Z podróżami jest jak z bieganiem... rzecze trener Paweł Hofman, który wspólnie z żoną odwiedził Indie

2017-10-17 16:31:00(ost. akt: 2017-10-17 17:00:22)
Autor Przewodnika po bieganiu Paweł Hofman z małżonką Jadwigą na słoniu

Autor Przewodnika po bieganiu Paweł Hofman z małżonką Jadwigą na słoniu

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Autor Przewodnika po bieganiu, Paweł Hofman, odbył na przełomie września i października wspólnie z małżonką Jadwigą, podróż do Indii. Nie byłby sobą, gdyby nie nawiązał do biegania... Już wiemy, że w Indiach najlepiej biega się rano, bo jak mówi hinduski mistrz na 10 km Kamir, potem jest patelnia...
Wierzę, że to byt kształtuje świadomość. Od wielu lat wspólnie z żoną opuszczaliśmy iławskie, a obecnie trójmiejskie granice. Powiem więcej; trochę się rozhuśtaliśmy w odległościach.


Podróże wzbogacają moje nie tylko biegowe doznania, uczą zrozumienia świata dużego, zmieniają ten wokół nas. Z daleka wszystko widzimy inaczej. Z dystansem wyważamy oceny. Z podróżami jest jak z bieganiem, które powoduje, że jak masz problem to pobiegaj godzinę, jak jest on w tobie dalej, to go zostaw, lub podziel się nim z innymi, bo on nie jest już tylko Twój.

Wysiłek daje nam dystans do emocji. Podróże dają nam dystans do rzeczywistości, również tej otaczającej nas w kraju. Stwierdzenie o zrujnowanej Polsce tysiące kilometrów dalej staje się absurdalne. Zwłaszcza oglądając biedę Maroka, Sudanu, Egiptu, indoktrynowane Chiny czy ostatnio radość odbudowującej się kompletnie zrujnowanej przez komunę Albanii, biegnie po kotle etnicznym bałkańskich krajów, czując poczucie istniejących tam wzajemnych pretensji, podziwiając dyscyplinę państwa Izrael rozpychającego się w arabskim świecie, widząc różnorakość Jerozolimy, azjatycki wschód i europejski zachód Turcji, obserwując postsowieckie podziały, doznając dobrobytu starej , bogatej i przyjaznej dla świata w większości Europy ze skandynawskim akcentem.

A ostatnio przeżywając nieprawdopodobnie kastowe Indie z jej bogactwem etnicznym, kulturowym i architektonicznymi cudami, powoduje, że mamy rodzinny dystans do wielu życiowych spraw. Można powiedzieć, że jakoś małe wydają się nam problemy, które budują płoty w naszym dobrostanie.

Podróże naprawdę odżywiają umysł, ucząc również jak zrobić to dobrze i tanio. Na wiele obecnych w naszym otoczeniu wyolbrzymionych informacji patrzymy z dużym dystansem wynikającym z obserwacji świata. Widziałem wiele śladów ogromnego zła wyrzuconego przez ludzkie ułomności z powodu braku tolerancji i potrzeby chorej izolacji. To jak w bieganiu. Po pokonaniu pierwszych 1000 km niewiele wiedząc o nim, uważamy się za specjalistę radząc innym. Z czasem nabieramy pokory. Po pokonaniu dziesiątek tysięcy kilometrów w obserwacji inności świata otwieramy się na Polskę inaczej, doceniamy jej piękno, urok i czystość . Widzimy zaściankowość i oczekiwanie na cud. Wiemy, że wszystko jest w rękach i umyśle. Tego uczą podróże.

Wcale nie musimy zaczynać od dalekich, za bardzo wtedy boimy się o siebie czy partnerów. Zacznijmy od podróży po Polsce. Ja tak zaczynałem, najczęściej sportowo. Kontakty, spotkania i rozmowy tworzyły możliwości. Miały wpływ na wychowanie dzieci, otwierały im szerzej oczy. Podróżujemy z żoną ucząc się zrozumienia świata. Zawsze powtarzałem będąc w Iławie; podróżujmy po niej, nim zaczniemy się na nią gniewać, zobaczmy ją z dystansu, nim posądzimy nasze miasto o niecne zamiary wobec nas. Pobiegajmy po niej, pospacerujmy, posłuchajmy jej oddechu. Często nie zauważamy, jak jest ono nam przyjazne, jeżeli zabraknie dystansu, osądu. W Indiach rozmawiałem z Hindusem, który leżał na chodniku, nie mając nic poza tym, co na sobie. Był bardzo zdziwiony, że traktuje go jak bezdomnego, płynnym angielskim (aż mi wstyd, że nie jestem na jego poziomie) opowiedział mi o szczęściu swojego istnienia, ogromnej rodzinie kasty nietykalnych. I kto tu jest w ruinie? Punkt widzenia nie zawsze zależny jest od leżenia.
A zimę wierzę, że spędzę biegowo i kąpielowo w Bałtyku odwiedzając Iławę. Patrząc z dystansu na jej urok. A na wiosnę, żona zmierzy mi czas potrzebny do pokonania „Mostu na rzece Kwai”.


Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

Nareszcie udało się pobiegać w Indiach. W Delhi jak widać nie ma szans, ale 200 km poza, w Mandawie (tylko 35 tys. mieszkańców: prowincja Radżastan) niesamowity fart. Rano o 6-tej (u nas 2.30) po kilometrze, spotkałem Kamira, mistrza okręgu Mandawa na 10 km (34.25). Godzina wspólnego rozbiegania, to wzajemne poznanie i wymiana doświadczeń. Idealna pora na trening, rześko i ciepło. Rewelacyjny czas na bieganie. Trenuję zawsze rano, mówi Kamir. Później jest patelnia.



















A na deser zdjęcie z parą nowożeńców, którzy robili sobie rano sesję po 7-dniowej ceremonii zaślubin na rodzinnej prowincji (jest taki zwyczaj). A wszystko pod czujną obserwacją krowich świętości

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5