A Młotek wciąż drąży i bada lokalną historię [WYWIAD, FILMY DOKUMENTALNE]

2017-12-25 15:00:00(ost. akt: 2017-12-21 13:58:48)
Michał Młotek, twórca Internetowego Muzeum Iławy

Michał Młotek, twórca Internetowego Muzeum Iławy

Autor zdjęcia: Wojciech Laskowski

Regionalista, poszukiwacz skarbów, pasjonat. Michał Młotek nie ustaje w odkrywaniu tajemnic naszej lokalnej historii. Niedawno ukazały się jego kolejne filmy dokumentalne: tym razem o rodzinnym pałacu Paula von Hindenburga, który znajdował się w Ogrodzieńcu w gminie Kisielice a także ostatni, mówiący o plebiscycie przeprowadzonym na Warmii i Mazurach w 1920 roku.
••• Stworzone przez Młotka Internetowe Muzeum Iławy to dla wielu, także dla nas, bardzo dobre źródło informacji na temat historii naszej małej ojczyzny. Trzeba także podkreślić, że dzięki takim inicjatywom jak choćby wycieczki z cyklu "Historia jednej ulicy" wielu iławian połknęło bakcyla odkrywania prawd i tajemnic dotyczących miasta nad Jeziorakiem i jego okolic.
A przecież Michał Młotek nauczycielem czy wykładowcą nie jest, zawodowo związany jest z szeroko pojętą administracją samorządową. Może właśnie dlatego jego praca na polu odkrywania tajemnic jest tak dobrze przyjmowana przez miłośników historii, bo nie jest to akademicki wykład czy nudna lekcja? Młotek potrafi zaciekawić, zainteresować odbiorcę. Może trochę brakuje w tym wszystkim humoru i luzu, jednak taką formę — poważną — przyjął właśnie autor.

— Masz zaledwie 33 lata, a historią interesujesz się, a nawet zajmujesz już od dłuższego czasu. Skąd w młodym człowieku wzięła się taka pasja?
— Ja zawsze miałem szczęście do dobrych nauczycieli. W szkole podstawowej historii uczył mnie Witold Gnieciak. Myślę, że to wtedy wszystko się zaczęło. Pamiętam też, jak do moich rąk trafiła pierwsza książka o historii Iławy. Jej autorem był Wiesław Niesiobędzki. Te dwie osoby w jakiś sposób mnie ukierunkowały. Historią lokalną zainteresowałem się na poważnie w liceum, gdzie historii uczył mnie Piotr Kasperowicz. Nie mogę nie wspomnieć o Barbarze Lewandowskiej, która uczyła mnie języka polskiego, a także o Heronimie Baczewskim, wieloletnim prezesie Towarzystwa Miłośników Ziemi Iławskiej. Zainteresowania rozwinąłem jednak dopiero na studiach. Punktem kulminacyjnym był 2011 rok, kiedy zacząłem pisać "Tajemnice pogranicza".

— Powstałe po zakończeniu II wojny światowej społeczeństwo Iławy to mieszanka ludzi z różnych części Polski. Iławian z dziada, pradziada jest bardzo mało. To pomaga czy raczej przeszkadza w budowaniu zainteresowania lokalną historią?
— Wszystko, co nie jest oczywiste, co jest odrobinę skomplikowane czy trudne, interesuje bardziej. Budzi też kontrowersje. Tak jest z historią Iławy, która nie jest czarno-biała. W przypadku pierwszych powojennych mieszkańców naszego miasta należy wspomnieć i o tych, którzy pozostali w Iławie, o kolejarzach, którzy pojawili się tu jako pierwsi, o osadnikach, którzy przybyli tu z centralnej Polski i ze wschodu, jak i o Polakach, którzy do wybuchu wojny mieszkali w Iławie, a po wojnie do niej powrócili. Oni w 1945 roku odzyskali swoje miasto, swoją małą ojczyznę. Trzeba zdać sobie sprawę, a o tym się dziś nie mówi, że w Iławie przed wojną funkcjonowała bardzo silna mniejszość polska. Gdy zrozumiemy to wszystko, inaczej spojrzymy na historię naszego miasta. I może odechce nam się burzenia pomników. Pamiętajmy, że Iławę taką, jaką mamy dziś, mamy dzięki wszystkim, którzy przyczynili się do jej odbudowy i budowy. Jeśli natomiast cokolwiek budzi kontrowersje, to trzeba to wyjaśniać, a nie niszczyć.

