„Miły” dotarł do celu. Iławianin dojechał autostopem do Pekinu!

2015-08-17 16:08:51(ost. akt: 2015-08-17 16:59:41)
"Jak dzieciaki zobaczyły mnie w tym miejscu, to poza wiecznym "hello" i wytykaniem palcami, wybrały najlepszy aparat z grupy i ustawiły się do sesji z kosmitą."

"Jak dzieciaki zobaczyły mnie w tym miejscu, to poza wiecznym "hello" i wytykaniem palcami, wybrały najlepszy aparat z grupy i ustawiły się do sesji z kosmitą."

Autor zdjęcia: archiwum Marcina Miłoszewskiego

Marzenia trzeba spełniać – z takim nastawieniem ruszył na początku lipca w trasę Marcin Miłoszewski. Iławianin postawił sobie niezwykły cel: chciał autostopem dotrzeć z rodzinnej Iławy do stolicy Chin, Pekinu. Ostatnia informacja z dziennika podróżnika: „Miły z PEKINU Was serdecznie pozdrawia! Czekałem żeby to napisać 47 dni!!!”
Jesteśmy bardzo dumni z naszego podróżnika. Jako patron medialny, towarzyszyliśmy Marcinowi w przygotowaniach do podróży oraz w momencie startu. Następnie na naszym portalu oraz w Gazecie Iławskiej publikowaliśmy relacje zamieszczane przez „Miłego” na jego facebookowym profilu Na STOPach przez świat.

„Miły” osiągnął cel – dotarł z Iławy do Pekinu autostopem, tym samym wypełnił hasło podróży „Znad Jezioraka po Bajkał i jeszcze dalej” promujące ukochaną Iławę i jej okolice. Podróżnik ma jeszcze kilka dni na poznawanie Chin, bo samolot, który zabierze go do Europy, odlatuje 20. sierpnia. Trzeba jednak podkreślić, że dla „Miłego” celem głównym nie było pokonanie trasy z Polski do Azji południowo-wschodniej (iławianin wyskoczył jeszcze na kilka dni do Wietnamu), lecz przede wszystkim poznawanie ludzi i kultur krajów, które odwiedził.
Dziś nadrabiamy zaległości i publikujemy relacje od piątku 7. sierpnia do niedzieli 16. sierpnia.


DZIENNIK PODRÓŻNIKA — AUTOSTOPEM DO CHIN

Piątek, 7. sierpnia

Dzień dobry!
Hej!
Cześć!
Spójrzcie na tę kobietę. Każdy z nas materialnie ma o wiele więcej od niej. To niesamowite świadectwo obcować z ludźmi, którzy cieszą się każdym dniem. Bez zazdrości, bez nienawiści.

Informacje.
Dotarłem dzisiaj do stolicy Hanoi. To moje ostatnie dni w Wietnamie. Pogoda cudowna.

Dzień 38.
Wczorajszego dnia przypadkiem znalazłem autobus, który na przedniej szybie napisane miał Haiphong. Zapytałem o cenę i wow! Tylko 70.000. Dowiedziałem się, że każdego dnia odjeżdża o 13:00. Dzisiaj skorzystałem z tej oferty i typowym ogórkiem przedzierałem się przez wyspę w kierunku portu.
Po godzinie jazdy przyszedł czas na zakup biletu. Podchodzi do mnie kontroler, daję mu 200.000, a on mi wydaję 50.000.
- Halo,halo wczoraj byłem się pytać i wiem, że to kosztuję tylko 70.000.
Zmieszany po konsultacji z drugim kontrolerem wydał mi resztę. Typowa próba naciągania w Wietnamie.
W trakcie przeprawy promowej, kierowca i dwóch kontrolerów z kilku kartonów stworzyli stolik i zaczęli grać na pieniądze w pewną grę. Potrząsali miseczką, w której znajdowały się cztery żetony. Jeżeli wypadała liczba parzysta wygrywał pierwszy z nich, jeżeli nieparzysta, drugi. Proste. Po 15 minutach przyglądania się, zaryzykowałem. Wszedłem do gry i postawiłem 100.000 na nieparzyste.
Cały autobus w napięciu patrzył na wynik. Kierowca wreszcie podniósł miseczkę i udało się!!!
Zarobiłem 100.000!!
Wyszło na to, że przejazd miałem za darmo i jeszcze 30.000 zostało w kieszeni!! Dalej nie grałem, bo zwyczajnie chciałem zagrać im na nosie. Skoro oni chcieli mnie przekabacić, to Polak pokazał, jak to się robi!
Tutaj zwykły powrót do miasta kończy się historią na całe życie!! Mogłem wybrać prostą ścieżkę. Iść do recepcji i zamówić bilet dla turystów za 250.000. Ja wolałem przebywać z tutejszymi. Wyszło taniej, ciekawiej i kolejne doświadczenie za mną!!
----------------------------
Historia jest okrojona, ale przepraszam, za dużo się dzieję!!! Więcej na pewno po powrocie!!!
----------------------------
W dniu jutrzejszym wysyłam kolejne 35 widokówek, to oznacza, że już ponad 80 osób otrzyma pocztówki z mojej podróży!! Wow, jesteście wielcy!!
PS. Ale najpierw muszę je wypisać!! Czeka mnie ciężka i długa noc!
---------------------
Bardzo Was pozdrawiam!
Siła!
Miły

