inwestycji. Spójrzmy jednak na to, że dziś w Polsce realizowane są przedsięwzięcia właśnie o takiej skali. Nie powinniśmy mieć tu żadnych kompleksów. Ja widzę na wyspie wysokostandardowy kompleks turystyczny na minimum pięćset miejsc z obiektami towarzyszącymi i, oczywiście, z przestrzenią ogólnodostępną.

Szczerze powiem, że nie widzę dla tego miejsca ciekawszego rozwiązania z punktu widzenia mieszkańców i turystów.

Przejdźmy do spraw samorządowych. Wybory w Iławie w ubiegłym roku, to była zupełnie nowa odsłona kampanii. Zwłaszcza w wykonaniu waszego komitetu. Była to kampania nowoczesna, multimedialna i była merytoryczna. Wynik jednak nie był dla was do końca satysfakcjonujący, bo wasz kandydat nie został burmistrzem. Weszliście jednak licznym gronem do Rady Miejskiej. Objąłeś fotel przewodniczącego, co jest chyba dużym sukcesem w tych wyborach.

Sukcesem, ale też zaskoczeniem.

To na pewno… gdzieś tam w kuluarach mówiło się, że stołki są już porozdawane, także w radzie.

Przed wyborami dawało się wyczuć, że Iława chce zmiany i ta zmiana nastąpiła. Wybór mojej osoby na przewodniczącego rady był dla niektórych zaskoczeniem, tak samo zresztą jak wybór Dawida Kopaczewskiego na funkcję burmistrza.

Gdy Dawid Kopaczewski został burmistrzem, to nie pojawiła się u ciebie gdzieś z tyłu głowy myśl, że może samemu mogłeś kandydować na ten urząd?

Miały miejsce nieoficjalne rozmowy. Ale gdy na horyzoncie pojawił się Piotr Żuchowski, osoba bardzo kompetentna i doświadczona, uznałem, że i ja powinienem wesprzeć tę kandydaturę. W mojej ocenie, aby być dobrym i skutecznym burmistrzem, trzeba być odpowiednio przygotowanym do pracy w samorządzie. Piotr Żuchowski takie przygotowanie miał.

Pracowałeś przecież w ratuszu przez kilka lat. Byłeś radnym powiatowym.

Ale nie byłem radnym miejskim. Dobrze jest poznać miasto od każdej strony.

Przed czterema laty zostałeś najmłodszym przewodniczącym rady powiatu w Polsce. Teraz jesteś też jednym z najmłodszych przewodniczących, a burmistrz, choć jest od ciebie dwa lata starszy, jest mimo wszystko twoim rówieśnikiem. To chyba dobrze, że Iława ma na dwóch najważniejszych stanowiskach osoby młode, perspektywicznie patrzące na świat, wywodzące się ze światopoglądowo podobnego środowiska...

To też jest pewne obciążenie, bo jeżeli nie sprostamy zadaniu, iławianie mogliby stracić zaufanie do naszego pokolenia.

A jak się układa współpraca z burmistrzem i z radą?

Współpraca układa się poprawnie. W radzie jest grupa, która szuka płaszczyzny do współpracy z burmistrzem. I, co cieszy, burmistrz też szuka płaszczyzny do współpracy z radą. Jednym z moich zadań jest to, by kontakt wszystkich radnych z burmistrzem był jak najlepszy.

Burmistrz Kopaczewski, jeszcze zanim ruszyła kampania, przez pewne środowiska był postrzegany w sposób bardzo negatywny. Choćby przez to, że zaprosił Roberta Biedronia do Iławy, że popierał różnego rodzaju inicjatywy jak in vitro. Obawiasz się czegoś ze strony burmistrza?

Każdy ma swoje poglądy i przekonania, ale dziś nie powinny już one odgrywać pierwszorzędnej roli. Dziś wspólnym mianownikiem działań powinna być wyłącznie Iława, dlatego nie obawiam się tego, że będziemy jako rada zaskakiwani taką czy inną propozycją. Wszystkie koncepcje i plany na pewno będą odpowiednio wcześniej dyskutowane.