— Prowadzisz prężnie działające Internetowe Muzeum Iławy. Jak wyglądały jego początki?
— W 2006 roku wraz z Agnieszką Zielińską założyliśmy Grupę Inicjującą Projekt Powołania Muzeum Regionalnego w Iławie. Mimo zakrojonych na szeroką skalę prac, muzeum do dziś nie powstało. Aby wypełnić tę lukę, założyłem Internetowe Muzeum Iławy. To już jednak nie tylko projekt internetowy. Przykładem są chociażby wycieczki piesze po Iławie, które pod szyldem muzeum organizuję z Dariuszem Paczkowskim. I wycieczki organizowane z Darkiem, i samo muzeum dostrzeżono już w kraju. Dwukrotnie otrzymaliśmy nagrodę Generalnego Konserwatora Zabytków za realizację projektów edukacyjnych o dziedzictwie. Dziś cieszy mnie, że z muzeum korzystają szczególnie osoby młode, uczniowie iławskich szkół. Może dla kogoś z nich cyfrowe muzeum stanie się tym, czym dla mnie stały się kiedyś książki Wiesława Niesiobędzkiego czy Heronima Baczewskiego?

— Do tej pory stworzyłeś już kilka filmów mówiących o historii naszej małej ojczyzny. Przybliż je pokrótce.
— Na swoim koncie mam cztery filmy, z czego już trzy można zobaczyć na stronach muzeum. Na swoją premierę czeka wciąż film o historii zamku w Szymbarku. Dotarłem do źródeł, które rzuciły nowe światło na powojenną historię tego miejsca. W ten sposób kilka kwestii się zdeaktualizowało - między innymi ta o zniszczeniu zamku przez wojska Armii Czerwonej.
Wszystko zaczęło się od "Wielkiej ucieczki", opowiadającej o historii obozów pracy i obozów jenieckich, funkcjonujących w czasie wojny na terenie Iławy. Udało mi się dotrzeć do człowieka, byłego żołnierza Wehrmachtu, który zorganizował ucieczkę z obozu. Mieszka dziś na Dolnym Śląsku. Razem z nim z iławskiego obozu uciekł Willy Stoph — późniejszy premier NRD. To ta historia podsunęła mi pomysł na stworzenie cyklu filmów.
Dwa kolejne filmy to w zasadzie przeniesienie na ekran fragmentów "Tajemnic pogranicza". "Druga stolica Rzeszy. Hindenburg i Hitler" opowiada o historii rezydencji Hindenburgów w Ogrodzieńcu. To temat z ogromnym potencjałem. Wystarczy iskra, by ruiny w dawnym Neudeck stały się ważną atrakcją turystyczną. Doskonale rozumiemy się w tej kwestii z burmistrzem Rafałem Ryszczukiem. W przyszłym roku, dzięki działaniom gminy, przy drogach staną znaki kierujące do ruin pałacu Paula von Hindenburga. Kolejny krok to — mam nadzieję — tablice informacyjne w samym Ogrodzieńcu. Szczytem marzeń byłaby dostępna dla turystów izba pamięci z pamiątkami po Hindenburgach, których wciąż jest w Ogrodzieńcu wiele.
"Tajna akcja rotmistrza Żychlińskiego" to z kolei dokument o jednej z akcji polskiego wywiadu z roku 1920. To wtedy Polacy wysadzili tory kolejowe pod Ząbrowem, by uniemożliwić ruch pociągów na trasie Iława-Malbork. W swoich filmach staram się pokazywać historię z różnych perspektyw. Ważna jest dla mnie "Tajna akcja rotmistrza Żychlińskiego", bo tam pokazuję międzywojenną Iławę widzianą z perspektywy Polaków, którzy tu żyli i którzy przyjechali zachęcać do głosowania za Polską w plebiscycie. Po obejrzeniu tego filmu część osób nie będzie myślała już o Iławie sprzed wojny wyłącznie jak o niemieckim mieście.

— Jak na planie układa się współpraca z Mateuszem Kowalskim z Forest Grandfather Studio? Do tej pory tworzył on filmy niezwiązane raczej z historią.
— Mateusz jest profesjonalistą. Dla mnie ważne jest to, że na planie wymaga on ode mnie tak samo dużo jak ja od niego. Powstaje z tego coś ciekawego, choć pamiętajmy, że nie są to i nigdy nie będą profesjonalne telewizyjne produkcje. Bo o ile Mateusz jest zawodowcem, to ja jestem amatorem. We współpracy z Mateuszem trzeba wykazywać się cierpliwością, ale w jego przypadku cierpliwość popłaca, a efekt zawsze przewyższa oczekiwania. Proces tworzenia takiego filmu to jednak nie tylko realizacja i montaż. Zawsze mogę liczyć na pomoc iławskiego fotografa Wojciecha Laskowskiego. Niesamowity klimat tworzy głos Marcina Ciborskiego. To uznany lektor, który ma na swym koncie wiele różnego rodzaju produkcji. Przyjaźnimy się i znamy od lat, doskonale się rozumiemy, a to pomaga przy tworzeniu takiego obrazu.

