Jankowski i Mikołajczewski szóstą osadą igrzysk olimpijskich. Brawo panowie za walkę!

2016-08-12 16:13:29(ost. akt: 2016-08-12 16:23:00)
Artur Mikołajczewski (z lewej) i Miłosz Jankowski w każdy swój wyścig na igrzyskach wkładali maksimum sił i umiejętności

Artur Mikołajczewski (z lewej) i Miłosz Jankowski w każdy swój wyścig na igrzyskach wkładali maksimum sił i umiejętności

Autor zdjęcia: archiwum wioślarzy

Już sam awans do finału igrzysk był sukcesem dla Miłosza Jankowskiego. W dzisiejszym wyścigu, którego stawką były olimpijskie medale, iławianin pływający w parze z Arturem Mikołajczewskim (Gopło Kruszwica) zajął szóste miejsce, jednak już wcześniej zasłużył na słowa uznania.
Dariusz Szpakowski, który relacjonował w TVP wszystkie starty iławskiego wioślarza (na co dzień AZS AWFiS Gdańsk) i jego partnera z osady, przed finałem mówił, że każde inne miejsce niż szóste będzie niespodzianką i sukcesem Polaków. Przebieg wyścigu to potwierdził – Jankowski i Mikołajczewski od startu do mety zajmowali szóste, czyli ostatnie miejsce. Ale, drodzy czytelnicy, mówimy tu o finale A igrzysk olimpijskich!

Być może biało-czerwonych za dużo sił kosztował wczorajszy półfinał. Inna sprawa, że Miłosz i Artur o medale igrzysk w Rio de Janeiro rywalizowali dziś z niezwykle silnymi osadami, często dużo bardziej doświadczonymi. Złoty medal w konkurencji dwójek podwójnych wagi lekkiej wywalczyli, co nie było żadną niespodzianką, Francuzi Pierre Houin i Jeremie Azou. Srebro zdobyli Irlandczycy, a na kolejnych miejscach były osady Norwegii, RPA i USA.

*** To były niezwykłe igrzyska dla Miłosza Jankowskiego i to nie tylko z uwagi na to, że debiutował na najważniejszych zawodach sportowych na świecie. Wychowanek Wiru Iława olimpiadę na pewno zapamięta także z uwagi na okoliczności „porządkowo-pogodowe”.
- Pierwsze Igrzyska w życiu i takie jaja – pisał Jankowski do swoich kibiców na facebookowym fanpage'u Droga do Rio, na którym najpierw relacjonował przygotowania do IO. Następnie zdawał tu relację z Brazylii, do której przybył już na dwa tygodnie przed olimpiadą.

Po raz pierwszy „jaja” dały o sobie znać zaraz po przylocie do Rio. Praktycznie większość ogólnopolskich mediów cytowała opinię Jankowskiego i jego partnera z osady o warunkach, jakie zastali w hotelowych pokojach w wiosce olimpijskiej.
- Pierwsze wrażenie Brazylii super, ale niestety po wejściu do pokoju słabo. Brudno, plamy po farbie, wody w łazience nie ma, łóżka brudne, pościel w szafie byle jak walnięta i nie wiem czy czysta, ale hitem jest brak okna w kuchni... (…) Aby nie było, że same negatywy to fajna jest stołówka otwarta 24 h na dobę z kuchnią całego świata – pisał wioślarz, który potem zakasał rękawy, pożyczył od sprzątaczek sprzęt i zadbał o swoje brazylijskie cztery kąty. Sam przecież pamięta, w jakich warunkach musiał kiedyś trenować w budynku byłych zakładów drobiarskich czy przy zajezdni ZKM w Iławie. Tam też nie było czyściutko, pachnąco i superprzyjemnie.

Po zaprowadzeniu porządku Miłosz mógł się już mocniej skupić na treningach i pierwszym starcie. Tyle, że na samym treningu poprzestał – niedzielny przedbieg został odwołany z powodu bardzo silnego wiatru. Jankowski wówczas jeszcze nie wiedział, że historia się powtórzy.

Wyścig, który w przypadku zajęcia miejsca w pierwszej dwójce dawał bezpośrednie przepustki do półfinału, odbył się dzień później. Osada Jankowski/Mikołajczewski pokazała wówczas, że przesunięcie o dobę startu nie wpływa negatywnie na ich motywację – Polacy popłynęli bardzo dobrze, pewnie zajęli drugie miejsce i awansowali do 1/2 finału swojej konkurencji. Do regat półfinałowych miało dojść w środę, a tu znowu klops – pogoda panująca na lagunie Rodrigo de Freitas była chyba jeszcze gorsza niż w niedzielę. Wyścigi odwołano.

Wczoraj (czwartek, 11. sierpnia) już się udało rozegrać półfinały. Jankowski i Mikołajczewski musieli zająć miejsce w pierwszej trójce, aby dostać się do finału A. Prowadzący w telewizji relację Dariusz Szpakowski podkreślał, że dawno nie mieliśmy Polaków w finałach dwójek podwójnych wagi lekkiej, więc poprosił o to Jankowskiego i Mikołajczewskiego, a ci życzenie nestora polskiego dziennikarstwa sportowego spełnili. A wydarzyło się to w niezwykle zaciętych okolicznościach, bowiem Polacy na metę wpłynęli zaledwie o 0,22 sekundy przed czwartymi w klasyfikacji Włochami!

Tym startem reprezentacyjna osada udowodniła, że jest bardzo mocna zwłaszcza na ostatnich 500 metrach, bo właśnie na finiszu rozegrała się decydująca walka pomiędzy Polakami a drużyną Italii. Później Julia Michalska-Płotkowiak, znakomita polska wioślarska, podczas komentowania półfinału w studiu telewizyjnym podkreśli, że Jankowski reprezentuje barwy AZS AWFiS Gdańsk, a wcześniej Iławy. Miło się zrobiło po tych słowach, bo przecież występ iławianina na igrzyskach olimpijskich zdarza się raz na... 20 lat. W 1996 w Atlancie startował nasz znakomity skoczek wzwyż, Jarosław Kotewicz.

Swoim startem na igrzyskach Miłosz i Artur pokazali hart ducha i dużą odporność na stres. W wioślarstwie nie co dzień zdarza się odwoływania zawodów, i to dwukrotnie podczas jednej imprezy. Jankowski i Mikołajczewski potrafili utrzymać spokój, choć jak przyznał Miłosz w rozmowie z nami, nerwy zaczynały już trochę puszczać z uwagi na potrzebę utrzymania wagi w normie. - Moja masa beztłuszczowa waha się na granicy 69-70kg. Tłuszcz zbijam do 3-4%, a aby zrobić resztę muszę ograniczyć dzień wcześniej jedzenie i odrobinę się odwodnić. Oczywiście wszystko w granicach, które znam i wiem, że mnie nie osłabią. Drażni tylko ten głód i paranoiczna kontrola wagi czy aby nie ma się o 100 gram za dużo – pisał Jankowski.

Polacy przeszli te ciężkie próby i z dumą nas reprezentowali. Wielkie dzięki panowie!

zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Klaudiusz #2045373 | 46.186.*.* 12 sie 2016 17:16

    Skoczek Jarosław Kotewicz od przedszkolaka nie był szkolony w Iławie a w Zawiszy Bydgoszcz. Okazał się talentem w klasie 8; grając w koszykówkę z warunkami chłopak wystartował w skoku wzwyż. Został oddany Zawiszy i tam się szklił przez lata. Tymczasem Miłosz w Iławie przez 9 lat.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5