Sobota, 8. sierpnia

Dzień dobry! Hej! Cześć!

Informacje.
Jestem w Hanoi. Jutro zmierzam w kierunku Chin. Mam nadzieje, że uda się dojechać do granicy. Będzie ciekawie, bo na Cat Ba spaliłem sobie plecy od słońca i nie mam pojęcia jak będę dźwigał plecak.

Dzień 39.
Dzisiaj było zwyczajnie, bez pośpiechu, mniej zaskakująco. Niemal pół dnia pisałem widokówki.
Na poczcie śmiali się ze mnie i chyba dawno nie mieli takiego utargu. Podsumowując, wydałem w Wietnamie 1.000.000 na znaczki i kartki, które do Was wysłałem. Dalej śmieszą mnie te liczby.
Dalej jestem w szoku, jak bardzo żyjecie podróżą! Spędziłem w Wietnamie 10 dni. To był dość krótki, ale bardzo owocny czas. Najpierw pobyt w Hanoi - stolicy, która pomimo wad ma coś przyciągającego. Z jednej strony odpycha dziesiątkami naciągaczy, którzy uprzykrzają życie. Odpycha gwarem, ciągłymi klaksonami i hałasem, którego nienawidzę. Odpycha turystami, od których uciekam. Z drugiej strony to kompletnie inny świat.
Dzieciaki latają na bosych nogach, bez żadnej opieki. Kobiety w śmiesznych czapeczkach, dźwigają na barkach ogromne misy owoców i przez cały dzień próbują uciułać na życie.
Do tego te linie wysokiego napięcia, które jak pajęczyna wiszą nad głowami. Toczą się tak jakby dwa równolegle światy.
Jeden szybki turystyczny, przepełniony pieniędzmi, a obok powolny, leniwy, skromny... prawdziwy!
Cat Ba to z kolei miejsce bajkowe. Klimat, widoki i Ci ludzie. Inni niż w stolicy. Pochłonięci własnym życiem, życzliwi i zawsze uśmiechnięci...Nieświadomie dają wielkie świadectwo!
---------------------------
Mam coraz większy problem z odróżnianiem co jest dziwne, niezwyczajne, zaskakujące.
Im dłużej jestem w podróży, tym więcej zachowań staję się dla mnie normalnych.
Staram się z każdego miejsca w którym jestem wyłapywać zachowania, które są mi bliskie, które rozumiem i akceptuję.
To taka forma kształcenia osobowości. Ustalania wartości w życiu. Nie chce być jak wszyscy, nie chce zachowywać się jak wszyscy. Chcę żyć po swojemu, tak jak czuję... Zmieniam się, każdego dnia.
--------------------------------
Do odlotu mojego samolotu z Pekinu, zostało już tylko 11 dni. Bądźcie ze mną przez ten czas! Przede mną całe Chiny. Tym razem z południa na północ!
Siła!
Moc!
Dziękuję, że jesteście!
Pozdrawiam Miły.

Niedziela, 9. sierpnia

Hej ! Hej! Hej!
Jaki piękny dzisiaj dzień!
Dzień dobry!!

