Przewodnik po bieganiu. Kiedyś GPS nosiliśmy w sobie...

2017-06-19 12:30:55(ost. akt: 2017-06-19 12:07:51)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Jak moje pokolenie zaczynało biegać, mieliśmy, z uwagi na bardziej aktywne fizycznie dzieciństwo, wmontowane w organizmie turbodoładowanie. Dawało to solidne fundamenty postępu. Potrafiliśmy również w miarę dokładnie określić czas i długość pokonanego dystansu. GPS funkcjonował w nas i był naprawdę dobry w określeniu przestrzeni.
To była naprawdę bardzo fajna umiejętność pozwalająca określić tempo biegu i jego przełożenie na zakresy obciążeń. Oczywiście montaż tej aplikacji następował z udziałem popełnianych błędów i wizyt w miejscach, do których niekoniecznie chcieliśmy dotrzeć. Cóż nauka kosztuje. Po wielu latach i pokonaniu tysięcy kilometrów w dalszym ciągu funkcja ta jest w nas aktywna. Nauczyliśmy się biegać bez elektronicznego sprzętu, który obecnie zastępuje naturalne umiejętności ułatwiające życie.

Czy mnie to zubaża? Mogę powiedzieć, że nie mam z tym problemu. Spokojnie i z dystansem podchodzę do nowinek w biegowych ułatwieniach. Ale już w sposób naprawdę przydatny ułatwiają mi one kontrolę obciążeń zawodniczych. Zawsze staram się uczyć podobnego zrozumienia treningu jakiego sam doświadczałem, ponieważ żadna aplikacja nie zastąpi naturalnych odczuć, które zostawiła nam natura. Powinna być tylko wskazówką treningową i pomocną funkcją w analizie jego wartości potrzebnej do wyciągania wniosków. Błędem, z którym się spotykam, jest absolutne przekonanie, że może ona zastąpić trenera. Decydować o obciążeniach i prowadzić nas w rozwoju. Nadmiar wiary w jej możliwości daje nam poczucie, że coś czuwa nad naszymi obciążeniami biegowymi. Mamy zaufanie, wierząc, że stworzyli ją specjaliści. Ale czy na pewno wykorzystali przy tym wiedzę dotyczącą biomechaniki, biochemii czy fizjologii człowieka w pełnym wymiarze? Czy potrafili tam wrzucić nasze odczucia psychiczne, uwzględnili problemy dnia codziennego?

Czy po prostu zaadoptowali w funkcjach tylko teoretyczne parametry fizjologii człowieka? Mam wątpliwości, czy to jest możliwe. Wiem, że postępu w rozwoju technologii nie da się w sporcie zatrzymać. Nawet nie powinno się tego robić. Cywilizacyjny rozwój także w tym kierunku jest konieczny, aby ułatwić również życie w tej dziedzinie. Wykorzystujmy elektroniczne nowinki w treningu, ale pamiętajmy, że nie mogą one przejmować kontroli nad nami w kompletnym zaufaniu. Do wszystkich podpowiedzi podchodźmy zawsze z dystansem, co jest szczególnie ważne w budowaniu od początku czucia własnej fizyczności. Dominacja technologii może wysyłać fałszywe informacje, które będą przyswajane w budowaniu naszego rozwoju odczuwania fizyczności i wprowadzane w jako pewnik do projekcji indywidualnych obciążeń. Zaproszenie aplikacji biegowych do kształtowania sprawności i wszystkiego, co się z nią wiąże, powinno być zawsze poddawane ocenie ich wpływu na nasz organizm, pomagając przybliżyć ich zrozumienie. Jak wszędzie zasada ograniczonego zaufania ma tu zastosowanie. Producenci zawsze będą przekonywali o skuteczności swoich produktów, ale to my jesteśmy królikami w tej zabawie.

Zachęcam do zamiany królika w zająca, który czuje przestrzeń i odczuwa zmęczenie, a nie w pasztet ☺. Dotyczy to również sprzętu sportowego, który jest dostępny na rynku dla biegaczy. Jest tam istny perski rynek, wszystko, co nam się zamarzy. Powiem więcej, jest też to, o czym na pewno nie pomyśleliśmy. Tylko czy nam to potrzebne? Wszystkie biegowe wynalazki zawsze zauważymy u zawodników w sporcie wyczynowym. Przykład - skarpety kompresyjne, które pojawiły się kilka lat temu na nogach biegaczy podczas zawodów lekkoatletycznych na poziomie mistrzowskim. Połowa zawodników używała ich podczas startów i przeniosło się to amatorski styl przy udziale marketingu zachwalającego zdrowotne korzyści. Obecnie rzadko widać je w użyciu. No cóż moda. Uważajmy na nią nie ze względu, że może szkodzić, ale również z uwagi na pojemność portfeli i rozsądniejsze ich wykorzystanie. Odczucia placebo też stanowią stymulujące bodźce, Nawet jak biegowa moda zastawiła na nas pułapki, to jednak dała nam większą motywację do treningu. A jak po czasie poczujemy mniej chęci do biegania, podnieśmy głowę, bo na horyzoncie czeka już inna motywacja.


Trening 19-25 czerwca (Zróbmy sobie test i pobiegnijmy nową trasą przez godzinę. Sprawdźmy, ile w nas czucia bez aplikacji).

• Pon. Wolne
• Wt. Rozbieganie + 5 x 30 szt. skip A (zachowajmy tę formę kształtowania siły biegowej i techniki w całym roku w marszu lub biegu) +
5 x 100 m- 6-10 km
• Śr. Wolne – a może test m. brzucha ? i poprawności przysiadu?
• Czw. Rozgrzewka i WT 4-6x 300 m (stadion) tempo jak rek. życiowy na 1 km. p. 5 min. Wytruchtajmy 15 min. na boso.
• Pt. Wolne
• Sb. Sprawdzian - WS (wytrzymałość szybkościowa) 2 x 200 m p. 15 min. Ocenimy na ile nas stać. Sprawdzimy przy okazji koordynację biegowa (może ktoś sfilmuje nasze co nieco). Jak ręce, jak biodra, jak stopy?
• Nd. Rozbieganie do 1h ( troszkę marszu ?) z 6 x 60 m przebieżkami.

Za tydzień - A może na obóz lub konsultacje trenerskie? Przecież wakacje przed nami.


Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5