Mariola Sudzińska do klubowego ścigania wróciła jako dojrzała kobieta

2019-01-14 11:31:02(ost. akt: 2019-01-14 11:43:01)
Mariola Sudzińska, bohaterka Przewodnika po Bieganiu

Mariola Sudzińska, bohaterka Przewodnika po Bieganiu

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

PRZEWODNIK PO BIEGANIU/// Zawodnicza przeszłość w sporcie wyczynowym pomogła. Potrafię konstruować obciążenia treningowe i prowadzić siebie po startowych trasach. To ważna umiejętność, aby walczyć o podium w otwartej biegowej rywalizacji.
Słucham innych, przepuszczając informacje przez własne wykształcenie i doświadczenia. Olsztyn z Amatorskim Klubem Maratończyka (AKM) jest ze mną. Czuję się reprezentantką stolicy Warmii i Mazur na biegowych trasach. Jak to się stało, że po wieloletniej przerwie od klubowego ścigania wróciłam do niego jako dojrzała kobieta. Przecież miałam już dość rywalizacji.
W młodości, pierwsze wygrane ze łzami radości zawody były biegowym przedszkolem. Antoni Siłakowski pokazał mi drogę do lekkoatletycznego wtajemniczenia. Zawsze go będę pamiętać. Rywalizacja o medale Mistrzostw Polski to już trenerska troska Ambrożego Brzozowskiego. Na początku w WKS Ciechanów potem w LKS Brynica Brodnica. Piękne trasy w rodzinnym Lubowidzu i crossowe klimaty w Olsztynie zachęcą nawet biegowych niedowiarków.
Byłam ambitna. Jak się za coś zabierałam, to cel musiał być mój. Tak też mam teraz. Nigdy jednak ślepo nie dążyłam do jego osiągnięcia. Zwycięstwa, medale, wyniki wsparte ciężką pracą, przynosiły efekty. Tak kręciła się moja biegowa karuzela.
Zatrzymała się dopiero jak w roku pełnym życiówek nie wyszedł mi start na Mistrzostwach Polski Seniorek. Porażka zabolała. Rzuciłam kolcami. Teraz wiem co było jej przyczyną.
Po zawirowaniu w pracy 17 lat później założyłam znowu biegowe ciuchy. Jakże inne niż wiele lat wcześniej. Odreagowałam stres. Pomogło. Złapałam dystans do nowych obowiązków w treningowym wysiłku. Przypomniałam sobie życiówki na dystansach 1500-10000 m. Medale Mistrzostw Polski - 5000m w 16.49” i 10000m w 34.49”. Wróciłam do rywalizacji.
Sukcesy i porażki. Inne niż wcześniej. Wsparte spokojem i doświadczeniem sprawiły, że poczułam się pewnie na nowej drodze. Zamontowana za młodych lat wytrzymałość bardzo szybko przypomniała o sobie w wynikach. Nie da się wskoczyć w dojrzałym wieku na podium w open jak nie ma się przeszłości zawodniczej. To jak z czytaniem. Raz nabyta umiejętność pozostaje w nas. Trzeba ja tylko obudzić. To jest cecha, która musi być rozwijana w już szkole. Gdyby nie przeszłość, liczyłabym się kategorii wiekowej. Ale w otwartej, na pewno nie.
Pomogło doświadczenie i umiejętność budowania treningu. Rozbiegania przez dwa miesiące i pierwszy start. Czwarte miejsce w open i zwycięstwo w rocznikowej rywalizacji na 10 km w 45 min. Pomyślałam. Nie jest źle.
Ze startu na start coraz lepiej. Biegów wokół mnóstwo. Pokusa zwycięstw kusi. Rozsądek jednak podpowiada, że nie będę tak mocna jak kiedyś. Małe sukcesy zastępują finały MP.
Rozważnie wybieram starty z walką o suweniry zwycięstw. Niektóre traktuję jak mocny trening. Stawiam wtedy czoła ocenie spiskowych teorii o spadku formy i martwię się, że tak mało osób rozumie budowanie jej. Czy powinnam to tłumaczyć. Nie wiem - może tak. Mam przecież trenerską licencję. Ci którzy biegali w sporcie wyczynowym inaczej postrzegają modne biegowo czasy.
Trening to ciężka praca z niezbędną siłą charakteru. Nie ma, że dziś nie mogę. Zrobię jutro. Partyzantka biegowa do wyniku nie doprowadzi.
Mamy różne cele. Ale nawet truchtanie dla przyjemności musi być przemyślane, aby dało odpowiedź. Po co to robisz. Mam chwile zwątpienia. To normalne. Staję wtedy z boku. Analizuję, wyciągam wnioski. Zmieniam założenia treningowe i … do przodu.
Brak mi spokojnego czasu na trening. Tęsknię za górskimi obozami z regeneracją bez pośpiechu. Pomarzyć fajna rzecz. Biegam wcześnie rano przed szkolnym dzwonkiem lub podczas okienek. Jakoś trzeba sobie radzić. Grafik dnia napięty do granic. Popołudniowe zajęcia. Szkoła to nie tylko wakacje. Czasami jest mi przykro, że przez ich pryzmat jesteśmy oceniani.