Bardzo wiele poglądów Dawida Kopaczewskiego spotkało się z ogromną aprobatą w innych miastach, więc może można by zaryzykować wprowadzenie pewnych rozwiązań w Iławie.

Jeśli byłaby to odpowiedź na zapotrzebowanie mieszkańców i jeśli rozwiązywałoby to istotne problemy miasta, to, oczywiście, tak.

Programy wyborcze to często poglądy, głosowanie mieszkańców też odbywa się w oparciu o nie, więc ciężko to do końca oddzielić. Pytam dlatego, że bardzo wiele emocji wywołała sprawa in vitro, dokładnie finansowanie jej z budżetu miejskiego. Myślisz, że Iławę stać na taki program?

Wszystko zależy od skali. 250 tysięcy złotych pozwoliłoby wesprzeć około pięćdziesięciu par rocznie. Nie powinniśmy więc pytać o to, czy nas stać, ale o to, czy jako miasto powinniśmy to zrobić? Czy jesteśmy gotowi na to, by pomóc małżeństwom, dla których in vitro jest jedyną szansą na posiadanie dzieci? Choć uważam, że tak, to jest przykład działania, które powinno zostać poprzedzone głęboką dyskusją.

Pomówmy teraz o kulturze, która wpływa na promocję miasta. Poprzednie wybory zakończyły się wygraną Adama Żylińskiego. W ślad za tym przepadło wiele imprez, które były – jak by nie mówić – wizytówką Iławy. Myślę o Famie Rock, której formuła być może jest do dopracowania albo do zmiany, ale czego by nie mówić, przyciągała mnóstwo ludzi ze świata. Osobiście pamiętam taką Famę z 2009 roku, kiedy pociągiem z Wrocławia przyjechała grupa ludzi na jedyny w Polsce ówcześnie koncert Diamond Head, a po koncercie cała ekipa pojechała do domów tylko dlatego, że nie było wolnych miejsc noclegowych. Niewątpliwie fajną imprezą był festiwal Sąsiedzi przy stole, który był połączeniem imprezy kulturalnej z kulinarną. To czy one powrócą jest kwestią otwartą. Pojawiły się jednak głosy dotyczące Złotej Tarki. Mówi się, że być może czas zmienić formułę, być może festiwal przejadł się w Iławie, choć śledząc – co prawda branżowe – media, to Tarka cały czas ma wysokie notowania.

Kilka wydarzeń umknęło, nie ma ich w kalendarzu imprez. Żal Famy Rock, bo wiele lat temu, jeszcze jako członek Młodzieżowej Rady Miasta, pracowałem przy tym festiwalu. Rzeczywiście, brakuje nam dobrego rockowego akcentu w Iławie, czy to w formie festiwalu czy po prostu regularnych koncertów.

Wiesz, martwi mnie to, że jest tak bardzo dużo disco-polo na każdej imprezie. Czy to impreza w Iławie, czy w innych miejscowościach powiatu. Centra kultury tych miast odbiegają tym od kultury.

Iława składa się z różnych środowisk. Jest środowisko, które oczekuje muzyki popularnej i jest środowisko, które oczekuje muzyki rockowej. Miasto powinno odpowiedzieć w rozsądnych proporcjach zarówno na zapotrzebowanie jednej jak i drugiej strony.
Jeśli zaś chodzi o Złotą Tarkę, markę buduje się latami. Złota Tarka jest taką marką, a my jako samorząd powinniśmy robić wszystko, żeby tę markę utrzymać i rozwijać. Jeszcze nie jest na to za późno.

Tym bardziej, że są chętni, żeby ją przejąć…

Na pewno znalazłoby się miasto, które z chęcią przejęłoby nasz festiwal. My powinniśmy dać mu jeszcze jedną szansę, tchnąć w wydarzenie coś nowego, być może sprawdzonego. Nie ma przecież nic złego w czerpaniu z dobrych wzorców. Burmistrz już zapowiedział pewne zmiany.
Niedawno na stronach naszego biura [Internetowe Biuro Radnych Dla Iławy – red.] opublikowaliśmy zdjęcie z rosyjskiego miasta, gdzie pojawiły się słupy oświetleniowe w kształcie instrumentów muzycznych.

