Lubię ekstremalny wysiłek. Po prostu tak mam

2017-12-18 11:30:26(ost. akt: 2017-12-18 11:03:56)
Krzysztof Wacławski

Krzysztof Wacławski

Autor zdjęcia: Archiwum

PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\Kiedy życie staje się uporządkowane, masz dom, odchowane dzieci, pieniądze - zauważasz, że coraz trudniej przychodzi ci wejście po schodach, przejście w szybszym tempie...
W głowie pojawia się dzwonek - kurczę ... słabnę, starzeję się. Dzisiaj jadąc, jak co dzień autem, widzisz podobnych, lub nie, wiekiem do siebie: biegnących, jadących rowerem, niekiedy daleko od miasta. Jeden z nich to ja. Coś trzeba było zrobić ze swoim życiem, bo kasa, dom, meble i inne dobra jednak nas nie spełniają. Zastawiają pułapkę.
Kiedyś dawno temu to „coś” zrobiłem ze swoim życiem. Lat miałem dwadzieścia parę i …. zauważyłem, że właśnie słabnę. Poznałem, co znaczy ledwo przebiec 5 km i "umierać" po tym cały dzień. Pokonać szosówką 100 metrową górkę i zwymiotować. Szok, niedowierzanie. Myślisz klops … nic już ze mnie nie będzie. Teraz tak nie jest. Właśnie wtedy pogmerałem bardzo w swoim życiu. I wszystko się zmieniło.

MOTYWACJA. Dzisiaj świetnie się czuję w długim dystansie. Wysiłki 5 – cio godzinne i dłuższe to mój świat. Jestem już dwa razy starszy od rozpoczęcia przygody z triathlonem. Podsumowuję ten sezon: dwa maratony biegowe, dwa biegi ultra górskie 52 km i 64 km, jeden triathlon na dystansie ironmana, jeden halfironman, bo na drugim niestety pękł mi rower, i ileś triathlonów na krótszych dystansach, jakieś półmaratony i krótsze biegi. Jak pomyślę: faktycznie sporo. Ale ja się z tym dobrze czuję. Potrzebuję tego bólu, zmęczenia i ogromnej satysfakcji z osiągnięcia linii mety.

Jak to zrobić? Zawsze, akceptacja i wsparcie rodziny. Przecież nie robię nic złego. Jeżeli to uzyskasz, masz czyste myśli i możesz rozpocząć współpracę ze swoim wysiłkiem, dystansem. Czy można od razu, pospiesznie wznieść się na poziom dużego dystansu. Uważam, że NIE, stanowczo NIE. To tak jak niedotartym samochodem ruszyć z fabryki wokół równika. Nasze ciało musi się przygotować i mam tu na myśli wszelkie układy: krwionośny, mięśniowy, oddechowy, nasze stawy i ścięgna, a przede wszystkim głowa, głowa, głowa – to tam jest wszystko. Trzeba to znaleźć.

Jak zacząć? Krótko... na początku musisz się zmotywować i zmusić. Jeżeli nie biegałeś, to pierwszy miesiąc, dwa czy więcej musisz być uparty w znoszeniu dyskomfortu, a nagrodą będzie, jak któregoś dnia będziesz biegł i poczujesz to fantastyczne uczucie lekkości, satysfakcji i ogromnej radości, której nie doświadczą kanapowcy po najlepszych zakupach w galerii. Tu właśnie pierwszy raz mamy do czynienia z naszą głową. Dlaczego tak się dzieje? Zaczynasz biec. Rośnie ciśnienie, serce przyspiesza, podwyższa się temperatura i nasza głowa panikuje. Odbiera te sygnały jako zagrożenie dla nas. Mózg rozpoczyna swoistą grę, aby zatrzymać się. Wpadają myśli: po jaką cholerę się męczę... nic z tego nie będę miał, muszę szybko wracać do domu, bo mam przecież do zrobienia pilnie to i tamto, jest słaba pogoda, rozchoruję się itp.

Padają pytania, jak można robić takie objętości, jak się przygotować, jak wytrwać i czy ci się po prostu chce? Do osób, które prowadzę mówię, że trzeba mieć silny łeb. Jest baza. Umiesz już sprawnie pływać, radzisz sobie na rowerze i w biegu. Jesteś silny wewnątrz. Zacznij bawić się wysiłkiem. BAW się - to pierwsza i najważniejsza zabawa.

Nie spiesz się. Zapoznaj się z formą ruchu. Odstaw zegarek. Przyjdzie na to czas. Plan treningowy nie może stać się wyrocznią, bo stracisz radość, przyjemność i wrócisz do stylu kanapowca. Międzyczasy, plany określanie pułapów VO2 max trzeba zostawić zawodowcom i tym co mają ku temu zakusy. Minie kilka lat i większość z nich niestety będzie unikać treningów.
Cieszę się ruchem, bo nie mogę dopuścić do tego, bym go znienawidził. Optymalna sytuacja jest, gdy czujesz potrzebę wyjścia na trening. Z czasem twoja baza staje się coraz większa. Przyjemność wysiłku i jego opium powoduje, że dystans praktycznie sam się powiększa.

W pewnym momencie odkrywasz, że dzień bez treningu jest dniem straconym. Trzeba się wówczas trochę przyhamować, aby tym bardziej poczuć łaknienie. Startuję w zawodach. Kiedy zbliża się sezon startowy, czuję się zmotywowany. Budowanie bazy sprawia mi przyjemność. Przestrzeganie zasad okresów treningowych to bezpieczeństwo i satysfakcja rozsądku. Udział w moich treningach przyjaciół cieszy, bo przecież pamiętam, jak byli słabi, a teraz trudno dotrzymać im kroku.

Start. W moim przypadku po sygnale startera wchodzę do swojego świata. Zamykam się w jakimś kloszu swojej głowy i lecę. Pułap, którego dotykam w treningach, powoli mnie dopada, oczkuję go. Jest to coś fantastycznego. Uważam, że trzeba startować. To buduje satysfakcję, podnosi poziom, a adrenalina jest nie do opisania. Dotykając tej strefy, mam zrozumienie i czytelny przekaz dla prowadzonych przeze mnie osób. Nie zawsze jest wspaniale podczas tych godzin samotności w wysiłku, ale zawsze po. Potrzeba masochizmu… nie wiem, tak po prostu mam.
To są chwile życia, które mam w każdej komórce ciała na zawsze.


Krzysztof Wacławski, Orka Masters


Trening 18-24 grudnia – jeszcze troszkę więcej przed Świętami

• Pn. Rozbieganie + 3-6x 30-60m AW- + 4-6 x 100m.\/\/\/ = 6-12 km
• Wt. wolne, ale duuuuża gimnastyka
• Śr. Rozbieganie 20 min. + 6-12 min. interwał (15 sek. przebieżka i w truchcie 45 sek. dochodzimy do siebie i dalej), poczujmy ten trening - 6-12 km.
• Cz. Rozbieganie w marszobiegu do 70 min. (najlepiej w crossie)
• Pt. wolne
• Sb. Szukamy w lesie choinki (aby popatrzeć), a w tym ZB (zabawa biegowa) 5,4,3,2,1 min. p. jak zabawa. 5,4,3 jako II zakres (t-175), 2 i 1 III zakres (t-max). Ty decydujesz, czy zrobisz całość lub 1,2 też ok. Wracamy truchtem 15 min. 10-16.
• Nd. Zdrowych, Spokojnych, Radosnych i Aktywnych Świąt.



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5