Wiecie co nas ogranicza? Nasza głowa.
Przeświadczenie, że czegoś nie da się, lub nie można zrobić...
Informacje. Jestem w Chinach. O 20:30 dojeżdżałem do Liuzhou. Jeszcze nie wiem, gdzie będę spał. Najlepszy plan to brak planu!!
Eii, kochani nie marudzić, że gorąco!! U mnie 40 stopni plus gotujący się asfalt i banan na twarzy!

Dzień 40.
Jaki to był pokręcony dzień!! Ze stolicy Hanoi wydostałam się za pomocą dwóch podwózek na motorach. Przy czym, jak żegnałem się z pierwszym Wietnamczykiem, to oznajmił mnie, że to niemożliwe złapać stopa w Wietnamie. Który to już raz spotykam człowieka małej wiary!! Sam był przecież dowodem, że się da!!
50 km za stolicą, wrócił mi status kosmity. Szedłem poboczem, zobaczyło mnie dwóch Wietnamczyków i wielkie poruszenie.
Jeden pobiegł do domu, drugi pospieszył po skuter. Ja pomachałem i poszedłem dalej. Za chwilę słyszę krzyki. Odwracam się, a to Ci sami chłopacy przyjechali z aparatem zrobić sobie zdjęcia.
Ostatnio wyznaję zasadę, że jak nie jadę, to idę wzdłuż drogi. Taki aktywny wypoczynek.
Szedłem tym razem przez inną wioskę i zauważył mnie Wietnamczyk po mojej lewej, na zdjęciu. Pokazał gest zapraszający i drugim gestem zapytał, czy chcę się napić.
No po prostu, gość mi spadł z nieba.
Okazało się, że zaprowadził mnie 50 metrów dalej, na posterunek.Tam policjanci poczęstowali mnie zimniutką herbatą. Posiedziałem, odpocząłem, każdy zrobił sobie fotkę, dodaliśmy się na Facebooka, podziękowałem i ruszyłem w dalszą drogę. Wietnamska Policja pozazdrościła mojej fotki z Chińską policją i dzisiaj to ich dzień!!
W Chinach jest jeszcze śmieszniej. Zatrzymałem się na stacji benzynowej, żeby coś zjeść, bo cały dzień nie miałem czasu. Zjadłem, zebrałem się i poszedłem łapać przed stację. Po 10 minutach zorientowałem się, że zostawiłem kapelusz. Wkurzony na to, że ciągle jestem roztrzepany, wracając spoglądam na drogę, a tam 100 juanów (60zl) leży zwinięte.
Haha, ja chyba muszę tu zagrać w totka.
Kapelusz natomiast znalazła starsza Chinka i już z daleka, szczęśliwa mi machała, żeby mi go po chwili oddać.
Chińczycy to już w ogóle są przesadnie opiekuńczy. Dzisiaj jeden z nich, który mnie podwoził, trąbił na inne, żeby zwrócić uwagę, zatrzymać i zapytać się czy zabiorą mnie dalej, bo on już musi skręcać.
----------------------------
Nanananana , kto nie udostępnia ten trąba! Żartuję.
Dobrego tygodnia, uśmiechajcie się i korzystajcie z każdego dnia!
Siła! Moc!
Pozdrowienia!

Poniedziałek, 10. sierpnia

Dzień dobry! Hej!

Informacje.
Jestem w wielkim chińskim mieście - Changsa. Śpię w schronisku młodzieżowym. Dzisiaj, dosyć długi czas byłem w drodze. Do odlotu mojego samolotu zostało 9 dni. Jeszcze sporo wrażeń przede mną.

Dzień 40.
Na początek uzupełnię posta z dnia wczorajszego. Spałem w hosteliku. Za pokój zapłacił Chińczyk, który nie wyobrażał sobie, jak można spać w namiocie. No cóż, głupio było mi protestować...

