Przewodnik po biegani: Cel biegania musi być dalekosiężny

2017-10-30 10:01:58(ost. akt: 2017-10-30 10:07:39)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Wracamy do psychologii wysiłku sportowego. Powód biegania, jego zaistnienia i trwania to wyższa półka wtajemniczenia zamontowanej w nas nowej potrzeby.
Bardzo często na początku mylona z celem, który przed sobą stawiamy. Powód jest potrzebą całkowicie inną. Można powiedzieć, głębiej osadzoną w naszej psychicznej konstrukcji doznań fizycznych. Jeżeli na początku zmian widzimy tylko przed sobą cel np. start w biegu za pól roku, to nasze nastawienie i kodowanie w organizmie wartości wykonanego treningu czy wprowadzanych zmian jest krótkotrwałe i nagle po zaliczeniu startu może nastąpić bunt wynikający ze spełnienia potrzeby celu i zaczynamy odpuszczać systematyczność biegania.

Po czym na skutek impulsu znowu stawiamy sobie cel następnego udziału w imprezie i wprowadzamy nadganiające mocne treningi, aby zneutralizować zaniedbany okres. Bardzo często, mając przed sobą bliski cel, popełniamy mnóstwo błędów w obciążeniach, co niezbyt korzystnie odbija się na naszym zdrowiu i technice biegu. Nie mamy czasu na zagłębianie się w to, aby na spokojnie, powoli doskonalić sprawność biegową, bo cel jest blisko i mamy odczucie, że nie zdążymy się do niego przygotować. Startujemy. I znowu organizm w podświadomości odczuwanych doznań domaga się przerwy. Nieświadomie wpadamy w sinusoidalną pułapkę treningu. Biegamy pod założony cel. Jest to polityka bardzo zgubna dotycząca wielu amatorów, dla których udział w wydarzeniu sportowym jest najważniejszym celem treningu. Możemy tak trwać w sinusoidzie naprawdę kilka lat, szarpiąc się treningowo, przekraczając treningowe, przez wiele lat sprawdzone i trenersko zalecane, rozsądkowe działania na naszym organizmie. Powoli i systematycznie zaczynamy wierzyć w to, że mamy rację w systemie szkolenia narzuconego sobie. Zaczynamy odczuwać absolutną pewność odkrywczą naszych doświadczeń. Trudno godzimy się na zmiany nawyków, które sobie zafundowaliśmy, do których przywykliśmy.

Nie słyszymy i nie przyswajamy rozsądnych uwag o naszej niefrasobliwości, obrażamy się na adwersarzy. Tworzymy własną wizję biegania. Jak to się kończy? Zawsze tak samo. Pamiętamy, że organizm przyswaja nie tylko dobre dla niego, ale również i te, które są sprzeczne z logiką, obciążenia oraz przyruchy, adoptując je i zmuszając do kochania. Trudno wtedy o zmiany przyzwyczajeń. Zaczynamy bronić terytorium odczuć zrozumiałych tylko dla nas i nie wpuszczamy na nasz teren innych spostrzeżeń. Na końcu uporu jest zawsze kontuzja, niestety także czasami bunt układu mięśniowego i w skrajnej sytuacji krążeniowego. Wprowadzamy w siebie niechęć, pretensje do potrzeby treningu i kończymy przygodę z bieganiem. Tak też się zdarza. Ale to nie wszystko. Pojawia się w nas potrzeba dzielenia się doświadczeniami z biegania z tymi, którzy zaczynają. Ostrzegamy ich przed bieganiem, mówiąc „nie biegaj”. Ja biegałem i nic dobrego z tego nie wyszło. Tak zawsze (a byłem wielokrotnie świadkiem takich rozmów, nawet przy rodzinnym stole) kończy się sinusoidalny charakter treningu. To nie bieganie jest problemem, a zła technika, intensywność i niestety brak wiedzy (co wcale nie jest ujmą) oraz zaufanie do osób prowadzących lub pomagających w treningu. Prowadzę od wielu lat szkolenie i zawsze największy problem to problem zrozumienia, że wszystko musi mieć swój czas. Praca i wypoczynek. Wypoczynek i praca. Wszyscy się spieszą. Zatrzymajmy się.

Nim postawimy sobie krótki cel, pomyślmy o POWODZIE zmian w naszym życiu. Głębokiej motywacji. Trwałym spokojnym działaniu, na nas i w nas. To powód ma nami zarządzać, a nie cel wdający rozkazy. Cel to kres działania i jego ocena, często bardzo uboga z braku doświadczeń. Nie kierujmy się impulsem czy modą. Powoli na spokojnie wprowadzajmy zmiany i obciążenia biegowe. Nie możemy wprowadzać w naszym życiu tyranii powinności treningowej (tak to się w psychologii groźnie nazywa). Nie możemy chcieć i nie chcieć jednocześnie. Bo jest to wydawanie sprzecznych komunikatów. Powoduje dyskomfort i wpływa na metamorfozę ( trwałe zmiany) naszego życia. W bieganiu potrzeba spokojnego czasu na zrozumienie. Potrzeba rozsądnej rywalizacji, swobodnego kompensowania obciążeń treningowych o większej intensywności. Potrzeba bardzo często pomocy. Kogoś obok, zrównoważonego, z wiedzą i doświadczeniem własnych błędów. Z głęboką pokorą odnośmy się do naszego nowego stylu życia. Spróbujemy razem znaleźć powód zmian, które chcemy w siebie wprowadzić. Na pewno jest w nas. Tylko gdzie? Za dwa tygodnie podzielę się wami swoim doświadczeniem, sprawdzonym przez lata (wpadki też były), jak to w życiu, ale to one mnie w bieganiu tworzyły.


Trening 31-05 listopada – zaczynamy nowy sezon przygotowawczy (już wiemy, jak to zrobić). Wizyta u LEKARZA to obowiązkowy przegląd przed nim.

• Pn. Rozbieganie + 5 x 20-40m skip A pod górkę p. 2 min i 100m przebieżka p. 1 min i skip., rozbieganie 15 min i do domu -8-12 km
• Wt. wolne, ale w domu nawyk stabilizacji (15 min??) - a może od niej zaczniemy przygodę z bieganiem.
• Śr. Wolne
• Cz. Wolne
• Pt. wolne, raczej nie, może rower lub basen, rozbieganie do 8 km + 5x80 m. Koniecznie rozciąganie i stabilizacja.
• Sb. Rozbieganie 20 min. + OWB 1 (t- do max 160) – 3-5 km.+ rozbieganie 20 min. z 5 x 100 m.
• Nd. Twój wybór - rób co chcesz – ale spokojnie.


Za tydzień. Uroki biegania w damsko - męskim związku.

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mrn #2363266 | 30 paź 2017 12:04

    cos za mało tu roweru to powinien być stały element

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5