Opowieść prawie poetycka o życiu internackim w epoce Antoniego Gierszewskiego

2017-12-03 14:15:14(ost. akt: 2017-12-03 14:53:42)
Antoni Gierszewski z ferajną w okolicy Turbacza

Antoni Gierszewski z ferajną w okolicy Turbacza

Autor zdjęcia: Archiwum Marty i Tadeusza Araszkiewiczów oraz Feliksa Rochowicza

Wspomnienia autorstwa dr Adama Żwirbli (absolwenta iławskiego ogólniaka) napisane zostały na wieść, iż Profesor Antoni Gierszewski będzie patronem jednej z ulic w Iławie. Taką decyzję podjęli radni, głosując, podczas październikowej sesji rady miejskiej w Iławie.
W związku z trwającą dekomunizacją, następują zmiany nazw ulic także w Iławie. Przestaje istnieć nazwa ulicy Gotowca a zastąpi ją ulica Antoniego Gierszewskiego, ku radości wielu osób. Szanowany i lubiany pedagog istnieje w pamięci wielu iławian i według nich zasługuje na szczególne potraktowanie. Jedną z takich osób jest absolwent iławskiego ogólniaka dr Adam Żwirbla, który ucieszony taką decyzją radnych, postanowił powspominać Profesora Antoniego Gierszewskiego. Zdjęcia do artykułu pochodzą z archiwum Marty i Tadeusza Araszkiewiczów oraz Feliksa Rochowicza.




Dr Adam Żwirbla: Gdy tak zacząłem od pewnego czasu lata minione rzewnie wspominać, wtedy rozpaliła się we mnie przemożna chęć uwiecznienia „okruchów” wspomnień o życiu internackim, kiedy to wspaniałym włodarzem „Białego Domku” był Profesor Antoni Gierszewski. Nikt bowiem nie przechodzi przez życie będąc sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem, ale stykamy się z innymi. Nie dziwota przeto, że w sercu wychowanka iławskiego internatu wciąż tli się pamięć o latach dorastania pod okiem tego wspaniałego wychowawcy młodych pokoleń.

Meandry losu i doświadczenie życiowe podpowiadają mi dziś, że trzeba patrzeć zupełnie inaczej na tamte lata. Wszak bywa, że nawet jedno, czy dwójka dzieci sprawia rodzicom nie lada problem wychowawczy, a przecież w internackiej rodzinie była prawie setka młodych dziewcząt i chłopców. Wskazuję ten fakt tym, którzy próbują wmawiać sobie oraz innym mit „obozowego życia” w internacie, bo jakże wielka odpowiedzialność ciążyła na naszych wychowawcach to wiedzą najlepiej Ci, którzy bywali choćby opiekunami obozów młodzieżowych. A teraz chciałbym przedstawić po trosze w formie poetyckiej to codzienne nasze życie internackie, wszak co mi w sercu i duszy grało, wierszem opisane zostało.


Tam gdzie zamieszkać było nam dane
W tym „Białym Domku”, tak sercu drogim
O wpół do siódmej w każdy poranek
Dzwonek nas stawiał na równe nogi.

Ranne ćwiczenia o każdej porze
Do zupy mlecznej bułeczki świeże
Nawet gdy było kiepsko na dworze
Byliśmy dzielni niczym rycerze.

Tu hartowano nas zimną wodą
Byśmy poznali spartańskie życie
Więc dzisiaj każdy wygląda młodo
I jest tak rześki jak ptak o świcie.

Pokoik co dzień na „glanc” sprzątany
Nim wyruszyłeś po nową wiedzę
By Pan Antoni, każdemu znany
Nie miał do łóżek żadnych uprzedzeń.



Najpierw więc będzie o tym, co wtedy nie zawsze ówczesnym wychowankom internatu podobało się, a przecież przyniosło jakże wspaniałe owoce. Był to przymus codziennego uczenia się w wyznaczonym czasie (tzw. „odrabianki”) w pokojach przy zachowaniu koniecznej ciszy oraz odczytywanie na wieczornym apelu naszych osiągnięć w szkole, co po trosze przypominało „dryl wojskowy”. Ponadto w pewnym momencie słabeusze otrzymywali „opiekuna naukowego”, którego zadaniem było wesprzeć kolegę czy koleżankę. Dopowiem nieskromnie, że też miałem w tym swój skromny udział, a mój „pupil” Antoni jest dziś proboszczem i ufam, że wspomni mnie czasem w swoich modlitwach. Więc zobaczmy jak to naprawdę było z tą nauką.