Dzień 41.
Wstałem z samego rana. Nie tracąc dnia, wymeldowałem się i przy pomocy złapanego Chińczyka na skuterze, wydostałam się na bramki. I tam się zaczęło...
Dwie Chinki, pracujące w budkach kontrolujacych wjazd na autostradę, zatrzymały mnie i za pomocą gestów, tłumaczyły jak wielkie niebezpieczeństwa czekają mnie po przejściu bramek.
No dobra.
Przez pierwsze 5 minut starałem się tłumaczyć, że przejechałem w ten sposób Chiny z góry na dół, więc proszę, aby dały mi spokój! Bez efektów...
Muru nie przebiję, a że posterunek policji był zaraz obok, to nie prowokowałam i się wycofałem.
Znalazłem alternatywę. Przeszedłem bokiem, zasłonięty krzakami. Gdy już byłem dostatecznie daleko od bramek, przeskoczyłem przez płot i Taaadam!!
Znalazłem się na autostradzie, a potem... już poszło z górki. Podsumowując ten dzień, to naprawdę dzisiaj się naskakałem i nabiegałem po tych autostradach :))
----------------------------
Ze zdjęciem wiąże się ciekawa historia. Po południu, idąc poboczem autostrady, założyłem się sam ze sobą, że złapię któryś z czterech nadjeżdżających samochodów. Żeby było uczciwie, włączyłem kamerę i poszło.
1,2,3,4... Nic ! Wyłączyłem nagrywanie, machnąłem zrezygnowany kciukiem na następny samochód i nie uwierzycie, ale złapałem...Porsche Cayenne. Dobiegając do niego, śmiałem się z siebie, że miałbym genialny filmik, a zostało mi wsiadać do Porszaka.
Kierowała nim przesympatyczna Chinka, a na tylnich siedzeniach grasowały trzy potworki z opiekunką! Uwielbiam te dzieciaki!!

PS. Mały zrobił taką minę tylko do zdjęcia. Patrzył się na mnie przez cała podróż i trzeba mu oddać, jest mistrzem w pojedynkach na wstrzymywanie mrugania!
--------------------------------
O tym jak można stracić orientację, wpatrując się na najpiękniejszą Chinkę w mojej podróży... I o tym dlaczego jedzenie w Chinach, najlepsze jest w regionie Hunan, to poopowiadam na spotkaniach w Polsce. Zbyt dużo się dzieję, żeby zmieścić to w jednym poście.
-----------------------------
A no tak, zapomniałem dodać. Smarujecie się olejkami idąc na słońce, bo potem będzie wyglądać jak ja, albo jaszczurka.
------------------------------
Uwaga!
Zostałem poproszony o pomoc.
Papużka nimfa, zadbana i zaobrączkowana, dzwoniła do mnie z Iławy i mówi, że fajnie jest na wolności, ale chce już wracać do właściciela. Jeżeli ktoś posiada informację na temat właściciela, prosi się o kontakt, tutaj: 507815414.
PS. Tak to jest jak czytacie relację swoim zwierzakom, same chcą być jak wolne motyle.
Siła! Moc!
Pozdrowienia!

Wtorek, 11. sierpnia

Dzień dobry!
Cześć!
Hej!

Informacje.
Jestem niedaleko miasta Xiaogan na stacji benzynowej. Tutaj, najprawdopodobniej spędzę najbliższą noc. Nareszcie w namiocie :))!

Dzień 42.
Z rana obawiałem się, ile mi zajmie opuszczenie centrum Changsy i wydostanie się z tego miasta. Poszło całkiem nieźle. Najpierw dzięki pomocy jednego z Chińczyków wsiadłem do miejskiego autobusu, płacąc 1 juana za bilet, wysiadłem przy głównej autostradzie, ominąłem kilka barierek i po chwili siedziałem w samochodzie do oddalonego o ponad 300km, miasta Wuhan.
Jechałem z dwoma Chińczykami, ale żaden nie mówił po angielsku. Dopiero po rozmowie telefonicznej z żoną jednego z nich, dowiedziałem się, że zapraszają mnie na obiad i zwiedzanie XVw. miasteczka Zhang Guiyng.
I tak droga, która miała trwać cztery godziny, przedłużyła się do ponad sześciu, ale wcale z tego powodu nie narzekałem. Obiad jedliśmy we wspomnianej klimatycznej wiosce i już standardowo, jedzenie było genialne. Nie zabrakło też chwili dla reporterów.
Jak dzieciaki zobaczyły mnie w tym miejscu, to poza wiecznym "hello" i wytykaniem palcami, wybrały najlepszy aparat z grupy i ustawiły się do sesji z kosmitą.
W Wuchan musiałem nieźle zakombinować, żeby ominąć bokiem to kolejne wielkie miasto, ale przy czterech przesiadkach dałem radę! Dzień długi i wyczerpujący.

