Trochę biegowych wspomnień

2017-12-23 09:00:00(ost. akt: 2017-12-21 12:27:14)

Autor zdjęcia: pixabay.com

PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\Powrót do czasów, które dawno minęły, do początków mojego biegania. To efekt wspomnień po spotkaniu z tymi, którzy towarzyszyli mi na treningowych ścieżkach w lasach na obrzeżach Grudziądza.
Moja przygoda z lekkoatletyką właśnie tam nabierała zrozumienia. Powspominaliśmy i w browarowej radości powrotu do przeszłości oceniliśmy ogrom zmian, które nastąpiły w ocenie tych , którzy biegają, przez tych, którzy jeszcze tego nie robią. Większość z nas w dalszym ciągu pobieguje, bawi się tym - kultywując przyzwyczajenia z młodości. Walczy z tym, co nieuchronne, mając dystans zrozumienia do przemijania. Pamiętam doskonale, jak zaczynałem biegać na rodzinnej wsi. Nikt tego wcześniej nie robił. Sport istniał w medialnym przekazie -raczej w jego skromnej ilości. Ale tylko ten duży -wzmacniający słuszność idei. Amatorski - troszkę raczkował. Może w mieście bardziej. Ale na wsi. Owszem, uznaniem cieszyli się ci, którzy biegali za piłką w wiejskim LZS-e. To oni byli królami podwórkowej sprawności wspomaganej alkoholową radością po przegranych czy zwycięskich meczach. To była norma, nikt takiego stylu życia nie ganił publicznie. Ale, żeby biegać bez piłki i nie pić- to już lekka przesada. Ja miałem szczęście, rozpocząłem szkolenie w klubie w którym postacią nr 1 był Bronisław Malinowski, absolutne niekwestionowana publiczna sportowa postać z ogromnym szacunkiem w Polsce. To dawało pewne handicapy, aby rzadziej w tamtych czasach zbierać inwektywy z okienek otwieranych samochodów. Czy wszyscy posiadacze samochodów tak myśleli? Chyba nie - najczęściej było im to obojętne. Myślę , że opisy ich zachowań, które ewaluowały, tak jak potrzeba biegania, są ciekawe.

To co wydarzyło się w postrzeganiu biegaczy pokonujących kilometry swojej przyjemności, jest równie fascynujące, jak sama moda na bieganie. Chociaż słowo moda chyba nie bardzo pasuje do tego, bo ona przemija, a fundamenty ubioru zostają, tak jak w nas potrzeba biegania. Wielu z nas w tamtych czasach doświadczało znaczącego pukania się w czoło, ochlapywania przez jadące auta specjalnie fundującego nam prysznic błotnej niechcianej przyjemności. Byli również tacy, którzy zatrzymując się przed nami - pikantnie przekazywali nam szczegóły określające nasze zachowania. Moich rodziców sąsiedzi pytali - czy z waszym synem na pewno jest wszystko w porządku. I tak to trwało przez wiele lat. Policja, przepraszam, milicja potrafiła nas karać za przebiegnięcie przez szosę, goniła za trucht po pasach. Tak to było w latach 70-tych. Czy nas to zniechęcało. Nie. To była też forma naszej motywacji.
Jak młodemu zakazujesz - i to jeszcze w taki sposób, to on na pewno zrobi ci na złość. I tak się bawiliśmy przy okazji podnosząc poziom naszego wytrenowania. Dzisiaj, takie spotkania to rzadkość. Zmieniało się. Uśmiechy dodające nam otuchy za szyb samochodów, radosne machania dłonią, czy gest pozdrowienia od kierowcy, fajne mruganie światłami - również przez policjantów. Słowa wspierające od tych obok nas, życzenia i gratulacje za taki styl życia, a nawet niespodzianki od przypadkowych kierowców. To nie tylko cieszy, ale świadczy o ogromnej ewaluacji w postrzeganiu potrzeby sprawności. Już nie tylko biegacze obu płci w sympatycznym geście pozdrowienia mijają się na trasie, te gesty wykonują przechodnie czy w fajnej melodii klaksony samochodów. To nie tylko cieszy, ale przede wszystkim motywuje, tak jak nas kiedyś samochodowe prysznice. Tylko, że teraz to nie jest powodowane przekorą działania, a tworzy powody nas wzmacniające, sprawia, że to co robimy ma sens nie tylko dla nas, ale również jest ważne dla społeczeństwa. Uczy, zachęca i pokazuje mu, jak można pogodzić standard życia wynikający z luksusu posiadania z luksusem sprawności. Powolutku, wiele lat trwała przemiana mniejszości w demokratyczną większość. Zrozumienie zawsze przychodzi później, montowane z uporem w każdej przestrzeni osadza się na trwale. Wybaczmy więc tym, którzy fundują nam swoje frustracje naprawdę bardzo rzadko podczas treningów. Zajeżdżając nam drogę, czy coś tam krzycząc pokazując seksistowskie gesty. To już gatunek naprawdę wymarły.

A my też nie dajmy powodów, aby przez nasze zachowania łamiące zasady bezpieczeństwa ruchu; braku odblasków, wbiegiwaniu przed auta w słuchawkowym zatopieniu naszej pasji, w nieuwadze fundować kortyzolowe kumulacje uczestnikom publicznej przestrzeni. Trzy lata temu biegłem obok grupki pijących tanie wino, siedzących na skraju drogi degustatorów.
Usłyszałem tekst - k…, ja też bym tak chciał, a nie mogę - tylko muszę ... To dało mi pewność, że naprawdę nastąpiły duże zmiany. Wiele lat temu, myślę - to nie słowa, które usłyszałem, a butelka poleciałaby za mną. Myślę, że wiele miłych niespodzianek czeka na tych, którzy lubią kilometrowe przygody.

Trening 25-31 grudnia – to czas luzu, ale aktywnego.
• Pn. wolne
• Wt. wolne lub lekkie rozbieganie, aby więcej się zmieściło.
• Śr. Rozbieganie do 1 h z 5-8 x 100m - 6-12 km.
• Cz. Wracamy do lasu i budujemy zdrowie na Sylwestra + 10-20 min. cross w trudnym terenie (II zakres) do max. 14 km
• Pt. wolne, ale pamiętajmy - rolowanie, stabilizacja, siła
• Sb. Rozgrzewka + 3 x 60-100m i odwrotnie do ubiegłego tygodnia 1,2,3,4,5 min.(tylko 1 i 3 mocniej reszta II zakres p. jak zabawa – jak zabawa to zabawa (przecież Sylwester) - 16-18 km. max
• Nd. Kto truchta w Sylwestra truchta cały rok.
SZCZĘŚLIWEGO I BIEGANEGO NOWEGO ROKU.

Za tydzień. A Nowy Rok zaczniemy najtrudniejszym tematem…długo się do niego przymierzałem.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5