PRZEWODNIK PO BIEGANIU: Bo nic nie cieszy tak, jak sprawność przez dziesięciolecia

2017-06-05 10:05:13(ost. akt: 2017-06-05 10:08:44)
Żadne obuwie nie jest wstanie zastąpić sprawności stopy ukształtowanej przez naturę,  musi z nią nawiązać czasami szorstką przyjaźń - mówi Paweł Hofamn

Żadne obuwie nie jest wstanie zastąpić sprawności stopy ukształtowanej przez naturę, musi z nią nawiązać czasami szorstką przyjaźń - mówi Paweł Hofamn

Nie jesteśmy maszyną typu perpetuum mobile. Nasze zapasy energii i możliwości regeneracji zostają zubożone na skutek dużych kilometrów. Czy trening musi być aż tak bardzo penetrować ludzki organizm?
A może troszkę mniej, tak mając poczucie, że meta jest jeszcze bardzo, bardzo daleko przed nami. Nie widzimy jej i to powinno determinować nasze bieganie. Na tylko do niej dobiegniemy, ale sumując nasze wieloletnie dokonania w dbaniu o sprawność i zestawiając plusy i minusy naszego wyboru będziemy pewni, że zachowaliśmy zdrowy rozsądek. Bo nic nie cieszy tak, jak sprawność przez dziesięciolecia. Może jednak mniej, spokojniej, w komforcie sprawności funkcjonalnej.


Biegający amator często napędzany stresem wynikającym z podglądania na portalach społecznościowych publikowanych treningów, zastanawia się: „inni mogą, a ja nie”. Staje się błędnie pewny, że tylko duża liczba kilometrów bieganych w codziennych treningach da zadowalający wynik. Tworzy to wzajemną relację uzależnienia i niezbyt dobrze może wpływać na nasze poziomy sportowe za kilka lat. Szczególnie, kiedy kilometry są najważniejsze, a nie ich rozsądek i radość w aplikacji. A jest z nami różnie. Nie wszyscy mają predyspozycje do dziesiątek kilometrów bieganych w tygodniu. Tak jak jesteśmy różni wzrostem, tak samo dzielimy się na różne typy w biegowej sprawności, zależnej od budowy mięśniowej. Jednostki wytrzymałościowe, szybkościowo - wytrzymałościowe czy szybkościowe mają różne predyspozycje do wykonywania różnorakiej pracy biegowej. Do tego dochodzą ludzkie charaktery od sangwinika do choleryka czy całość cech wolicjonalnych.

One mają wpływ na czucie obciążeń. Każdy trening, a nawet samo oczekiwanie na niego, wywołuje stres. Stres, który w przypadku niedostosowania go do możliwości psychosomatycznych w sposób trwały kumuluje negatywne reakcje z miesiącami jego trwania i prowadzi w ślepą uliczkę niekontrolowanych reakcji po treningowych. Jedna z ważniejszych zasad dotyczących biegania to ta dotycząca początkowych form jego wprowadzania do organizmu. Umiarkowane obciążenia są dla nas najbezpieczniejsze. Umiarkowanie dla każdego może oznaczać jednak całkowicie inne doznanie i jest uzależnione od ww typów. Jeśli na wspólne duże wybieganie pójdą wytrzymałościowy sangwinik i szybkościowy choleryk, to ten pierwszy szczęśliwy i zadowolony z uśmiechem powie po biegu: „dzięki, fajnie było, to o której jutro?”, a drugi, spocony i styrany, zestresowany, znajdzie wiele wymówek, aby nie obrazić partnera i wymigać się od wspólnego treningu. Tacy po prostu jesteśmy w konstrukcji motorycznej i psychicznej. Musimy zwrócić uwagę na nasze możliwości w tej materii. Bieganie ma kumulować fajne doznania. Szukajmy tempa i różnorakości obciążeń dających satysfakcję. Codzienność zmagań życiowych i kumulacja kortyzolu (hormon stresu) w organizmie nie musi być sumowana z podniesieniem jego poziomu na skutek decyzji o wyjściu na biegowe trasy. Utylizacja metaboliczna hormonu stresu odbywa się właśnie w mięśniach podczas wysiłku. Mechanizm ten jest taki sam jak tysiące lat temu. Różnica polega na tym, że stres najczęściej występował wtedy, gdy gonił na niedźwiedź, aby nas zjeść lub my jego, aby zabrać mu futro i zemścić się za konsumpcję sąsiada. Stres był wtedy akcyjny i rozładowywany podczas zwycięstwa lub porażki w rywalizacji w naturze. Obecnie hormon ten kumuluje się przez myślenie i jest o wiele groźniejszy. Możemy go naturalnie neutralizować podczas biegania poprzez energetyczny proces produkcji endorfin. A to z kolei dla niektórych jest fajna furtka dobrych doznań, a dla innych otwarta brama do uzależnień od dużej ilości kilometrów. A więc róbmy tak - aby Ci, co mają predyspozycje do 20 czy 30-tek i daje im to satysfakcję, robili to, zachowując świadomość regeneracji. Bo mogą i taka ich uroda. Nie zazdrośćmy im. Innym do równowagi hormonalnej wystarczy 5-10 km. 2-3 razy w tygodniu. Cieszmy się z samego biegania i ograniczmy treningowe kortyzolowe kumulacje. Nadmiar wszystkiego zawsze szkodzi. Szczególnie z wiekiem. Wiem, że nie jest łatwo uciec z uzależnienia biegowego. Ale zwolnić zawsze można o tak z siebie, podobnie jak to dzieje się z metabolizmem.


Trening 05-11 czerwca (jesteśmy w sezonie startów, pamiętajmy to też stres)
• Pon. Wolne
• Wt. Rozbieganie + 5x 30-40m skip A w marszu (w marszu skip A to ćw. również równoważne i koordynacyjne). 6-10 km
• Śr. Wolne lub rozbieganie do 1h. bardzo, bardzo swobodne z 5x100m\/\/\(wężykiem, wężykiem)
• Czw. WT- stadion (ew. prosta w lesie) 200,300,400,300, 200m p. 5 min.- 6-8 km.(WT biegamy tak, aby następne powtórzenie nie stwarzało problemów) i wytruchtajmy na boso 10-15 min.
• Pt. Wolne lub rozruch
• Sb. Wolne
• Nd. Iławska DYCHA

Za tydzień - Kobieta, mężczyzna. Jaka to treningowa różnica?

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5