Jej miłość ma na imię triathlon

2018-07-09 15:50:48(ost. akt: 2018-07-09 16:01:17)
Bohaterką Przewodnika po Bieganiu w tym tygodniu jest Kasia Rumińska (na zdjęciu)

Bohaterką Przewodnika po Bieganiu w tym tygodniu jest Kasia Rumińska (na zdjęciu)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

PRZEWODNIK PO BIEGANIU/// Jestem młoda - to fajne uczucie. Tym bardziej, że on jest obok. Towarzyszy mi od rana do wieczora, zawłaszczając cały mój wolny czas. Rozpycha się również w przestrzeni nie zawsze mu należnej - pisze Kasia Rumińska.
To on układa grafik mojego dnia. Decyduje o wszystkim w moim życiu. Jesteśmy zaprzyjaźnieni, znamy swoje wady i zalety. Wiemy o sobie wszystko, tzn. on wie. Ja nie zawsze nadążam.
Na imię ma Triathlon.

Nie wiem, jak to się stało, że tak mną zawładnął i osaczył mnie swoim urokiem. Stał się częścią mojego bytu. Czy go zaprosiłam, czy się wprosił do niego. Może uwiódł mnie obietnicą endorfinowej radości trzykrotnie większej niż w pojedynczym sporcie. A może wypełnił potrzebę kortyzolowych masochistycznych udręczeń z drugiej. Sama już nie wiem. Polubiłam ten stan i trwam w nim. Doświadczyłam w nim najszczęśliwszych chwil w moim życiu i momentów całkowitej udręki. Kompletny odlot. Staram się go kontrolować każdego dnia.

Ta znajomość, to prawie połowa mojego 18-letniego życia. Książkowo, jak każdy początkujący triathlonista powoli poznawałam technikę i kilometry pływania. Później rower i biegowe przyjemności. Tam też kilometry, kilometry - nie zawsze z uśmiechem na ustach.
I tak dzień za dniem. To hartuje i podpowiada. Czy to jest na pewno to, co chcę robić. Upór, sumienność, wytrwałość, punktualność i sto innych przymiotników. Bez nich nie wchodź do tego świata. Triathlon porządkuje całe życie, ustala reguły dnia. Poza nauką nie ma miejsca na nic innego. Codzienna rutyna i bezwzględne przestrzeganie reżimu treningowego wykształciła u mnie cechy, dzięki którym daję sobie radę ze wszystkim. Każdy trening uczy i zmienia to, co budzi wątpliwości. Rozwiązuje problemy dnia codziennego. Tworzy też nowe. Triathlon dał mi pewność siebie i przyjaciół. To wartość dodana w nim. To ta ładniejsza strona medalu. Jest jeszcze druga, to w niej czasami w bólu rodzi się wszystko, co tworzy pierwszą.

5:30 rano. Z nawyku otwieram oczy, aby zobaczyć wyświetlacz swojego telefonu z napisem "poranne pływanie". Moi szkolni koledzy i koleżanki w większości za pobudkę o tej godzinie zastrzeliliby każdego. Triathloniści, pływacy zaczynają dzień w basenie. Często to 4 - nawet 6 i więcej km. Po wyjściu z wody, w szatni sprawdzamy; czy nie wyrosły nam skrzela. A po południu godzinny rower i bieg, też nie tak krótki, jak na w-fie.

Każdej doby myśli, wątpliwości. Czy warto tak się męczyć dwa, trzy razy dziennie? Jaki ma sens taka kumulacja wyrzeczeń dla celu, którego nigdy być może nie osiągnę. Dlaczego trwam ? Czy jeszcze mam z tego przyjemność? Wieczny balans na wyczynowej sportowej linie. Triathlon to nie tylko trening. To również, jak mówi mi trener – silny „łeb”. Dający pewność pracy, która odrzuca wątpliwości. Nie ma w nim miejsca na słabość. Jak mówią mi znajomi z jednej dyscypliny, że jest im ciężko. Zawsze odpowiadam - spróbuj triathlonu.

Ja też, jak inne nastolatki szukam czasu tylko dla siebie. Wiem, że coś tracę. Przecież mam w sobie potrzebę wyszalenia się. Wspólne wyjścia, spotkania, przyjemności bez wysiłku. To kusi. Powoduje, że szukam zastępczej beztroski na spokojniejszych treningach, podczas których można pośmiać się, pogadać o wszystkim. Przecież to czas w życiu na milion pomysłów każdego dnia - energia rozpiera. Dobrze, że jest jej tak dużo, ona daje siłę na trwanie i odkładanie innych przyjemności na jutro, za rok, dwa. Czasami to dołuje. Mija jednak, jak pomyślę o zbliżającym się starcie. A przecież jeszcze szkoła, rodzina. Dużo tego, jak na mój wiek. Chociaż, jak się tak zastanawiam; to myślę, że to właśnie jest walka o przyszłość.

