Biegowy świat Kamili Pawłowskiej

2018-11-06 11:43:30(ost. akt: 2018-11-06 11:52:31)

Autor zdjęcia: arch. przewodnika

PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\ Miałam 5 lat jak pierwszy raz stanęłam na starcie w biegowej dziecięcej rywalizacji. Skrwilno – kto wie gdzie to jest? Dla mnie ta miejscowość w województwie kujawsko - pomorskim pozostanie na zawsze w pamięci.
Emocjonalnie może rywalizować z nią tylko Spała. Pamiętam, jak na mecie czekali na mnie roześmiani rodzice. Byłam wtedy szczęśliwa. Teraz to odczucie nie przychodzi tak łatwo

Mieszkam z rodzicami w Marzęcicach - tuż obok Kurzętnika. To też wieś, tylko większa i z biegową tradycją Koguciej Dychy.
Mama i tata to dopiero para. Życie z nimi to nie tylko wyzwanie dla biegającej córki. To również pomoc i próba zmierzenia się z ich biegowymi wynikami. Tata był reprezentantem Polski w latach 90-tych w biegach górskich. Puchary Świata, Europy czy inne rywalizacje w tych zmaganiach – to sztuka innego przetrwania. Czuję jego umiejętności jak razem idziemy na crossowe zakresy. Nie lubię go wtedy. Jest jak himalajski Szerpa. Wlezie wszędzie.

Mama delikatniej obchodzi się ze mną na treningowych trasach. Kiedyś reprezentowała AWF-AZS Gdańsk. Jak wychodzimy na wspólny trening, to cały czas gadamy. Nawet przy 4.30/km. Z moim bratem Filipem śmialiśmy się, jak zakładali dresy, że idą się gonić. Z tych gonitw często przywozili nagrody, medale i puchary. Babcie wtedy były nieocenione. Ktoś musiał nas pilnować. Teraz wyjeżdżamy razem. Zaczynam dorastać do podobnej rywalizacji. Aby być naprawdę dobrym w tym co się robi - trzeba to robić tylko dla siebie. Egoizm wysiłku. Powoli to do mnie dociera. To proces, który pozwala przetrwać zmagania, nie tylko na bieżni czy przełajowych dystansach. Pozwala wytrwać w treningu. Nie ma wtedy ściemy – jak mówią mi biegowe przyjaciółki. Samej siebie nie oszukasz.
Mija niedługo 15 lat jak zaczęłam rywalizować. Stało się to tak naturalne; jak szkoła, rodzina. Jest to część mojego życia. Zawody szkolne czy klubowe eliminacje do wyższych szczebli przechodziłam bez problemu. Wojewódzkie dominacje na nich dawały mi nie tylko kopa do dalszej pracy. Wywoływały uśmiech rodziców. Już w nauczaniu początkowym potrafiłam sobie radzi ze starszymi rocznikami. Mała wiejska szkółka pewnie mnie pamięta. Ciepło o niej myślę.
Jednak, żeby zacząć się liczyć w rywalizacji - trzeba biegać bieżnię. Tam wynik jest mierzalny i nie pozostawia wątpliwości, kto jest nr 1. Moje pierwsze w wieku 11 lat - 1.54, 41 min. na 600 m, to był wtedy czwarty wynik w Polsce. Bawiłam się w trening u Marka Wochny, ale mama zawsze była obok. Wspierała mnie również wtedy, jak w ogólnopolskim finale czwartków lekkoatletycznych zdobyłam srebrny medal na 600 m z czasem 1.43,23 min. To było w piątej klasie. Powoli zaprzyjaźniałam się z bieżnią. Czułam jej wynikowe bezwzględne odpowiedzi. Sprowadzały na ziemię. To dzięki wynikom na niej weszłam w skład kadry wojewódzkiej i pojechałam na swój pierwszy obóz do Cetniewa. Coś nowego, innego. Obawy i strach - co na nim będzie.
Teraz po kilku latach patrzę na to z uśmiechem. Ale wtedy nie było mi łatwo go znaleźć u siebie. Nowi trenerzy. Starsi koleżanki i koledzy. Rywalizacja treningowa. Nowe znajomości i układanie się w wojewódzkiej elicie. Także na towarzyskiej stopie. Nie zapomnę bólu po pierwszych treningach tempowych, które wzmacniały sprawnościowe dodatki. Teraz je uwielbiam. Wtedy byłam cała jednym wielkim nieszczęściem. Oczywiście płacz i telefon do mamy. Dałyśmy radę.