Siedzę teraz na stacji benzynowej i wcinam jak większość Chińczyków, zupkę chińską.
Czasami ktoś podejdzie się przywitać, czasem ktoś się zwyczajnie uśmiechnie. Przyzwyczaiłem już się do tego i jest to miłe :))
A tak już na zakończenie i sekrecie, to powiem Wam, że już coraz częściej myślę o domu, o powrocie...
-------------------------------------------
Kochani!!
Wczoraj dostałem nowinę, że pierwsza tura 25 pocztówek z Wietnamu doszła już do Polski!! Sprawdziliście Wasze skrzynki? Jeżeli już dostaliście, to pochwalcie się zdjęciem w komentarzach.
-------------------------------------------
Przepraszam, jeżeli komuś nie odpiszę, ale nie mam internetu przez cały czas, a przede wszystkim chcę maksymalnie korzystać z podróży. Po powrocie, jestem do Waszej dyspozycji. Pozdrowienia!!
Siła, siła, siła!!

Środa, 12. sierpnia

Hej! Hej! Heejo!
Czuj, żyj, przeżywaj każdy dzień, najlepiej jak potrafisz!

Informacje.
Jestem w mieście Zhengzhou. Do Pekinu zostało 700km. Zostaję tutaj dwa dni. Śpię w hotelu za 120zł... Jak do tego doszło? Zapraszam do relacji.

Dzień 43.
Wczoraj wieczorem po napisaniu posta, poszedłem poszukać miejsca na rozbicie namiotu.
Niedaleko parkingu na stacji benzynowej, był mały lasek, więc uznałem, że to dobre miejsce.
Nie miałem racji...
Gdy już powoli rozkładałem namiot, usłyszałem krzyki ochroniarza. Wyszedłem więc z latarką i pokazuję mu przekonywująco:
-Ja! tutaj! dzisiaj! spać! pojął?
Z jego gestów wyczytałem:
-Nie! Ty tu nie spać! chodź za mną!
Zebrałem plecak i poszedłem. I tak nie dałby mi spokoju... Doszliśmy niemalże przed samo wejście do knajpy, przy stacji benzynowej. Stojąc na małym trawniku, pokazał mi, że tutaj jest najlepsze miejsce do spania.
Chwila, chwila... Mam spać na środku stacji benzynowej?? Tego jeszcze nie grali!!
Pokazuję dalej gestami do Chińczyka:
- Ja tu spać, ale Ty mnie pilnować, całą noc!!
Chyba zrozumiał, bo było widać powagę sytuacji. No cóż, rozbiłem namiot i poszedłem spać.
Było spokojnie.
Rano wstałem, zebrałem się i pojechałem dalej. Można? Da się? Jak już nie mam okazji mieć dachu nad głową, to chociaż ochroniarz się trafi :))
-----------------------------
Na dzisiejszy dzień miałem zaplanowany dojazd do Zhengzhou. Udało się dojechać pięcioma stopami. Jeden z Chińczyków, był bardzo pomocny i napisał wskazówki (na zdjęciu) dla moich przyszłych kierowców. Swoją drogą też miałem taką kartkę, ale zgubiłem... Dwa tygodnie temu.
------------------------------
No i wreszcie mogę Wam o czymś powiedzieć.
Pamiętacie tego bogatego Chińczyka, który postawił mi 4* hotel i dzięki niemu spędziłem w Xianning dwa dni??
Przez całą moją podróż utrzymywaliśmy kontakt. Pytał co u mnie słychać, czy jestem zdrowy, gdzie jestem, gdzie nocuję i tak dalej... Kilka dni temu napisał mi, że serdecznie mnie zaprasza do Zhengzhou.
Takich propozycji się nie odmawia. Gdy już złapałem stopa do Zhengzou, podałem kierowcy numer telefonu do tego właśnie Chińczyka. Kierowca zadzwonił i dogadał się w którym miejscu mnie zostawić. Nie spodziewałem się, że tak szybko, zobaczę drugi raz tego dobrego człowieka.
Zawiózł mnie do hotelu, potem na lunch, a wieczór, z racji jego obowiązków zawodowych, zostawił mi wolny. Tym lepiej dla mnie, mogłem poszwendać się po mieście. Zapowiadają się dwa baaardzo dobre dni :))
---------------------------
Każdego dnia dołączają nowe osoby, które dzięki Waszym udostępnieniom, dołączają do naszej podróży. Dziękuję w ich i swoim imieniu!
Jest siła!
Miły!

