Jako nauczyciel zawsze hołdowałem zasadzie: „jeśli chcesz zapalać innych to sam musisz płonąć”

2016-10-02 16:30:00(ost. akt: 2016-10-02 14:36:01)
Mieczysław Pietroczuk wspomina Mechanik przy okazji zacnego jubileuszu 70-lecia szkoły

Mieczysław Pietroczuk wspomina Mechanik przy okazji zacnego jubileuszu 70-lecia szkoły

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

Zapraszamy do lektury drugiej części wspomnień związanych z jubileuszem Zespołu Szkół im. Konstytucji 3 Maja w Iławie. Tym razem szkołę wspomina, najpierw jako uczeń a później jako nauczyciel, Mieczysław Pietroczuk, nauczyciel wychowania fizycznego, trener siatkówki, twórca klubu MKS Zryw -Volley. Na uroczystości jubileuszowe do szkoły dyrekcja zaprasza już w piątek 14 października.

Wspomina Mieczysław Pietroczuk:
Mechanik to moja szkoła, tego jestem pewien po czterdziestu latach, bycia tu jako uczeń i jako nauczyciel. Mechanik to miejsce mojej edukacji w Szkole Zawodowej i w Technikum, miejsce mojej pracy oraz spełnianie swojej pasji nauczycielskiej i trenerskiej. Jako uczeń pamiętam szkołę mechanik w latach siedemdziesiątych, popularną głównie dla chłopców, realizujących swoje zamiłowania techniczne, ale i dziewczęta w popularnej „kolejówce” i „handlówce” realizowały swoje pasje i zainteresowania. Bardzo szybko nawiązywały się doskonałe relacje uczniów z nauczycielami, ja z racji uprawiania sportu najbliżej miałem do swoich wuefistów. Bardzo szybko Feliks Rochowicz, Henryk Zabłotny i Maria Sibilewska zauważyli moje zdolności organizacyjne i wszechstronne zainteresowanie sportem i stałem się organizatorem popołudniowych zajęć sportowo – rekreacyjnych oraz twórcą zajęć sportowych dla uczniów i nauczycieli w wolne dni od nauki – popularne sportowe soboty.

Wiele zawdzięcza "generałowi" Antoniemu Gierszewskiemu

Moja praca uczniowska znalazła wówczas uznanie w oczach popularnego „generała” czyli profesora Antoniego Gierszewskiego. To On zauważył wówczas mój talent i zaangażowanie, opisując moją sylwetkę w artykule w Gazecie Olsztyńskiej. W tamtych czasach przez chwilę poczułem się jak gwiazda, ale nie zmniejszyło to mojego zapału, wręcz przeciwnie dodało mi skrzydeł.
Moja uczniowska obecność w Mechaniku była też nakreślona znakiem czasu. Rozpoczynałem w 1976 roku – tuż po tym jak Polscy Siatkarze pod wodzą Jerzego Huberta Wagnera zdobyli pierwszy i jedyny złoty medal olimpijski, na klasowej wycieczce symbolicznie witaliśmy Papieża Polaka na Ojczystej ziemi, wreszcie w Technikum zastał mnie wiatr wolności niesiony przez Solidarność, by zakończyć swoją edukację w mrocznym czasie stanu wojennego.

Mój bal studniówkowy odbył się w stanie wojennym

Moja wspaniała nauczycielka historii i wychowawczyni Barbara Czupryńska nazywała nas Kolumbami odkrywającymi nowe horyzonty wchodząc w dorosłe życie w tak szczególnych czasach. Nasz bal studniówkowy w czasie stanu wojennego rozpoczął się o godzinie szesnastej i miał trwać do dwudziestej drugiej, ale udało się przedłużyć… do dwudziestej trzeciej. Moje przejście z roli ucznia w nauczyciela Mechanika było dla wszystkich i dla mnie tak naturalne, że prawie niezauważalne. Moi nauczyciele stali się w jednym momencie moimi kumplami i było tak dosłownie. Jestem pewien że stało to się dzięki temu że było mnie dużo będą uczniem i to co bardzo ważne szkołę kończyłem jako dobry, aktywny i pracowity uczeń.
Zawsze denerwowało mnie biadolenie na uczniów
Będąc przez te trzydzieści lat nauczycielem denerwowało mnie zawszy biadolenie na ucznia, na to że są coraz gorsi, z problemami. Ja w swojej pracy w moim Mechaniku zawsze starałem się rozwiązywać problemy zaczynając od siebie, dopiero potem szukać przyczyny w uczniach. Zawsze hołdowałem zasadzie „jeśli chcesz zapalać innych to sam musisz płonąć”.
Dlatego był czas na dyscyplinę i czas na nagrody. Wycieczki, biwaki do Hartowca były dla tych, którzy nie zawodzą, potrafią się organizować i było tego bardzo dużo. Pamiętam jak marudzili, że wymyśliłem wschód słońca na żywo dla tych którzy dotrwają przy ognisku. Potem nawet rodzice na wywiadówkach wspominali, że opowieści i wrażenia moich uczniów w domach o tym zjawisku były bardzo malownicze.
Moje "dziecko" Zryw
Nie mogę w chwili wspomnień o moim Mechaniku nie dodać kilku słów o moim „dziecku” czyli o siatkówce i Zrywie. To wspaniała przygoda, troszkę jak bajka o brzydkim kaczątku, przemiana od jednego meczu uczniów i ich nauczyciela do klubu, którego zawodnicy sięgają po medale w Europie i na świecie. Mój Mechanik to również moi współpracownicy nauczyciele, pracownicy obsługi, dyrektorzy – wszyscy oni byli dla mnie inspiracją do lepszej pracy, do sięgania po wyżyny na niwie pedagogicznej i czysto koleżeńskiej. Z dumą mogę stąpać po mojej szkole, z podniesionym czołem, bo tu mam samych przyjaciół.
Ptaki wracają do swoich gniazd
Mechanik moich czterdziestu lat to wreszcie instytucja, która przeszła wielkie przemiany. Tu zawsze moje inicjatywy (a było ich dużo) znajdowały szansę na realizację. Remontowaliśmy salę sportową, szatnie, tworzyliśmy boisko do siatkówki plażowej, siłownię i w końcu po dwudziestu pięciu latach doczekaliśmy tak upragnionej hali sportowej.
To wszystko stało się dzięki specyficznej atmosferze w Mechaniku, dzięki ludziom którzy w tej szkole się uczyli, pracowali, którym na sercu zawsze leżało dobro i tworzenie miejsca, do którego chętnie się wraca jak „ptaki wracają do swoich gniazd”.

Mieczysław Pietroczuk


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Była uczennica #2085639 | 83.1.*.* 11 paź 2016 09:17

    Zawsze miło wspominam lekcje W-F-u z Panem , pozdrawiam Ewa :)

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Ormowiec #2081756 | 46.186.*.* 6 paź 2016 14:50

    Mietku, Ty Mordo nasza! Kochamy Cię! Czekamy na Cię pod Łabędziem nad Jeziorem Łabędź w piątek 14 10 2016 o 18:00

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5