Felieton Andrzeja Buka: Czy warto propagować czytelnictwo?

2017-09-30 09:00:00(ost. akt: 2017-09-28 14:59:59)

Autor zdjęcia: Marcin Zalewski

Utarł się taki pogląd, że czytanie rozwija intelekt, osobowość, u kryminalistów zmniejsza agresję i że ludzie czytający są umysłowo sprawniejsi, niż ci nieczytający...
Ostatnie badania czytelnictwa wśród Polaków wykazały, że czytamy kompromitująco mało i że jesteśmy na szarym końcu narodów należących do śródziemnomorskiego kręgu kulturowego. 63% naszych rodaków nie przeczytało w ubiegłym roku ani jednej książki i prawdopodobnie nie przeczyta już do końca swoich dni. Pojawia się pytanie, co w zamian. Trudno sobie wyobrazić, że sięgają w zamian po prasę w formie elektronicznej lub papierowej, albo że poszerzają swoje horyzonty myślowe rekompensując deficyt czytelniczy innymi mediami z Internetem na czele, chociaż nie można tego wykluczyć. Inne pytanie, czy to źle, że nie czytamy książek. Są przecież pozycje, których nie powinniśmy czytać.

Na wyprzedażach w kurortach często widzimy tytuły typu: „Jak rozpoznać żyda?”, „Jak leczyć masturbację?” itp., nastawione na szerzenie nienawiści i głupoty. Historia piśmiennictwa, bo nie można tego nazwać literaturą, odnotowuje całe dziesięciolecia, gdy wydawano prawie wyłącznie książki intelektualnie bezwartościowe lub niebezpieczne. Kiczowate powieści o martyrologii żołnierzy niemieckich w czasie I Wojny światowej tak wpłynęły na psychikę narodu niemieckiego i późniejszego führera, autora „Mein Kampf”, że to oczytane społeczeństwo dokonało zagłady wielu milionów ludzi, nie wykluczając swoich obywateli. Obecnie dzięki mediom elektronicznym opublikowanie książki nie wymaga prawie żadnych nakładów finansowych, nie mówiąc już o intelektualnych. Książki pojawiają się lawinowo, a ich poziom, forma, ubóstwo języka wyraźnie wskazują, że autor napisał więcej stron, niż przeczytał.

W czasie mojego niekrótkiego już życia pojawiały się książki poczytne na żenującym poziomie pod każdym względem, a jednak cieszące się z niewiadomego powodu dużą popularnością łącznie z „Pięćdziesięcioma twarzami Greya”. Rosjanie, Amerykanie czytają więcej niż my, a nie są wcale mniej odporni na populizm. Tym bardziej stwierdzenie byłego polityka, a obecnie prezesa TVP „ciemny lud to kupi” rozciąga się również na inne narody. Czy warto więc czytać, czy nie lepiej zająć się konkretnym działaniem, uprawą roślin, budowaniem altany? Na pewno nie będę nikogo do czytania namawiał, chociaż sam przeczytałem takie książki, wysłuchałem takiej muzyki, że warto było pojawić się na tym świecie, aby tylko to uczynić, a gdybym miał do wyboru za sąsiada Donalda Trumpa lub Baracka Obamę wybrałbym tego ostatniego, w końcu jego ulubiona książka to „Sto lat samotności”, autora nie trzeba wymieniać.

Andrzej Buk, nauczyciel germanista

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5