Zenon Liberna: Jestem, tak mi się wydaje, twardy chłop

2018-05-13 15:00:00(ost. akt: 2018-05-11 14:08:38)
Zenon Liberna z Bartoszyc po maratonie w parku narodowym Banff w Kanadzie

Zenon Liberna z Bartoszyc po maratonie w parku narodowym Banff w Kanadzie

Autor zdjęcia: Arch. Pawła Hofmana

PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\ Jestem, tak mi się wydaje, twardy chłop. Przeszłość wielokrotnie sprawdzała moją odporność na zawirowania losu. Nie tylko w życiu. Również w sporcie, który błąkał się obok mnie cały czas.
Wkładał w ręce rakiety tenisowe, którymi machałem wiele lat. Szarpał mnie na treningowych matach czy kazał gonić za piłką lub przerzucać żelastwo. Trwało to dekady. Sport zadbał o sprawność i poczucie pewności siebie. Pół wieku i sześć lat - to mój bagaż sportowych doświadczeń. Doświadczenia te nagle zostały skonfrontowane z nową przygodą mojego ciała. Bieganiem, które na stałe zagościło w grafiku mojego dnia. Wyruszyłem w teren.
Wcześniej zamknięty w sporcie ograniczonym przestrzenią, poczułem wolność. Moje ciało radośnie zwariowało. Praktycznie bez specjalnego biegowego przygotowania, mając w sobie poczucie sprawności i osoby znające od podszewki temat zaliczyłem warszawski maraton. Po nim podjąłem decyzję. Może nawet nie ja - raczej moje wnętrze. Dałem sobie dwa lata na zaliczenie korony światowych maratonów. Postanowiłem tak zwiedzać świat. Jak każdy, dla kogo ważna jest tradycja, zacząłem od Grecji. Tam w kolebce tego udręczenia rozpocząłem odliczanie.