Czwartek, 13. sierpnia

Hejo!! Hej!!
Dzień dobry!

Dzisiaj wyjątkowy dzień.
Wspaniała kobieta ma święto.
Mamo, z okazji urodzin chciałbym Ci życzyć jak najmniej nieprzespanych nocy! Wiem jak bardzo się o mnie martwisz! Bardzo Cię kocham, wracam za tydzień!!

Informacje.
Jestem w Zhengzgou. Zostaję tu do niedzieli!! W najbliższych dniach postaram się odwiedzić świątynie Shaolin. Chyba nie muszę tłumaczyć co to :))

Dzień 44.
Nareszcie się wyspałem!!! Po 11:00 przyjechał po mnie Chińczyk i poinformował, że musimy zmienić mi hotel, bo ma za daleko do mnie. W międzyczasie zajechaliśmy zjeść. Obiadałem się żeberkami i innymi daniami, których nie znam nazw, ale nie chce wiedzieć, ile kosztowały.
------------------------------
Gdy już zameldowałem się w nowym hotelu, okazało się, że popołudnie mam tylko dla siebie.
- Przepraszam, musisz zostać sam. Mam dużo pracy, a zajmuję się grupą 1000 osób. No cóż...
Wcale z tego powodu nie narzekałem.
Dzień upływał spokojnie i myślałem, że tak zostanie..., ale to chyba w tej podróży niemożliwe...
---------------------------_
Wieczorem kupiliśmy piwa, jedzenie i poszliśmy do mojego hotelu. Rozmowa odbywała się za pomocą telefonów. Chińczyk nie zna angielskiego, a ja chińskiego. W wyniku różnicy poziomów życia i kultur, czasami było śmiesznie.
----------------------
- Zdarza się u Was w Polsce, że jecie w domu?
- Praktycznie codziennie jemy w domu.
I to był kompletny szok dla niego. Przyzwyczajony do restauracji. Jeść coś ze stolika hotelowego musiało dla niego wielkim przeżyciem. Dla mnie rarytasem.
------------------------------
- Mam 1600 ha pola, na którym rosną granaty.
- U nas w Polsce nie hoduję się granatów. Napisałem w słowniku i wysłałem. Co zrobił translator? Oczywiście granat przetłumaczył jako broń i Chińczyk przez pięć minut się nabijał się ze mnie.
----------------------------
I teraz największy hit. Dostałem w prezencie czerwony karton. Szczerze mówiąc byłem bardzo ciekawy, co jest w środku. Po kilku piwach wreszcie przyszła pora na otwarcie. W środku było sześć mniejszych paczuszek. Z zaciekawieniem macam i w końcu otwieram jedną z nich i jednocześnie pytam:
- Co jest w środku?
- To stopa świni, bardzo pyszna!
Jedna paczuszka kosztuję 5$. No świetnie!! Właśnie otworzyłem nogę świni. I zjadłem ją!!!
Z tego co się dowiedziałem to bardzo kosztowne specjały. Paczka kosztowała ponad 120zł i wiecie co? Pozostałe pięć sztuk przywiozę do Polski!!! Świnia ma tutaj niezłą renomę, a jej stopy robią furorę. Nawet niezły rym reklamy wyszedł!
---------------------------
I na koniec prośba!! Słuchajcie, wpadłem dzisiaj na fajny pomysł.
W najbliższych dniach spróbuję namówić Chińczyków, żeby po Polsku opowiedzieli kawały.
Nie mam żadnej pewności, że mi się to uda, ale potrzebuję Waszej pomocy!! W komentarzach wpiszcie Wasze ulubione, krótkie kawały, nawet te suchary, które mogę wykorzystać do mojego projektu!!! Śmiechu z filmików, które nagram, może nie być końca!! Dla tych osób, których kawały wykorzystam w projekcie, oczywiście znajdą się upominki!
Udostępniamy i do dzieła!!
Chińczyk mówiący kawał po Polsku???
Przecież... Niemożliwe, nie istnieje!!!!
Siła!!
Pozdrawiam!
Miły!