Później na kolejnych, było już lepiej. Większe doświadczenie i wytrenowanie zmienia odczucia. Mama często jest na obozach ze mną. Trenuje pod jej okiem. Tata, no cóż ktoś musi pracować na nasze wyjazdy. Można też coś zarobić na tak popularnych teraz biegach. A oboje są zawsze w czołówce.

Powoli się przedłużam w startowych rywalizacjach. Regularnie łapię kwalifikacje do Mistrzostw Polski na bieżni na dystansach od 1000 m do 5000 m. Rok 2017 - to 10 min. 20 sek. na 3000 m w finale MP i miejsce w pierwszej 8-ce. Lubię też przełajowe ściganie w ogólnopolskiej rywalizacji. Dobre starty w wojewódzkich eliminacjach, zawsze były dobrym prognostykiem wynikowym na krajowy finał. Udaje mi się zawsze zmieścić w pierwszej dziesiątce w tych naprawdę trudnych zawodach. Wszyscy, którzy biegali Mistrzostwa Polski w przełajach czują ten poziom w płucach. Nikt nie odpuszcza. Walczy się do ostatniego metra. Tak kształtuje się biegowy charakter. Im bardziej się boję, tym zawody lepiej wychodzą. Pewność niszczy wynik.
Za kilka miesięcy matura. Jestem podobno matematycznym umysłem. Troszkę koliduje to w wyborze humanistyczno - biologicznych studiów. Ten finał rozegram w maju. Od niego zależy moja edukacyjna przyszłość. Może skończę w rodzinnym Gdańsku mamy. Nie wiem jeszcze.
Treningowo na pewno muszę zwiększyć kilometraż, aby zawodnicze odczucia szły przed tymi, które określa fizjologia kobiety. Liczę się z tym, że pomimo większych obciążeń podobnie, jak moje starsze ciut koleżanki, będę miała przejściowy regres. Wiem, że jak go przezwyciężę, mogę naprawdę szybko biegać na długich dystansach. Może nawet maratońskich. Połówki mam zaliczone. Poszły mimo obaw nawet gładko. To nowe wyzwania. Tak, jak zbliżająca się powoli ucieczka z domowych opiekuńczych rodzinno-treningowych pieleszy. Zmiana trenera, też mnie czeka. To nieuchronne na moim etapie. Czasami mnie pytają, czy wybiegam sobie życiową połówkę z tego świata. Nie wiem. Chociaż czasami, jak mijają mnie sprawnościowe męskie biegające postacie, to zerkam tu i tam… oczywiście na technikę. Takie to już jest nie tylko biegowe życie.

Kamila Pawłowska


Trening 05-11 listopada – przypominam planujmy obciążenia i starty.
•• Poniedziałek – wolne.
•• Wtorek – rozbieganie 20 min z 3 x 100 m +5 x 20-50 m skip A p. 1 min i 100 m spokojna przebieżka - 6-10 km
•• Środa – rozbieganie 30 min i koniec, lub dokładamy 4-6x1min. (t-175) p. 3 min. w truchcie – 6 -12 km
•• Czwartek – wolne
•• Piątek – rozbieganie + 5 x 60-100m + sprawność ogólna – razem do 1h
•• Sobota - Wycieczka w terenie do 2 h – spokojne długie rozbieganie w towarzystwie – jak start w niedzielę to wolne
•• Niedziela – gimnastyka rozciągająca – może sauna, basen. Biegi Niepodległości – udział jest ważniejszy, to nie pora na ściganie.


Za tydzień. Mam zakwasy czy mikrourazy.


Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5