Temat najtrudniejszy, czyli dramatyczne zdarzenia na trasie biegowej

2018-01-02 11:05:58(ost. akt: 2018-01-04 09:58:47)

Autor zdjęcia: pixabay.com

PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\ W nowym roku poruszam temat najtrudniejszy. Dramatyczne zdarzenia, które mogą spotkać każdego z nas na biegowych czy startowych dystansach. Tragedie podczas maratonów, o których słyszymy, lub jesteśmy ich świadkami, powodują niepokój w nas i dyskusje wśród odbiorców informacji medialnych. Zastanawiają...
Czy to co robimy jest bezpieczne?
Bieganie - to potrzeba równowagi, równowagi i zrozumienia z każdej strony. A tych stron przybywa z każdym treningowym dniem. To obowiązek pracy i wypoczynku. To obowiązek rozsądku wynikającego z nabywanych wraz ze stażem doświadczeń. Nauki na cudzych - niestety czasami tragicznych błędach. Jeżeli człowiek jest zdrowy - często słyszymy to zdanie - to może biegać. I trudno to kwestionować. Zdrowy - czyli jaki. Nie tylko sprawność krążeniowo- oddechowa, w tym przypadku jest najważniejsza w ocenie możliwości. Również oczekiwania dotyczące stawianych sobie celów powinny podlegać osądowi, aby nas chronić przed sobą samym. Tak - to my sami dla siebie stwarzamy największe zagrożenie. To nie bieganie, a brawura w nim szkodzi. To nie bieganie, a nieprzestrzeganie podstawowych zasad dotyczących jego intensywności nam szkodzi. To nie bieganie, a dzika potrzeba rozwijającej się w nas rywalizacji na potrzeby wygrania zakładu czy fotki z ukończonych zawodów czasami nas napędza.

Biegam od półwiecza i nie ma roku w ostatnich dziesięcioleciach, abym nie robił sobie bardzo dokładnego przeglądu lekarskiego. Dokonywał korekty obciążeń treningowych przyswajalnych z wiekiem. Najbardziej niepokojące w tragicznych informacjach z tras maratonów jest to, że dotyczą one stosunkowo młodych ludzi. Starsi zawodnicy – amatorzy, mają inna historię młodości, inne motywacje i powody. Mają przede wszystkim spokój w podążaniu do mety. Wiemy i godzimy się z nieuchronnością naszego trwania, ale nie powinniśmy godzić się z wieloma dotyczącego biegania czy udziału w imprezach sportowych zachowaniami. Korona maratonów w rok, to królewska niefrasobliwość, a nie powód do dumy z powodu pokonania królewskiego dystansu- nawet, jak jesteśmy do tego przygotowani. Takie możliwości ma niewielu w nas – naprawdę niewielu czujących dystans i siebie w ultra. Dlaczego tak się dzieje?

Na pewno jedną z ważniejszych przyczyn jest endorfinowa pułapka, którą na siebie zastawiamy. Nie odczuwaliśmy tego doznania, z uwagi na niski poziomi tego hormonu - ponieważ zaniedbaliśmy w sobie potrzebę wysiłku i procesy spalania energetycznego powodujące wytwór endorfin, były w nas ubogie. Nagle stajemy się od tej potrzeby uzależnieni. To narkotyczny nałóg, niebezpieczny, napędzający nasze zachowania, prowokujący błędy. Już, natychmiast, na skróty - byle zaliczyć wymarzone dystanse startowe. I najczęściej nam się to udaje. Sami siebie oszukujemy, zapominając zajrzeć i posłuchać swojego wnętrza i uwag tych, bardziej spokojnych - nauczonych na własnych błędach. Brak tej rozwagi, niestety bardzo rzadko, ale jednak - czasami kończy się tragicznie. Te zdarzenia dotyczą nie tylko polskich imprez. Tak się dzieje na całym świecie. Jesteśmy ludźmi i popełniamy takie same błędy. Mamy takie same niedoróbki ustrojowe stwarzające ryzyko podczas wysiłku.

Serce cudowny narząd może nas zawieść w katorżniczej pracy maratonu. Spokojnie w słodkim lenistwie naszego trwania 5-6 litrów krwi na minutę musi pompować do układu, w truchcie 4-krotnie zwiększa swoje wysiłki, aby nas w nim wspomagać. A podczas startu to nawet 30-40 itrów przepływu przez nie czasie minuty. Mnożąc to przez 3-5 godzinny wysiłek maratonu, to cysterna nawet o 10000 - litrowej pojemności (zobaczmy takie na ulicy – to otrzeźwia). Czy nasza pompa jest gotowa na ten wysiłek? A może jest troszkę przegrzana przez brak odpoczynku po poprzednich startach. Pamiętajmy, że musi w ciągu życia przetransportować 175 milionów litrów krwi w 2.5 miliardach uderzeń. Sprawdźmy więc jej sprawność przy pomocy NFZ-u. Mamy do tego prawo, które powinno być świadomym obowiązkiem. Hipogikemia i odwodnienie, brak mikroelementów w organizmie - to główne przyczyny zasłabnięcia podczas biegu. To dramatyczny widok – wywołuje konsternację wśród kibiców i biegaczy.

Kontrolujmy i wyczuwajmy potrzeby w czasie startu czy treningu. Uczmy się czucia własnego wnętrza, zabezpieczajmy support podczas startów - ale też nie przesadzajmy w tym. Wspomaganie się odżywkami, pobudzanie w startach różnymi cudami w momentach w których możemy mieć podwyższone na skutek emocji ciśnienie (w czasie mojego półmaratonu prowadzimy badania i spotykamy np. ciśnienie przed nim nawet 180/120 – po biegu wraca do normy), to balansowanie na linie. Masz być gotowy do zmierzenia się z maratonem wewnątrzustrojowo, a nie być napędzany emocjami. Ruszę, a później - jakoś to będzie. To zła myśl - to nr alarmowy. Swój pierwszy maraton, jeśli masz na niego apetyt - skonsumuj po kilku latach, a nie miesiącach biegania. Dojrzej do niego z pełną świadomością walki w spełnieniu tego. A na pewno da ci to ogromną satysfakcję z ukończenia. Zalicz wcześniej połówki w kilku ilościach - tez z rozwagą 2-3 lat doświadczeń wcześniejszych treningów. Wcześniej sprawdź się na 5-10 km. Budź w sobie potrzeby powoli, naturalnie - wsłuchuj się w nie. To najlepsza podpowiedz. Już nie jesteś tylko kowalem, ale również biegaczem swojego losu.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5