Piątek, 14. sierpnia

Dzień dobry! Hej! Cześć!
"Człowiek doskonały, jest jak woda, bo nie rywalizując z nikim przynosi pożytek wszystkim rzeczom na świecie. Garnie się do tego, czym pogardza tłum i dzięki temu jest bliskie Dao."
To słowa z księgi Daodejing, uznawanej niekiedy za pierwszą księgę filozoficzną w Chinach. Napis na płótnie ze zdjęcia, jest właściwie nie do przetłumaczenia, tak jak i cała księga.
To tłumaczenie, które czytaliście przed chwilą, to tylko jedna z interpretacji. Cała księga to gra słów, niejednokrotnie można dojść do sprzeczności. Temat rzeka, ale niezwykle fascynujący.

Informacje.
Jestem dalej w mieście Zhengzhou.
Szczerze mówiąc, to po prostu odpoczywam. Fizycznie i psychicznie. Wychodzę wieczorami na spacery i o ile to możliwe, staram się być niezauważalny, obserwować z boku jak toczy się życie, 10.000 km od mojego domu.

Dzień 45.
Wczoraj wspomniałem Zhao Hui, że moja mama ma dziś urodziny. Przyznałem się, że trochę tęsknię.
Jako, że porozumiewamy się za pomocą telefonów odpisał:
- Pozdrów ją koniecznie!
Dzisiaj wpadł po 11:00 do mojego hotelu, bardzo delikatnie rozłożył płótno i napisał:
- To prezent, dla Twojej mamy i Twojej rodziny, musisz na nie bardzo uważać.
Pierwsze odczucie, wow! Super pamiątka, po chwili podał mi kolejny raz telefon:
- To bardzo drogie płótno, z wymalowanym fragmentem księgi Daodejing. Potrzymaj kilka lat, a wartość wzrośnie.
W wiadomości była jeszcze wartość tego płótna, której nie podam, bo zwyczajnie byście nie uwierzyli. Ktoś napisze, niezła bajka... I to prawda, ta podróż jest jak bajka.
Wysłałem wiadomość do znajomych, czy jest to możliwe i wszyscy zgodnie odpisywali, że podana przeze mnie kwota jest prawdopodobna, ale to zależy kto jest autorem tego dzieła. W każdym razie, nie mam zamiaru tego sprzedać.
--------------------------------
Jako, że nie ma weekendu, Zhao Hui pracuje, więc ja mam czas dla siebie.
- Przepraszam, ale muszę iść do pracy. Zostawiam Ci pieniądze na obiad. Kładzie na stół 100 juanów (60zł)
- To zdecydowanie za dużo, nie potrzebuję tyle. Odpowiedziałem.
- Weź i kup sobie coś za to.
No to poszedłem do chińskiej knajpy i za 5 junanów razem z innymi Chińczykami jadłem miskę makaronu, za 3 juany dokupiłem piwo i byłem tak samo zadowolony i najedzony, jak po wczorajszych żeberkach. Do tego Chińczyk, który robił mi te jedzenie, skakał jak szalony, bo chyba byłem pierwszym Europejczykiem w jego budce. Ta podróż to połączenie wszystkich możliwych kontrastów. Jednego dnia śpię w namiocie na środku stacji benzynowej, drugiego w hotelu za kupę kasy. Jednego dnia jem jak normalni Chińczycy, innego zostaję zaproszony na wytrawne obiady. Czasem podróżuję z prostymi ludźmi, a czasem z takimi co prostych ludzi traktują niesprawiedliwie... Ta podróż mnie zmieniła...
Cieszcie się z tego co macie i dbajcie o najbliższych! Rodzina, miłość, przyjaźń, marzenia to są wartości, których nie da się kupić...
Siła, moc, wiara!
Dziękuję, że jesteście ze mną.
Pozdrawiam,
Miły.

Sobota, 15. sierpnia

Dzień dobry!
Cześć!
Informacje.
Dzisiaj mój ostatni dzień w Zhengzhou. Jutro z samego rana będę próbował dostać się do Pekinu. Przede mną ponad 600km. Już tak niedaleko...