Poprzeczka coraz wyżej, ambicja nie pozwala luzować. Trening staje się czynnością automatyczną. Gubi się gdzieś przyjemność z niego. Szczególnie wtedy, jak jest skrajnie wykańczający. Wtedy wyłączam głowę. Władzę przejmuje samo ciało. Ono wie już, jak to robić. Sesja za sesją, seria za serią, powtórzenie za powtórzeniem, ruch za ruchem. Wciąż to samo. Znalezienie odpowiedniego dystansu do uprawiana tej dyscypliny, to klucz do sukcesu. Trudno go znaleźć. Jak go mam, to znowu gubię. Ot, taka zabawa w chowanego. Staram się nie angażować za bardzo emocjonalnie. Chociaż trudno nie mieć huśtawki nastrojów, jak po przegranej są medale i satysfakcja. Później znowu zjazd.

Nie wiem, czy wytrwam w podążaniu za marzeniami. Czasami wydaje mi się, że jestem bliżej tego, co uznałam za cel. W sporcie osiągnięcie celu, to początek przegranej. To powoduje upór, aby iść dalej.
Czy będę w stanie rozstać się z triathlonem - zaprzestać ścigania. Zadaję sobie to pytanie, jak brakuje sił, motywacji. Tak ciężko jest po prostu nie iść na trening. I te obawy; czy dam radę, jak przerosną mnie obciążenia. A tu jeszcze matura i wybór studiów. Dorosłość dopadnie mnie bezwzględnie i skumuluję się z tą z triathlonu. Wymusi decyzję - co dalej. Koszty mojej pasji rosną, a pomoc rodziców w jej udźwignięciu to skarb. Ceny sprzętu wraz z poziomem - podwajają się. Na początku wystarczy olx czy allegro. Później markowe sprzęty - nawet z drugiej ręki, szukają w banku porozumienia. Wynik, jak to w sporcie, otwiera wsparcie. Pomaga to ogarnąć. Każdy o nim marzy.

Meta nie dotyczy tylko sportu - to również decyzja o przyszłości. Świadomość jej uspokaja mnie. Wiem, że przyjdzie ten czas, tak jak na każdy trening i start. Daję mi to spokój w podążaniu na poranne pływanie czy popołudniowe rowerowo - biegowe szaleństwa. Staram się być konsekwentna. Myślę, że przyszłość poukłada się sama solidnością dnia codziennego. Marzenia mogą tylko w tym pomóc.
Rodzice zapytali mnie, jak długo będę marzyć o Hawajach i Olimpiadzie. Popatrzyłam na nich. Widziałam ich z uśmiechem i troską, w której zauważyłam wsparcie. Dziękuje im za to. Oni też wiedzą, że dzięki mojemu zauroczeniu mają mniej kłopotów z moją energią.

Pozdrawiam z Malborka
Katarzyna Rumińska – Orka Iława

Trening 9-15 lipca (nie myślimy o starcie, tylko spokojny trening)
• Pn. Wolne
• Wt. Rozbieganie + 5x skip A (30-40szt) + 4-8x80-100m co druga z górki. p. 2 min.- 8-12 km
• Śr. Wolne, a Ci którzy myślą o maratonie spokojne długie wybieganie w I zakresie
• Czw. Stadion lub płaska trasa 2-4 x 5 min. w II zakresie p.5 min – po, boso 15 min.
• Pt. Zostawiamy kolarską godzinną regenerację.
• Sb. Rano – 5-10 km w luźnym biegu.

Po południu trucht 20 min i 8-12 min (10 sek. szybko i bardzo wolny trucht 50 sek. bez marszu + trucht 15 min.
• Nd. Inna forma aktywności – lub rozbieganie do 1h lub (i) kajak, rower wodny, pływanie


Za tydzień: Byłem w klubach fitness… (a my podkręcamy jeszcze tydzień)

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki



Fot. Arch. prywatne

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Mama Iguanki #2533736 | 94.254.*.* 10 lip 2018 16:19

    Jestem pełna podziwu Kasiu dla Ciebie i wszystkich Was młodych ludzi spełniających się w swojej pasji. Ciepło pozdrawiam z Giżycka.jah

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5