Unikam treningów na siłę. Jak nie mam czasu - odpuszczam. Wiem, co po czym. Bieganie na zmęczeniu z trzymaniem planu to gwóźdź do biegowej trumny. Z utęsknieniem czekam na weekend. W nim planuje maksimum pracy.
W ubiegłym roku potwornie zmęczona po szkolnych imprezach sportowych i domowych obowiązkach, pełna obaw wystartowałam w Gdyni w Biegu Świętojańskim. Byłam VII w open, III w polskiej kobiecej klasyfikacji. Szczęście wsparte pracą wbiegło ze mną na metę. A tak się bałam tego startu
Rok 2018 był pechowy. Zapalenie oskrzeli na wiosnę i jesienny medyczny zabieg przeszkadzał szczególnie w BPS (bezpośrednie przygotowanie startowe). Troszkę pod górkę, ale jednak, było nieźle. Kilka biegów na wysokim poziomie zakończonych sukcesami osłodziło trudy przygotowań.

Jak ten czas pędzi. Nie tylko w życiu, także podczas startów. Coraz trudnij go dogonić.
Jestem mocna. Chociaż czasami młodsze koleżanki mówią – sprawdzam. Godzę się z tym. Nie czuje się zawodniczką, ten czas minął. Jestem amatorką. No, może ciut lepszą. Zwycięstwa się liczą, ale jednak bieganie dla siebie, daje mi dystans do wielu spraw i poczucie wartości. Tak potrzebnej we współczesnym świecie.
Jestem świadoma, że startuję zbyt często. Może to zmienię. Wynik na 10 km poniżej 36 min jest wtedy możliwy.
Tegoroczna Gdynia z 36.43 czy Gdańsk 36.50 podpowiada to. Zwycięstwo w GP Płocka w open. Podium w GP Gdyni i GP Warmii i Mazur. Podobnie w GP Traktu Brzeskiego w otwartej klasyfikacji utwierdzają mnie w obranej drodze. Jak do tego dołożę kilka półmaratonów ze zwycięstwem w Iławie czy dobre miejsca w Wiązownej, Węgorzewie, Giżycku, Siedlacach, Płocku i Krakowie. To ilość startów szokuje. Połówki zaliczam po drodze. Tu mam największe rezerwy. Musze tylko zmienić przygotowanie i trening siłowy, który pozwoli wykorzystać wytrzymałość. Trochę też głowę w dłuższej rywalizacji.

Dodatek rodziny i trójka nastolatków obok, to też maraton. Trzeba połączyć wszystko logistycznie z pracą nauczyciela wychowania fizycznego i popołudniowym tańcem nowoczesnym w instruktorskim przekazie. Do tego sekcja lekkoatletyczna. Doba czasami staje się za krótka, aby podzielić się; wiedzą, pasją i doświadczeniem z uczniami.
Moi chłopcy to materiał na piłkarskie gwiazdy. Laura urodziła się do biegania, tylko jeszcze o tym nie wie. W rekreacyjny truchcie powoli odkrywa moje powody.

Rok 2019 zaplanowany w szczegółach z MŚ Masters. Maraton. Żeby tylko zdrowie dopisało. Obrona II miejsca w Polsce w kategorii wiekowej, to też wyzwanie. Miejsce w biegowej rodzinie daje mi moc. I niech tak zostanie. Przynajmniej na razie.
Mariola Sudzińska: Tak wygląda mój tydzień (możesz mi towarzyszyć w 30-50 % moich km).


Trening 14-20 stycznia.
• Poniedziałek - rozbieganie + 10x150 podbiegi – 12 km
• Wtorek - rozgrzewka 20 min. + 4x3 km(4min/km) p. 4,3,2 min.+ 2km trucht – 18 km
• Środa - OWB 1 +10 x100m – 10 km
• Czwartek - rozbieganie 3 km + 12-15 km (od 4.30 do 3.40/km)+ trucht 2 km – do 20 km
• Piątek –OWB 1 - 18 km
• Sobota - OWB 1 + 10x100m - 10 km
• Niedziela - rozbieganie bardzo duże – do 25 km

Za tydzień – Achilles też ma swoje wymagania.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5