Codzienny apel przed ciszą nocną
Na koniec zawsze strofki wesołe
Kujony były chwalone mocno
A dwójkowicze „wpadali w dołek”.

Aby sukcesy były w dzienniku
Czas „odrabianek” miał nam dopomóc
Cisza musiała być w pokoiku
Jakby mieszkańców nie było w domu.

A gdy matura do drzwi stukała
To można było poświęcać noce
Dziś za to wszystkim dzięki i chwała
Bo trud przynosił dobre owoce.



Była ponadto stosowana przez Profesora Antoniego Gierszewskiego metoda „wychowanie przez pracę”, a zatem chłopcy z internatu każdego ranka musieli się udać do piekarni po świeże pieczywo. Profesor Antoni Gierszewski bardzo dbał o to, abyśmy brali do szkoły tzw. drugie śniadanie i nie byli gorsi od młodzieży z miasta. Dziewczyny zdobywały pewne umiejętności kulinarne, czego początkiem było obieranie ziemniaków i podawanie jedzenia do stołów. Nawet wyjazdy na tzw. wykopki były korzyścią dla internatu, bo otrzymywaliśmy za to ziemniaki, a także wyjazdy na grzybobranie oraz zajmowanie się hodowlą trzody chlewnej, miało na celu wzbogacenie naszej kuchni internackiej. Czyż można zapomnieć o budowie stawu rybnego i hodowli karpi, wszak niektóre dziewczyny przeżyły niezły stres, gdy przyszło im po raz pierwszy patroszyć owe ryby. A to wszystko przecież to były pomysły Profesora Antoniego Gierszewskiego, abyśmy byli syci i dzięki temu także zdrowi, więc można by zanucić, że:

W tym „Białym Domku” kiedyś
Nie było strasznej biedy
Bo wszyscy o nas dbali
Więc jakże ich nie chwalić.
Byliśmy wtedy młodzi
Zły dzień nam nie zaszkodził
Bo internackie życie
To dobry nauczyciel.


Ponadto cechą szczególną życia internackiego była możliwość rozwijania różnych talentów, w szczególności muzycznych, czego przykładem był między innymi zespół mandolinistów oraz zespół śpiewaczy „Stefanki”. A przecież sport całkowicie zawładnął jestestwem Profesora Antoniego Gierszewskiego, co było zawsze widać, jak przeżywał sukcesy sportowe swoich wychowanków. Miał ogromną satysfakcję z faktu, iż to właśnie On mierzył rekord świata w trójskoku Józefa Szmidta w Olsztynie wynoszący 17,03 metra, co miało miejsce 5 sierpnia 1960 roku na Stadionie Leśnym w Olsztynie. Tą pasją zaraził wielu, a jednym z nich to mój starszy kolega z internatu Feliks Rochowicz, co zaowocowało nie tylko jego doktoratem, ale także pięknymi osiągnięciami na niwie trenerskiej. W kolejnych strofkach wiersza opisuję to wszystko z przymrużeniem oka.

Różne pomysły kierownik miewał
Naszą energię chciał spożytkować
Kto poczuł wenę to w chórku śpiewał
Albo jak farmer świnki hodował.
Byli sportowcy i szarpidruty
Różne talenty się objawiały
Choć niemożliwe było nam utyć
Z domu nikt nie wiózł tu wiktuał
y.


Oczywiste jest, iż wszystkie przedsięwzięcia Profesora Antoniego Gierszewskiego na rzecz ”Białego Domku” , w tym ta mnogość instrumentów muzycznych, wymagały sporych nakładów finansowych, ale On potrafił je zdobyć i to było jego „słodką tajemnicą” (dziś byśmy powiedzieli, że umiał pozyskać sponsorów).

Choć groźnie zerkał spod brwi krzaczastych
Ojcowską troską ogarniał wszystkich
Miał On bez skazy życiorys własny
Więc naszym sercom jest ciągle bliski.


To z inicjatywy Profesora Antoniego Gierszewskiego powstała baza sportów wodnych przy Jezioraku, gdzie każdy z członków tej bazy wiele czasu poświęcał na skrobanie, szpachlowanie oraz malowanie „swojej łajby” czy też kajaka, aby potem wziąć udział w biwaku czy też spływie. A czyż można zapomnieć o sportach zimowych, które także były „oczkiem w głowie” Profesora Antoniego, a o tym w kolejnej strofce wiersza.

Każdy też pragnął latem żeglować
Chociaż nie wszystkim było to dane
I można było zimą szusować
Poznawać z bliska góry kochane.