Poleciałem do Aten. Szybko, blisko. Podróż samolotem trwa tyle co spokojny półmaraton. Znając historyczną przeszłość maratonów w Grecji, czułem się jakoś inaczej, podekscytowany, nakręcony tym, że tam pobiegnę. To była moja pierwsza wycieczka w koronie światowych maratonów. Temperatura 30 stopni, ciepło, ale do wytrzymania. Ruszyłem z Martą - nieźle. Wszędzie woda i coś tam do łyknięcia. Niesamowita życzliwość greckich kibiców. Idzie łatwo, mimo upału. Gdzieś tam po drodze jednak się pogubiliśmy z M. To nic, spotkamy się na stadionie. Wszędzie pamiątki po dawnych czasach, to odwraca uwagę, nie myślisz o zmęczeniu. Ono przyszło samo, nagle, jak zobaczyłem, że zaczyna się podbieg do samej mety na końcowych 15 kilometrach. Nie powiem, bolało. Jednak wszystko wynagrodziła meta w starożytnym amfiteatrze. Oczy same na ten widok zrobiły się wilgotne. To było duże przeżycie odczuwane w styranym ciele. Marta już tam była. Skróciła, jakiś Grek ją podwiózł J. Przecież, nie przyznam się, że była lepsza na podbiegu. Teraz odpoczniemy i pomyślę, co dalej. Europa za mną.
A dalej, to było Maroko z maratonem w Marakeszu. Piękne, inne nie europejskie w odbiorze miasto Było co zwiedzać w czasie biegu. Gaje oliwne, płasko, przyjaźnie. Potwornie gorąco. Czub Afrykańczyków na 2.08 poleciał, a z nimi ci, co prowadzili bieg, dbający o zabezpieczenie. My, którzy na spokojnie, wolniej biliśmy rekordy, zostaliśmy sami sobie sterem i okrętem. Puszczono ruch na trasie biegu. Smród spalin i slalom między samochodami. Kierowcy z życzliwością pokazywali nam, w którą stronę do mety. No i jak to w Afryce. Pod prąd czy z nim, lub na czołowe spotkania z innymi na drodze. Myślę, powinniśmy na niej być sami, co oni tu robią. Szybka lekcja przetrwania, nie tylko na trasie, ale również żywieniowo. Adoptuję się do sytuacji. Szukam wody. Polskie biegi nas rozpieszczają. Zgubiłem Martę. Do mety 4 km. Przyśpieszam, będzie dobrze. Upał jak diabli, czuję trochę ścianę. Za szybko. Pomogli Anglicy, przy okazji informując mnie, że to nie 4, a 10 km do końca. Zakręciłem się nie tylko na trasie, także w kilometrach. Oni z radością je pokonywali. Wszystko co potrzebne, mieli ze sobą. Wodę, nawet snikersa. Przewidywali niedoróbki organizacyjne. Zadbali o mnie. Odpoczywam w oliwnym gaju, dobiegła M. Już wcześniej zauważyła z daleka małe zamieszanie. Pomyślała sobie. Nie, tylko nie Zenek. Jednak - to ja. Nie jest źle, poznałem ją. Razem dokończyliśmy bieg. Myślę, że Marokańczycy mają inne problemy. Bieganie ich za bardzo nie kręci, także w dopingu. Świat zwiedzany maratonem, to nie wakacje.pl. Ale Afryka zaliczona. Trzeba poszukać więcej czystszego tlenu.
Mam - park narodowy Banff w Kanadzie - to niezwykłe - chyba najpiękniejsze biegowe doświadczenie na świecie. To przyrodnicze siódme niebo. Niewyobrażalne w odczuciu doświadczenie. Bieg maratoński na trasie tam i z powrotem jest chyba specjalnie tak zorganizowany, aby biegacze mogli wzajemnie uśmiechać się do siebie mijając się na trasie. To biegowy Eden, który cofa lęki, dając uczucie błogostanu. Idealna temperatura i otoczenie. Las prawie pierwotny, bez ingerencji ludzkich zakusów typu Lex. Strumyki, mostki. W oddali zaśnieżone szczyty Gór Skalistych - podziwiane z idealnej asfaltowej drogi. To był mój (nasz, Marta tez tam była) jedyny do tej pory maratoński bieg na którym robiliśmy sobie wzajemnie zdjęcia. Nie czas tu był ważny. Widoki i tlen w nadmiarze nadawały ton tej rywalizacji. Nie chciało się go kończyć. Również przez organizacyjny kunszt. Nigdy nie myślałem, że wysiłek nawet najtrudniejszy w odczuciu, może być tak neutralizowany przez naturę. Jeszcze długo w płucach czułem luksus tej przygody. Inaczej teraz patrzę na wszelkie zakusy w naturalne procesy obok nas. Ameryki Północnej z Kanadą w maratońskiej przygodzie nie da się zapomnieć. Ale Ameryki mamy dwie. Poszukam tam biegu. Teraz do Australii.

Zenon Liberna z Bartoszyc

Trening 14-20 maja. Pamiętajmy w lecie zmniejszmy km. Bazę budujemy w okresie XI- III.)
• Pn. Wolne
• Wt. Rozbieganie + 5x 30-40m skip A w marszu + 5x60-100m\. 6-12 km
• Śr. Wolne lub rozbieganie z przebieżkami w crossie + 6-8 x 20 sek. p. 2 min (submax)- może z 10 km
• Cz. WT na stadionie 2-4x 1km (w tempie rekordu na 5 km p. 3 min) i na boso 15 min. lub 2-4 x 3 min p. 3 min w terenie na 10-12 km
• Pt. Wolne
• Sb. Las w rozbieganiu z OWB II (t-170 max) 10-20 min razem do 12 km.
• Nd. Marszobieg do 1h. lub basen, rower, wolne.

Za tydzień - Dalej z Zenkiem w Australii, Ameryce Płd i Antarktydzie. A treningu luz przed startem.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5