Miłosz Jankowski: Brazylijki atrakcyjne? Polki są dużo ładniejsze! [WYWIAD]

2016-08-30 17:00:09(ost. akt: 2016-08-30 17:02:09)
Jeszcze kilka lat temu Miłosz Jankowski odwiedzał naszą redakcję w Iławie, by porozmawiać o zawodach juniorskich bądź młodzieżowych. Dziś gościliśmy tu olimpijczyka pełną gębą!

Jeszcze kilka lat temu Miłosz Jankowski odwiedzał naszą redakcję w Iławie, by porozmawiać o zawodach juniorskich bądź młodzieżowych. Dziś gościliśmy tu olimpijczyka pełną gębą!

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

— Podczas pobytu w Brazylii mogłem odczuć duże zainteresowanie moimi startami ze strony iławian. Dawało mi to siłę, motywację i radochę — rzeczy niezbędne w sporcie. Czytałem wszystkie komentarze, także zamieszczane na waszym portalu i powiem szczerze, że byłem trochę w szoku. Gdy ktoś z twojego miasta pisze po starcie w igrzyskach, że jest z ciebie dumny, że dumne jest całe miasto, to to jest dopiero osiągnięcie i prawdziwa motywacja do dalszej pracy — mówi wioślarz Miłosz Jankowski. Iławianin po powrocie z igrzysk olimpijskich jest mocno zajęty, jednak znalazł czas na wizytę w naszej redakcji.
— Rowerowa eskapada z Gdańska do Iławy, przygotowania do startu w Iławskim Półmaratonie. Zdaje się, że olimpijczyk z Rio nie ma za dużo czasu na odsapnięcie.
— A nie można jeszcze zapomnieć o spotkaniach związanych z kontraktami sponsorskimi, które mam podpisane. Rzeczywiście, po powrocie trochę jestem zalatany, jednak nie przeszkadza mi to. Wolny czas lubię spędzać aktywnie.
Rowerową podróż z Gdańska do Iławy potraktowałem jako trening, chciałem utrzymać tempo 35 km/h. Mój GPS trochę zrobił mnie w konia i pokierował drogami niekoniecznie nadającymi się na jazdę rowerem szosowym. Liczącą 131 km trasę spod domu w Gdańsku pod dom w Iławie pokonałem w cztery godziny i dwadzieścia minut. A już w weekend zapraszamy do Iławy na kolejną część Półmaratonu, sam też spróbuję swych sił w tej imprezie biegowej.

— Od ostatniego wyścigu reprezentacyjnej dwójki podwójnej wagi lekkiej Miłosz Jankowski/ Artur Mikołajczewski minęły już prawie trzy tygodnie. Jakbyś teraz, na chłodno, ocenił wasz start w olimpiadzie?
— Pierwsze wrażenie: świetnie! Przed rozpoczęciem igrzysk szóste miejsce w klasyfikacji końcowej wzięlibyśmy w ciemno, jednak już podczas imprezy apetyt rósł, tym bardziej, że dobrze popłynęliśmy w przedbiegu, a zwłaszcza w półfinale. Mieliśmy chęć powalczenia o medal, to naturalne, więc ostatnie miejsce w finale A uważamy za wynik niesatysfakcjonujący. Podejrzewam, że wszystkie osady poza medalistami były zawiedzione.

— Finał można było lepiej popłynąć?
— Raczej nie, chyba zbyt dużo sił kosztował nas półfinał. W najważniejszym wyścigu, czyli tym finałowym popłynęliśmy kapitalne pierwsze 500 metrów. Artur krzyknął "Gonimy!", jednak na planach się skończyło, bo rywale mocno nam odjechali. Po pokonaniu tysiąca metrów byliśmy daleko od pozostałych ekip, a na ostatnich 500 metrach dostaliśmy jeszcze w bok falą stworzoną przez motorówkę. Wówczas myśleliśmy już tylko o dopłynięciu do mety. Co do fal, nie tylko tych stwarzanych przez motorówki, to w takich warunkach jeszcze nie pływaliśmy. Gdybyśmy chcieli odpowiednio przygotować się do startu przy takiej fali, to powinniśmy trenować na Bałtyku.

— Twoje pierwsze doniesienia z Rio, dotyczące braku porządku w pokojach wioski olimpijskiej, chyba trochę zaciemniły cały obraz. Później, na swoim facebookowym fanpage'u, pisałeś już o pozytywniejszych aspektach pobytu w Brazylii. To jak tam w końcu było?

— Pierwszy post napisałem pod wpływem impulsu, zaraz po przybyciu do Brazylii. W samolocie spędziliśmy kilkanaście godzin, chcieliśmy się więc spokojnie wyspać po takiej podróży. Tymczasem warunki w naszych pokojach były bardzo słabe, a materace na których mieliśmy spać, były brudne. Podejrzewam, że wcześniej spali na nich robotnicy budowlani. W pokojach nie było m.in. luster i mydelniczek. Poprosiliśmy sprzątaczkę o pomoc, jednak okazało się, że w zestawie mopa nie ma wody. Sami więc posprzątaliśmy swoje cztery kąty, a w Polsce i nie tylko rozpętała się już afera medialna. Później jednak plusy przesłoniły nam minusy: igrzyska były bardzo dobrze zorganizowane, a sami Brazylijczycy to niezwykle mili ludzie. Mogliśmy korzystać z całodobowej stołówki, a rzeczą bardzo fajną była też bezpłatna opieka medyczna dla wszystkich sportowców, z której z resztą korzystałem.