Chciałbym także przypomnieć swoją skromną osobę jako tzw. grajka internackiego, który najpierw przygrywał do tańca na akordeonie, a potem na saksofonie. Gdy zaś dołączył Tadek Araszkiewicz (akordeon) i Jasiu Piotrowski (perkusja) oraz Adaś Dziki (gitara), to powstał internacki zespół muzyczny, którym się opiekował wspaniały nauczyciel, czyli Tadeusz Kamiński (ksywa: „Bozia”). Prawdą jest, że nie zawsze byłem zachwycony tym graniem, szczególnie gdy studentka AWF Wenanta Badaczewska ( późniejszej dyrektor LO w Iławie!), uczyła wychowanków internatu m.in. jak tańczyć twista. O tych internackich „potańcówkach” tak oto mi się napisało.

Miłą rozrywką wieczorki były
I lekcje tańca zwanego twistem
Piękne dziewczyny zawsze marzyły
By na parkiecie spotkać artystę.



Warto też wspomnieć o pierwszych miłościach internackich, wszak niektóre z nich zaprowadziły moje koleżeństwo na ślubny dywan, choćby przykładowo wspomnę Barbarę Robaczewską i Feliksa Rochowicza oraz Martę Baczewską i Tadeusza Araszkiewicza. U tych ostatnich Profesor Antoni Gierszewski był gościem weselnym, który obdarował parę młodą jakże pięknym i wartościowym prezentem. I choć ja nie mogę zaliczyć się do tych wymienionych, to przecież zauroczyła mnie w tymże „Białym Domku” Grażynka swoją urodą i wdziękiem, którą pozdrawiam poniższym tekstem (oparty na kanwie piosenki „Złoty pierścionek”).


W internacie grał dla Ciebie
Miłe więc sercu są tamte dni
Jakie piosnki, doprawdy nie wiem
Kto przypomni mi.

Nad Iławskim Jeziorakiem
Ten „Biały Domek” do dzisiaj jest
Życie biegło tam swoim szlakiem
Różne psoty bywały też.
Ref.:
Tamte wieczorki, dawne piosenki
Wciąż miłe
Ciche spojrzenia, skryte marzenia
Przeżyłem
Choć te melodie dziś katarynki nie grają
To w sercach trwają
I swoje miejsca tam mają.


Były to z jednej strony piękne strony życia, zaś z drugiej strony także nasze lata „chmurne i durne”, przeto na wielką wdzięczność i pamięć zasłużył Profesor Antoni Gierszewski, który to nie tylko przekazywał nam swój świat wartości i umiłowanie sportu, ale zarazem niestrudzenie troskał się o słońce i wodę ufając, iż „ziarno prawidłowo zasiane wzejdzie nawet na ugorze”. W mojej wspomnieniach nie może zabraknąć tej prawdy, jak bardzo Profesor Antoni Gierszewski pragnął zaszczepić w nas szacunek do chleba mówiąc, że nigdy nie wyrzuca się chleba, nawet gdy jest czerstwy, bo chleb jest symbolem ciężkiej pracy, przeto należy go traktować z wyjątkowym szacunkiem, co tak pięknie wyraził Cyprian Kamil Norwid w wierszu: Moja piosnka (Do kraju tego…), pisząc między innymi:

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba,
Tęskno mi, Panie.

Zaiste, jakże prawdziwa jest w przypadku Profesora Antoniego Gierszewskiego życiowa dewiza tragicznie zmarłego biskupa Jana Chrapka, wedle której „Idź przez życie tak, aby ślady twoich stóp przetrwały Cię”. Bo przecież, ileż to „śladów” jego bycia z nami pozostało w Iławie, kiedy to dawał nam wszystkim przykład jak godnie przejść przez to życie. Profesor Antoni Gierszewski zawsze się radował z sukcesów życiowych swoich wychowanków, i z tych dużych, i z tych maluczkich, a gdy smutek i trwoga ogarniały ich serca to także potrafił wesprzeć dobrą nadzieją. W tamtych trudnych czasach Profesor Antoni Gierszewski nie inicjował „specjalnych imprez”, aby wychowanków internatu odciągać od Kościoła, więc była możliwość chodzenia na lekcje religii, czy też na niedzielną mszę świętą. Cieszył się ponadto z wyboru drogi życiowej każdego swojego ucznia, co mile wspomina ks. dr Zdzisław Bieg (kanclerz Kurii Biskupiej w Elblągu). Profesor Antoni Gierszewski spiesząc przez świat do swojej ostatniej przystani pozostawił dobrą pamięć po sobie wśród potomnych, przeto niechaj poniższa strofa wiersza będzie moim głębokim ukłonem złożonym temu prawemu człowiekowi, a zarazem wybitnej postaci miasta Iławy.