— Na koniec pytanie o styl, w jakim prowadzisz swój program. Na filmie i zdjęciach wygląda to trochę jak połączenie Indiany Jonesa z Bogusławem Wołoszańskim. Masz jakiś ulubionych prowadzących, z których czerpiesz wzory?
— Nie, choć wychowałem się i na jednym, i na drugim. To, jaki jestem na filmie, to wypadkowa moich zainteresowań. Jest tam trochę regionalisty, trochę poszukiwacza skarbów, a najwięcej po prostu — iławianina.

Rozmawiał Mateusz Partyga
m.partyga@gazetaolsztynska.pl




Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Absolwent LO Iława #2404811 | 176.221.*.* 26 gru 2017 22:01

    Pan Młotek okazał sie nietuzinkowym urzędnikiem. Ma swoje zainteresowania i dobrze jest ze im się oddaje, ze pokazuję ciekawe watki historyczne naszego regionu. Juz samo zainteresowanie i pokazywanie publiczne, kreuje jego jako człowieka i obywatela coś z siebie dającego nam, mieszkańcom. Zatem dlaczego by działalność nie miał byc jego promocją w kandydowaniu na ewentualne stanowisko burmistrza, tym bardziej ze już sam się wywindowała na radnego powiatowego. Czy byłby Pan Młotek tym, kim jest, tzn Przewodniczącym Rady Powiatu, by tylko siedział za biurkiem 8 godzin, z przerwą na herbatkę i kanapkę? Mowa trawa, kiedy opowiada się, ze działam dla idei? Owszem idea tez piękna sprawa, ale bądźmy poważni. Ideę wymyśla się po to by coś osiągnąć. I niech Pan Młotek nie odpowiada komuś z korespondentów, ze nie myśli o stanowisku burmistrza. Trzeba myśleć, bowiem już czas na takich jak ON. Za rok moze nie wygrać, ale z-cą moze zostać.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. T #2404535 | 37.7.*.* 26 gru 2017 00:08

    Od dobrych kilku lat nie mieszkam w Iławie. Z zawodem, który sobie wybrałem, nie miałem szans na godne życie w małym mieście i trzeba było emigrować do większego Gdańska. W szkole historii nie lubiłem i nawet Pan Gnieciak się nie przebił przez ten mur. Pamiętam, że moją pierwszą "tróję" na świadectwie miałem właśnie od niego. :) Mimo to będę także twierdzić, że nauczycielem był rewelacyjnym. Umysł ścisły ciągnęło jednak do innych przedmiotów. Mimo bycia daleko, mimo nieinteresowania się historią, stopniowo coraz częściej różnymi kanałami docierały do mnie informacje o opisanych w artykule inicjatywach. I autentycznie wzbudzały one moje zainteresowanie. Mimo tego, że aktualnie to Gdańsk coraz częściej traktuję, jako mój dom, to są momenty, kiedy żałuję, że nie mogłem zostać w Iławie. Te inicjatywy są jednym z mocnych powodów, żeby żałować. Gdy słyszałem o kolejnych spotkaniach z cyklu "Historia jednej ulicy", za każdym razem chciałbym się tam pojawić. Chyba najbardziej żałowałem ulicy Kościuszki, gdzie spędziłem całe dzieciństwo, zwiedzanie "czerwonej szkoły", w którym minęło mi 8 lat nauki. Na szczęście przynajmniej "Internetowe Muzeum Iławy" jest w moim zasięgu. Jeżeli takiego ignoranta historii, jak ja, jest Pan w stanie zainteresować, to znaczy, że robi to Pan dobrze. Mam nadzieję, że wystarczy determinacji i środków, aby kontynuować te projekty, gdyż szkoda byłoby aby taka ilość wiedzy o historii tego miasta stopniowo zanikała.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  3. Klaudiusz #2404410 | 176.221.*.* 25 gru 2017 18:24

    W ten sposób poczyna Pan Młotek kampanie wyborczą na Burmistrza Iławy. Nie ukrywam że ten Pan ma poważne szanse z Adamem pójść w bój. Dlatego proponuję Panu Adamowi poważnie traktować tę jedyną mu zagrozić kandydaturę. I, o ile wygra z tym panem to musi z nim poważnie się liczyć.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5