Baca spod Iławy

2018-08-31 12:00:00(ost. akt: 2018-08-30 13:28:14)
Marzyłem o alpakach, ale na to mnie nie stać. Owce to trochę substytut, ale niezwykle wdzięczny - mówi Maciej Rygielski

Marzyłem o alpakach, ale na to mnie nie stać. Owce to trochę substytut, ale niezwykle wdzięczny - mówi Maciej Rygielski

Autor zdjęcia: Magdalena Rogatty

Maciej Rygielski większości kojarzy się z polityką, z samorządem. I nie ma w tym nic dziwnego, przez 8 lat był starostą, wcześniej radnym miejskim w Iławie. Przez 20 lat był jednak nauczycielem, i co ciekawe także dziennikarzem i przedsiębiorcą. Dziś realizuje się także jako gospodarz i opiekun owiec.

Rozmowa z Maciejem Rygielskim, aktualnym członkiem Zarządu Powiatu Iławskiego, byłym Starostą Powiatu Iławskiego (pełniącym funkcję przez dwie kadencje).

Kim Pan był i kim Pan jest Panie Rygielski? Lubi Pan zmieniać swoje zawodowe życie?
— Jestem obywatelem gorszego sortu, o poglądach liberalnych i demokratycznych. Jestem mężem i ojcem trójki dorosłych dzieci oraz dziadkiem 6-letniego wnuka. W życiu zawodowym lubiłem sprawdzać się na różnych płaszczyznach. Na początku lat 80-tych byłem krótko górnikiem, potem robotnikiem w szpitalu na Kasprzaka w Warszawie, po czym w stanie wojennym pracowałem w służbach socjalnych w Otwocku i Warszawie. Od połowy lat 80-tych wróciłem do Iławy i przez ponad 20 lat byłem nauczycielem. W tym czasie w latach 90-tych prowadziłem działalność gospodarczą. Wraz ze wspólnikiem miałem hurtownię i kilka sklepów. Oczywiście w tamtych czasach wszystko było w skali mikro. W latach 90-tych stworzyłem pierwszą telewizję lokalną i byłem jej pierwszym pożal się Boże dziennikarzem.

Były starosta hoduje owce – to kaprys czy solidne zajęcie?
— To ucieczka przed starością – w przyszłym roku kończę 60 lat. Jestem realistą pozostała mi ostatnia prosta złożona z kilku, najwyżej kilkunastu lat życia. Do końca chcę być czynny fizycznie, a przy owcach trzeba trochę popracować.

Ale z zawodu jest Pan...?
— Tak, z zawodu nie jestem rolnikiem, jestem nauczycielem. Skończyłem politykę społeczną na Uniwersytecie Warszawskim i potem podyplomowo trzy kierunki ekonomiczne. Uczyłem przedmiotów ekonomicznych w iławskich szkołach średnich, przede wszystkim w obecnym Zespole Szkół im. Bohaterów Września 1939 Roku w Iławie.

A samorząd? Był Pan dwukrotnie Starostą Powiatu Iławskiego?
— Do samorządu trafiłem późno na kilka lat przed pięćdziesiątką. Traktowałem to jako wyzwanie i przygodę życiową. Nie jako nobilitację. Z moich obserwacji wnoszę, że do polityki nie trafiają wcale najlepsi, inteligentni i dobrzy gospodarze. Zbyt często włodarzami zostają rozbitkowie życiowi i awanturnicy, z nieuregulowanymi zobowiązaniami finansowymi, a nierzadko z problemami alkoholowymi. To idealna pożywka na korupcję. Są problemy, znajdą się rzesze pomocnych mający interes w wykorzystaniu słabości.

Odchodzi Pan od życia publicznego?
— Nie w tym czasie, byłaby to dezercja. Żyjemy w okresie permanentnej transformacji systemu. Historię buduje się od nowa, bez autorytetów, z inteligencją obdartą z wartości, jakie w każde zdrowe społeczeństwo winna wnosić. Okrągły stół, największe dokonanie ówczesnego pokolenia, był dialogiem bezkrwawo zakończonym, co w dziejach Polski, a nawet Europy było rzadkością. Dziś uważany jest przez wielu za historyczna pomyłkę. Jedność narodu przestała być patriotyczną wartością. Dzielimy się często w rodzinach. Jako członek PO od kilku lat zasiadam w zarządzie województwa. Moją ostatnią misją będzie takie działanie, które przyszłościowo stworzy pole na łączenie ugrupowań demokratycznych w jeden organizm. To staramy się robić już w powiecie iławskim. W naturalny sposób musi dojść do zmiany pokoleniowej. Moje pokolenie 60-latków może pomagać, doradzać, ale już nie powinno zarządzać. Proszę zauważyć, czy jakakolwiek korporacja zatrudnia do zarządzania menadżerów w wieku sześćdziesięciu lat. Nonsens!

I dlatego owce?
— Nie... marzyłem o alpakach. To piękne zwierzęta żyjące w Andach, to ich pierwotne i naturalne środowisko. W Europie już przystosowane, również w Polsce w ciągu dziesięciu lat powstały pierwsze hodowle. Ale przeanalizowałem i na to mnie nie stać. Owce to trochę substytut, ale niezwykle wdzięczny, są bardzo miłe i przyjazne, a niektóre wraz z moją żoną od małego karmiliśmy mlekiem z butelki ze smoczkiem. Nie jest to hodowla komercyjna dla pieniędzy, raczej hobbistyczna, dla obcowania z przyrodą i poprawy krajobrazu. Pięknie i sielsko wyglądają pasące się na łące owce.

 Czarne i szare owce? Co to za rasa?
— To wrzosówka, pierwotna i najstarsza rasa owiec w Polsce. O wyjątkowej wartości i elastyczności futer i delikatności jagnięcego mięsa. Choć coraz częściej spotykane, dalej zagrożone są wyginięciem.

Jak długo Pan je hoduje?
— Hoduje to słowo trochę nad wyrost, mam je około dwóch lat. Posiadam 12 owiec i jednego barana, no i oczywiście jagnięta.

Dziękuję za wywiad, życzę powodzenia i rozrostu stada...
— Dziękuję, ale z tym rozrostem nie przesadzajmy. Mogę sobie pozwolić na 15 do 20 owieczek matek, więcej byłaby to produkcja. A na to jestem już za stary.

Źródło: Życia Powiatu Iławskiego

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Są boskie #2569227 | 31.0.*.* 31 sie 2018 20:41

    Piękne te owieczki i fajny pomysł na zajęcie po pracy!

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Starszy owczy #2570678 | 176.221.*.* 3 wrz 2018 09:23

    Ten gościu sprawdził się wszędzie, nawet na urzedach, szczególnie tam.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5