Gdy tak co dzień jako człowiek
Ziarno dobra wokół siałeś
Byłem przy tym, Bóg Ci powie
Bo w swym bracie mnie widziałeś.


Postscriptum: Przed laty było mi dane współpracować z proboszczem pewnej parafii w Toruniu, który był więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau . Tenże proboszcz, tak bardzo „doświadczony” przez życie mawiał często „Nie dziel ludzi na partyjnych i niepartyjnych, lecz na dobrych i złych”. Dodawał ponadto, że „Przed Chrystusem byli ludzie dobrzy i źli, w czasach Chrystusa – ci źli go powiesili i po Chrystusie także są dobrzy i źli”. Ową piękną maksymę dedykuję dzisiejszym „młodym i gniewnym”, którym częstokroć brak potrzebnej cnoty roztropności i rozwagi, wszak trzeba baczyć, by „nie wylać dziecka z kąpielą”. Profesor Antoni Gierszewski wyznawał starą maksymę, że „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, a ponieważ był obdarzony charyzmą i talentem organizacyjnym, przeto odcisnął piętno na życiorysach wielu swoich uczniów. A było to przecież także „patrzenie” Józefa Piłsudskiego, który dla tegoż Profesora był życiowym wzorem, więc los tak sprawił, że Obaj wymienieni tego samego dnia (choć w różnych latach), czyli 12 maja odeszli do Domu Pana, gdzie mieszkań tak wiele.

Jakże zatem cieszy inicjatywa radnej Pani Anny Zakrzewskiej, która słusznie uważa, że nie ma potrzeby szukać osób zasłużonych, gdyż miasto ma poczet osób godnych bycia patronem jednej z ulic Iławy, do których z całą pewnością zalicza się Antoni Gierszewski. Wielkie dzięki przeto składam w imieniu bardzo licznej rzeszy wychowanków Profesora wszystkim tym, którzy swoim „TAK” poparli ten szlachetny wniosek, aby to była ulica Antoniego Gierszewskiego.

Autor tekstu: dr Adam Żwirbla,
prof. nadzw. Kujawskiej Szkoły Wyższej we Włocławku
(dawniej: Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna)



Ulica Gotowca w Iławie już wkrótce zmieni nazwę na ulicę imienia Antoniego Gierszewskiego

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. dawny absolwent #2392946 | 188.166.*.* 7 gru 2017 20:20

    A ja tego pana pamiętam z Liceum z zupełnie innej strony. Był zwykłym brutalem siejącym postrach wśród uczniów, fatalnie się do nich odnosił. Zachowywał się niczym kapral tresujący wrzaskiem zgraję wystraszonych rekrutów. Lubił powtarzać, że tak właśnie się zachowywał gdy był przedwojennym kapralem. Jak widać nawet największy "bohater" może mieć różne oblicza.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Henryka Krasińska #2395084 | 37.47.*.* 10 gru 2017 19:29

      Dziękuję Adasiu , za piękne wspomnienia ,aż łza w oku się kręci. To były czasy naszej pięknej młodości- ciesze się ,że mieszkałam w naszym "Białym Domku", i że dzisiaj mogę patrzeć inaczej na świat i otaczających nas ludzi. Na moim weselu , też był Antoni Gierszewski i też otrzymałam malutkie srebrne łyżeczki ,po 50 -latach są jak talizman. Felek pozdrów Basię

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    2. kasator #2392902 | 89.230.*.* 7 gru 2017 19:07

      Pan profesor zasłużył na upamiętnienie , ale ta uliczka to zaledwie 4 chałupy na x Postarajcie się panowie i panie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      odpowiedz na ten komentarz

    3. Feliks Rochowicz #2389656 | 176.221.*.* 3 gru 2017 15:37

      I ja tam byłem i miód i( ...)nie piłem. Nie dość ze opisujesz wspaniale prozą, to jeszcze swoimi wierszami przeplatasz. Tak było. Na naszym ślubie w Szwarcenowie tez był Antoni i jako prezent pozostawił po sześć mini i małych srebrnych łyżeczek. Natomiast do tańca przygrywał nam Tadek Araszkiewicz z rodzinnym renomowanym wówczas zespołem (perkusja, organy, harmonia, skrzypki i gitara ) znanym w iławskim powiecie.

      odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5