Genialne…

Te zdjęcia krążą po całym świecie. Są narzędziem do komunikowania o ofercie kulturalnej miasta. Takim narzędziem do komunikowania o Złotej Tarce miała być nasza galeria jazzowa. Ostatecznie, koncepcja tego obiektu poszła w nieco inną stronę...

Na rozwoju Złotej Tarki zyskałaby przede wszystkim Iława, bo cały czas mówimy o mieście, które w założeniu ma być miastem turystycznym.

W Iławie stworzono warunki do rozwoju turystyki. Pojawiły się hotele i usługi turystyczne. Dziś musimy rozwijać produkty turystyczne. Złota Tarka i wszystkie inne wydarzenia są właśnie takimi produktami, które się po prostu sprzedaje. Ale trzeba o nie dbać.

Michał, kolejną imprezą, która okazała się ogromnym sukcesem, ale wokół niej pojawiają się znaki zapytania, jest Lotnicza Majówka, która jest zasługą poprzedniego samorządu i tutaj nie ma znaczenia, czy popierałeś poprzedniego burmistrza, czy nie, trzeba przyznać że majówka była ogromnym sukcesem.

Majówka pokazała przede wszystkim, że w Iławie jest głód spektakularnej imprezy. To się po prostu udało. Pytanie, które powinniśmy sobie zadać brzmi, czy stać nas na imprezę w takiej formule. Pół miliona złotych to są ogromne pieniądze. Za nami dwie udane edycje, przy trzeciej, a na pewno już przy czwartej, musi pojawić się strategiczny sponsor.

Niestety pomału musimy kończyć. Stąd kilka pytań podsumowujących. Często mówi się, że wiele osób, które startują w wyborach po raz kolejny, robią to z przyzwyczajenia. Ciężko mówić tak o osobach młodych takich jak ty, czy Dawid Kopaczewski.

W radach, i w ogóle w samorządzie, powinno być miejsce dla doświadczonych, wieloletnich radnych czy urzędników, ale też dla młodych czy mniej doświadczonych osób. Jak w każdym innym obszarze, i tu powinna być zachowana równowaga.

Ty łączysz i młodość, i doświadczenie. Zawsze chciałeś pracować w samorządzie?

Ja swoje życie zawodowe i samorządowe związałem z Iławą. Ale to nie znaczy, że tak musiało być. Miałem na różnych etapach mojego życia różne propozycje, związane głównie z pracą w Warszawie. Zdecydowałem się na pracę tutaj, bo uważam, że Iława to po prostu wyjątkowe miejsce, w którym chcę być.

Wiesz, że ktoś, kto będzie czytał tę rozmowę będzie mógł powiedzieć, że mówisz tak, bo to ładnie brzmi. Jednak patrząc na twoje kwalifikacje, faktycznie nie miałbyś problemu ze znalezieniem dobrej pracy w dużym mieście. Co cię trzyma w Iławie?

Lubię iławski spokój i to, że duże miasta mamy tu na wyciągnięcie ręki.
Życie samorządowca to nie jest lekka robota. Praca zawodowa, rada, twoje pasje historyczne – to wszystko zabiera dużo czasu, a przecież jest jeszcze żona i syn. Udało się to poukładać tak, żeby mieć czas dla najbliższych?
Bez akceptacji i bez wsparcia rodziny podejmowanie takich działań nie byłoby możliwe. Moja żona dba w tym wszystkim o balans i równowagę.

Ta lokalna polityka to dla ciebie kochanka, czy narkotyk?

Ani to, ani to. To po prostu chęć działania i wprowadzania w życie nowych pomysłów i rozwiązań.

Rozmawiał Tomasz Więcek
t.wiecek@gazetaolsztynska.pl


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ilawianka #2663827 | 83.0.*.* 16 sty 2019 10:47

    to muzeum to potrzebne miastu tak jak galeria jazzowa

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Apolinary #2663661 | 46.186.*.* 15 sty 2019 22:40

      Panie Michale jeżeli uda się Panu zrealizować 50% pomysłów to jest sukces. Życzę powodzenia i przychylności Radnych.

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5