Zupełnie nieturystyczna opowieść Pawła Hofmana o południowej Azji, z której właśnie wrócił

2018-04-05 12:46:30(ost. akt: 2018-04-05 13:04:10)
Tak się bawią dzieci w Kambodży

Tak się bawią dzieci w Kambodży

Autor zdjęcia: Paweł Hofman

Azja Południowo - Wschodnia. Inny świat. To właśnie jego ciekawość była po raz kolejny bodźcem do odwiedzenia tamtych stron. Kawał drogi przez Dubaj. 30 godzin i już. Pobiegać po moście na rzece Kwai - zawsze mi się to marzyło - rozpoczyna opowieść Paweł Hofman.
Ostatnio podsumowałem swoje biegowe doświadczenia z wyjazdowych tras i wyszło mi, że to już ponad 1000 km, jak zwiedzam świat w taki sposób. Bieganie po zaułkach, czasami w dziwnych miejscach, nie tylko zmusza do dbania o siebie, by nic złego się nie przytrafiło, ale również daje możliwości zobaczenia całkowicie innego niż ten z folderów turystycznych świata. Wszędzie można się dogadać bez większych problemów. Wystarczy uśmiech, suwenir czy ciepły gest dłonią, aby poczuć sympatię z drugiej strony. Ludzie są kontaktowi pod każdą szerokością geograficzną. To, że każdy kraj ma inne doświadczenia przeszłości, poczułem wcześniej. To przeszłość kształtuje teraźniejszość. Nie da się uciec w rozmowie od pytań o niedawną historię. Pytają również o nasze sprawy wewnętrzne - świat się skurczył. W Bangkoku można swobodnie biegać po ulicy, miejskich trawnikach, boiskach lub parkach. Tylko oczy wokół głowy, tuk –tuki i skutery są wszędzie. Zawsze natkniesz się na kogoś, kto chce pogadać, po co to robisz – podając wodę.
Nie ma zdziwienia, jest ciekawość.
Chociaż bardzo mało ludzi tam usprawnia tak swoje VO2 max. Jak już, to europejskie rysy widać na twarzach biegaczy. Dziewczyn biegających, jak na lekarstwo. Tylko w Pattayi w turystycznym regionie w Tajlandii zdominowanym przez Rosjan, są one wieczorem obecne biegowo na deptakach. Pobiegałem z Rosjanami dyszkę i bardzo miło wspominam ten wspólny czas. Dziwią się tylko, że budzimy demony przeszłości.
Jednak moim celem był słynny – the Bridge on the River Kwai. Pobiegłem nie tylko przez niego, ale również w kierunku Birmy drogą, która była znaczona śmiercią dziesiątek tysięcy japońskich jeńców budujących połączenie kolejowe do Bangkoku. To spotkanie z przeszłością inaczej rozumiesz jak odczuwasz je biegnąc w 38 stopniowym upale takim, jaki doskwierał im podczas pracy. Później kilka treningowych ścieżek w kierunku granicy z Kambodżą. Granice Kambodżańskie czy Wietnamskie to dopiero strefa Schengen. Przypadkowe spotkania ze zwykłymi ludźmi. I zawsze to samo pytanie. Jak u was jest, czy masz dzieci, co robią, o rodzinę. Dopiero później o inne sprawy. Kambodża to spuścizna po Czerwonych Khmerach, którzy zamienili kraj w obóz koncentracyjny. Doświadczona w chyba najbardziej dramatyczny sposób w jaki człowiek mógł zgotować bliźniemu. Jedyny kraj na świecie, w którym władza zakazała odczuwania miłości, szczepiąc nienawiść do wszystkiego co rodzinne i ludzkie na oczach światowych graczy i za ich cichym przyzwoleniem, w imię wielkich interesów.
Kiedy granice ludobójstwa dokonanego rękoma dzieci w wieku szkolnym przekroczyły najbardziej patologiczną wyobraźnię, strony wpływów porozumiały się i używając Wietnamu zakończyły bestialstwo. Ale dramat tamtych lat widać na twarzy pokolenia 50-60 – latków. Nikt nie rozmawia o tamtych czasach, to temat tabu absolutnego. Może dlatego, że tak naprawdę w ogromnej ilości przeżyli Ci, którzy dokonali tej zbrodni, miliony nie. Młode pokolenie, chce inaczej odczuwać życie pomimo traumy rodziców - czuć to w rozmowach. A premierem od 30 lat jest jeden z dowódców u Pol Pota.

Angkor – dziedzictwo Kambodżańskie to widok niezapomniany. Milionowa metropolia w XI wieku, będąca centrum absolutnej kulturowej dominacji zachwyca pozostałością ruin i krajobrazów w czasach w których nasz Mieszko klecił szałasy po lasach. Nie da się zapomnieć widoków biednego kraju będącego na startowym dorobku, kraju z największą korupcją na świecie. Wszystko legalizuje się z trudem i w ciężkiej pracy w sąsiedztwie Tajskiego tygrysa, Wietnamu i Birmy. Poczułem się tam bardzo zamożny z nauczycielską emeryturą, widząc poza programowe w wyjeździe obrazy. Utwierdził mnie w tym przekonaniu handlarz owoców, który częstując mnie fantastycznym owocowym szejkiem z lodem stwierdził… musi pan być bardzo bogaty skoro w taki sposób marnuje energię, którą można przeznaczyć na pracę. To uczy miejsca w życiu. Podczas pętli po dżungli kambodżańskiej, biegnąc otoczony dźwiękami z absolutnie ogłuszającą dominacją cykad, można zapomnieć o wszystkim. Dżungla narkotyzuje, zasysa muzyką, trzeba uważać. Widziałem obrazki z życia codziennego szokujące w wymiarze bytu. Pozwiedzaliśmy z przewodnikiem to, co było nam dane w ofercie, pobiegałem tam gdzie oferta nie była dostępna dla każdego. Nauczyłem się czegoś nowego. Zobaczyłem świat, inny od naszego, obsługujący w swojej funkcji miliony ludzi, którzy mają marzenia i z zazdrością podglądają w smartfonach nasze życie. Internet jest wszędzie. Mimo obecnego tam analfabetyzmu, ogarnia obrazkowo świat.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5