Wygodne czasy tworzą słabych ludzi

2018-11-18 17:26:40(ost. akt: 2018-11-18 17:30:32)

Autor zdjęcia: pixabay.pl

PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\ Wygodne czasy tworzą słabych ludzi. Trudne wzmacniają odporność nie tylko na fizyczne doznania. Psychicznie także uodporniają na przeciwności losu. Jestem z całym młodym pokoleniem otoczona wszechogarniającą wygodą.
Mam podane wszystko na przysłowiowym talerzu. O nic się nie muszę martwić. Czy jednak na pewno nie mam powodów do zmartwień.

Mam już piętnaście lat. Wszystko działa w moim organizmie poprawnie. Nie czuję dyskomfortu. Jak patrzę na starych ludzi, to jakbym oglądała film. To przekaz, który jest obok mnie. Czasami mijają mnie biegnące postacie i od razu przypomniana mi się ból po sprawdzianach biegowych na w-fie. Ból którego nie jestem w stanie zaakceptować. Uczucie pieczenia w płucach, smak krwi w gardle i wymioty po biegu to był powód, aby moi rodzice załatwili mi zwolnienie z tego przedmiotu. To jest decyzja na teraz, nie myślę o przyszłości. Za nic w świecie nikt mnie nie przekona, że taki wysiłek jest mi potrzebny, aby się prawidłowo rozwijać. Poranne zakwasy, które uziemiły mnie na szkolnej dyskotece, też miały swój udział w tej decyzji.

Szukam w smartfonie odpowiedzi na potwierdzenie obranej drogi. Nie ma na niej miejsca na ćwiczenia fizyczne. Upewniam się, że nie mam się czym martwić. Wszystko samo się naprawi. Tak przynajmniej myślę w pewności swoich przekonań. Rodzice zwracają mi uwagę; jak siedzę, stoję czy chodzę. Pochylona sylwetka z okrągłymi placami nie bardzo się tym martwi. Zakrywam niedoskonałości ubiorem i chyba czekam na cud samospełniającej się sprawności. Uodporniłam się na rodzicielskie, nauczycielskie czy rówieśnicze złośliwości dotyczące mnie. Pot jest wrogiem nr 1. Nie wyobrażam sobie pracy z jego udziałem. Dobrze, że wymyślono antyperspiranty. Wszystkie szkolne i pozaszkolne prozdrowotne tematy dotyczące sprawności, jej roli w rozwoju młodego człowieka słyszę. Jednak to nie jest dla mnie temat wart uwagi. Każda pojawiająca się w odczuciu nieprawidłowość, czy bóle w układzie ruchu kończą się wizytą u lekarza, od którego oczekuję załatwienia moich problemów. Oglądałam czasami zawody sportowe i z niedowierzaniem patrzyłam na radości, które tworzą wokół…
Dobrze, że to wszystko już jest za mną.

Obudziłam się z tego stanu. Właśnie zbliża się druga rocznica od pierwszej rozmowy z moją ciocią - psychologiem sportowym. Jest byłą gimnastyczką. Figura - marzenie. Zauważyła moją niezborność ruchową, beznadziejną fizyczność i słabość całego ciała. Potrafiła mówić w taki sposób, że poczułam się niewygodnie w nim. Nie śmiała się ze mnie. Nie porównywała do innych. Patrzyła tylko na mnie i na moje problemy, których wcześniej nie widziałam. W tych rozmowach nie było nic, co by mnie przerażało. Odkrywałam nowy świat. Wcześniej niedostępny dla mnie. Zaczęłam ćwiczyć. Początkowo sama coś tam naśladowałam z internetowych filmików. Z czasem jak nabrałam pewności i czucia ciała dołączyłam na zajęcia w grupie początkujących amatorskich biegaczy. Już wiem, że ból w płucach podczas biegania wcale nie musi być taki jak wcześniej odczuwałam. Że nie muszę biec jakby od tego zależało moje życie. Mogę truchtać. Że nie ma nic złego w spoconej na skutek biegu sylwetce.
Do wszystkiego trzeba dochodzić powoli. Przekonałam się, że tabelkowe sprawdziany szkolne na ocenę nie zawsze dobrze motywują do brania udziału w zajęciach. Potrafię przebiec 5 kilometrów w amatorskiej grupce i nic złego nie dzieje się z moim ciałem. Polubiłam nawet to uczucie porannej mięśniowej bolesności. Stało się coś dziwnego ze mną. Te kilkanaście miesięcy zmieniło moje życie. Już zauważam uwagi dotyczące mojej sylwetki. Słucham i nie obrażam się na nie. Przyjmuję i staram się poprawić to i owo wprowadzając dodatkowe ćwiczenia. Nie patrzę już na starych ludzi - tak jak wcześniej. Wiem, że na zdrową starość na moim horyzoncie sama muszę zapracować.

Moja mama mówi, że to cud widząc te moje zmiany. Tata się cieszy jak może mnie o coś poprosić. Już nie boi się, że sobie coś urwę. A i ja - tak jakoś chętniej garnę się do wszystkiego.
Sprawność zmienia wszystko. Także głowę. Teraz wiem, że wygodne czasy to pułapka dla wielu moich rówieśników. Widzę to na co dzień. Już nie proszę obrażona rodziców o to, aby podwieźli mnie do szkoły. Pieszo mam 15 minut. Rowerem dosłownie kilka. Jak jest zimno, potrafię się ubrać tak, aby było w sam raz. A plecak nie jest wcale taki ciężki, jak mówią niektórzy. W ubiorze mam coraz bardziej dopasowane ciuchy.
Wystartowałam w swoich pierwszych szkolnych zawodach lekkoatletycznych. Poszło mi nieźle. Skończyłam z uśmiechem i nie wymiotowałam. Mimo zmęczenia było fajnie. Moja nauczycielka od w-fu wystawiła mi szóstkę. I z uśmiechem powiedziała mi, że na świadectwie też może być nieźle. O zwolnieniu wolę zapomnieć. Zauważyłam, że nie jest taka zła jak o niej myślałam. Może pójdę do niej na zajęcia popołudniowe na siłowni.
Polskiej szkole brakuje psychologów czujących nasze problemy. Będących wzorem do naśladowania. Nie tylko do gadania. Ja miałam szczęście, że mam go w rodzinie. Myślę o tym kierunku po maturze.

Asia.


Trening 19 -25 listopada - mały sprawdzian

•• Poniedziałek – wolne, ale zawsze można wyjść potruchtać - tylko spokojne na t -130/135
•• Wtorek – rozbieganie + 5 x 30-50 sztuk skip A w marszu i z niego podbieg 50 m i zaraz zbieg p. 2 min - do 10 km
•• Środa – rozbiegnie z 4 przebieżkami -30 min po nim 4-8 x 30 sek. w crossie p. 2-3 min – 10 km ?
•• Czwartek – wolne
•• Piątek – rozruch biegowy do 30 min
•• Sobota - rozgrzewka 30 min z przebieżkami i gimnastyka + 2 x 2 km lub 2x 1km p. 5 min, ale tak, aby oba odcinki były równe i na takim samym zmęczeniu z ochotą na trzeci, 10 min trucht na koniec - 10-16 km
•• Niedziela – wolne, może basen, sauna


Za tydzień – stres oksydacyjny.


Fot. Pixabay

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5