— Rio de Janeiro to dla turystów jedno z najbardziej popularnych miejsc na świecie. Czy podczas pobytu na igrzyskach miałeś czas na zwiedzanie tej metropolii?
— Podczas przygotowań do kolejnych startów nie miałem nawet chęci i czasu na zwiedzanie wioski olimpijskiej, najważniejszy był odpoczynek, regeneracja sił przed kolejnym wyścigiem. Natomiast już po finale mieliśmy trzy dni wolnego i pozwiedzaliśmy Rio, choć w odpowiednim poznawaniu miasta przeszkadzają... turyści, którzy są dosłownie wszędzie. Nasz trener Piotr Buliński był nawet pod słynnym pomnikiem Chrystusa Odkupiciela, mówił, że widok stamtąd jest niesamowity. Dla mnie jednak było tam za dużo ludzi, zupełnie jak pod Giewontem w naszych Tatrach.
Samo Rio jest bardzo ładnym i ciekawym miastem, choć niektórych mogły zaszokować ceny. Na przykład za tabliczkę czekolady trzeba było zapłacić — w przeliczeniu na polską walutę — około 20 złotych. Mam świadomość, że ceny poszybowały w górę w związku z największą imprezą sportową na świecie. Na same igrzyska do Brazylii nie przyleciało jednak zbyt dużo kibiców, większość widowni stanowili miejscowi. Spotkałem kilku kibiców z Polski, miedzy innymi tych z Milicza, którzy na wielu zawodach wywieszali flagę z nazwą swojej miejscowości.

— A Brazylijki? Rzeczywiście są tak urodziwe?
— Mogę tylko ocenić na podstawie tego, co widziałem na Copacabanie. Uważam, że to chyba trochę mit, bo przez trzy godziny wylegiwania na plaży widziałem może trzy naprawdę ciekawe dziewczyny. Podejrzewam jednak, że większość stanowiły turystki. Uważam, że Polki są dużo bardziej atrakcyjne.

— Rio to jednak nie tylko plaże, ale także dzielnice biedy i przestępstw. Słynne i straszne jednocześnie fawele. Był czas i możliwość na ich zwiedzanie?

— Nie było ani czasu, ani możliwości. Nikt za bardzo nie chciał ryzykować, akurat w tym przypadku przekazy telewizyjne mówią prawdę: to niebezpieczne miejsca, co można było m.in. zobaczyć w cyklu reportaży w TVP "Halo, tu Rio". Nasze koleżanki z kadry wybrały się do jednej z faweli, jednak były pod opieką człowieka stamtąd. Nie wszędzie mogły wejść, nie mówiąc już o robieniu zdjęć.

— Wracamy już z Ameryki Południowej do Gdańska i Iławy. Jak wyglądało przywitanie olimpijczyka?
— Jeśli chodzi o Gdańsk, to bardzo skromnie. W dużym mieście pełnym wspaniałych sportowców raczej nikt nie przeżywa szóstego miejsca na olimpiadzie. Natomiast w Iławie to już zupełnie coś innego. Bardzo miło przywitała mnie rodzina, w ratuszu odbyło się spotkanie z burmistrzem miasta i wioślarzami Wiru Iława. Na marginesie dodam, że to bardzo zdolna grupa.
Już podczas pobytu w Brazylii mogłem odczuć duże zainteresowanie moimi startami ze strony iławian. Dawało mi to siłę, motywację i radochę — rzeczy niezbędne w sporcie. Czytałem wszystkie komentarze, także zamieszczane na waszym portalu internetowym i facebook'u i powiem szczerze, że byłem trochę w szoku. To, że wioślarzowi kibicuje rodzina, przyjaciele i znajomi, jest rzeczą normalną. Ale tu otrzymywałem pozdrowienia i gratulacje od osób, których nie znam. Niesamowite! Gdy ktoś z twojego miasta pisze ci po starcie w igrzyskach, że jest z ciebie dumny, że dumne jest całe miasto, to to jest dopiero osiągnięcie i prawdziwa motywacja do dalszej pracy.

— A propos dalszej pracy: jak wyglądają twoje najbliższe plany sportowe?
— Po powrocie z Rio przede wszystkim myślę o jedzeniu! Przy moim wzroście jest bardzo trudno utrzymać limit wagowy, a jestem prawdopodobnie najwyższym zawodnikiem wagi lekkiej na świecie, mam 193 cm wzrostu. Teraz mam czas, aby sobie odpuścić dietę. Mogę spokojnie pałaszować. Nie wiem z resztą, czy nie przejdę do cięższej kategorii. Wiem natomiast, że raczej kończy się przygoda naszej dwójki. Mamy świadomość z Arturem, że więcej nie zrobimy, że maksimum już osiągnęliśmy. Być może zacznę pływać w 4-osobowej osadzie, czas pokaże. Niedługo pierwsze treningi klubowe, w styczniu pierwsze zgrupowanie kadry narodowej. Tokio 2020? Na razie o tym nie myślę.

— Oglądałeś już, w spokoju, powtórkę wyścigu finałowego?
— Nie oglądałem i nie mam zamiaru tego robić, nie mam z tego przyjemności. Jeszcze zobaczyłbym za dużo naszych błędów i bym się zdenerwował.

Rozmawiał Mateusz Partyga
m.partyga@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Absolwent LO Iława #2056564 | 89.228.*.* 31 sie 2016 14:54

    Tak Urząd zorganizował i nagłośnił sprawę Olimpijczyka na powitanie, ze siła ich, kibiców, rodzinnych się stawiła. Niech im będzie.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. dex #2056370 | 178.36.*.* 31 sie 2016 09:02

    i o co taki szum wokół tego Miłosza

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5