Dzień 46.
Po 11:00 dostałem wiadomość:
- Bardzo Cię przepraszam, ale dzisiaj nie pojedziemy do świątyni Shaolin. Mam wysoką gorączkę i leże w łóżku.
No cóż najważniejsze jest zdrowie! Miałem dzień dla siebie. Chciałem w jakiś sposób podziękować Zhao Hui, za wszystko co dla mnie zrobił. Wpadłem na pomysł napisania krótkiej wiadomości na pocztówce.
Przetłumaczyłem polskie wyrazy na chińskie krzaki i zabrałem się do rysowania. Było śmiesznie, bo jak przyszło mi rysować te kreski to dopiero zrozumiałem jaki to jest wyczyn.
Niesamowite!!
Po południu dostałem jeszcze gorsze wiadomości:
- Jestem w szpitalu, mam grypę. Nie mogę Ci już pomóc.
- O nic się nie martw, wracaj do zdrowia!! Czy mogę Cię odwiedzić?
- Mogę Cię zarazić, a wtedy nie wpuszczą Cię do samolotu.
Faktycznie to by było głupie. Muszę na siebie uważać!
-----------------------------
Wieczorem wybrałem się na małe zakupy do supermarketu. Na jednym z działów zauważyła mnie dziewczyna, która zrobiła minę jakby właśnie połknęła muchę. Podbiegła do mnie i zaczęła ciągle coś mówić po chińsku
- Ło by czytao (nie rozumiem) wciąż powtarzałem to samo.
Wreszcie wyjęła telefon, a ja zrozumiałem.
- Aaaa chcesz sobie zrobić zdjęcie?
Przygotowuję się do kolejnej sesji zdjęciowej, a ona nie włącza aparatu, tylko podaje mi telefon, żebym wpisał swój numer telefonu.
- No niestety Chinko. Nici z podrywu...
Pokazałem jej na migi, że nie mam numeru chińskiego i naprawdę niepocieszona wróciła na swoje miejsce...
-------------------------------
Wreszcie kilka słów o 600g, które przejechały ze mną ponad 15.000km. Wyruszając z domu, zabrałem ze sobą dwie konserwy. To nieodłączny element prawie każdego autostopowicza.
Towarzyszyły mi każdego dnia. Były dla mnie ratunkiem, gdybym nie miał co jeść. Taki czas jednak nie nadszedł w mojej podróży i zwyczajnie, nie wiem co z nimi zrobić. Szkoda mi je wyrzucać... To przecież nasze Polskie! Macie jakieś pomysły???
-----------------------------
Moja wyprawa zbliża się ku końcowi. W najbliższych dniach wyślę ostatnią już część pocztówek, które zamawialiście! No i właśnie. Dla spóźnialskich jest jeszcze szansa!!
Do dnia 17 sierpnia, można zamówić pocztówkę z Pekinu!!
W jaki sposób?
Wystarczy wspomóc dowolną kwotą moją podróż wysyłając pieniążki na konto:
39 1020 3583 0000 3502 0119 3523
Marcin Miłoszewski
W tytule proszę podać:
[imie i nazwisko][dane do wysyłki]
------------------------
Bardzo Was pozdrawiam!
Wszyscy razem do Pekinu!!

Niedziela, 16. sierpnia

Dzień dobry!!
Hej!
Nanana Miły z PEKINU Was serdecznie pozdrawia!! Czekałem żeby to napisać 47 dni!!!
Nawet nie wyobrażacie sobie, jakie to było wspaniałe uczucie odliczać ostatnie kilometry do celu!!
Udało się, udało się, kurde ludzie UDAŁO MI SIĘ!!!
Ale, ale, ale... brakuje wisienki na torcie!
Słuchajcie! Jutro ostatni raz będę jechał autostopem w Chinach! Wybieram się na MUR CHIŃSKI, żeby tam z całych sił wykrzyczeć: Niemożliwe nie istnieje!!!

Dzień 47.
O 6:30 byłem już wymeldowany z hotelu. Zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie dość długa podróż. (ponad 650km) Dlatego jak najszybciej chciałem wydostać się z Zhengzhou. Już standardowo najpierw złapałem skuter na stopa, a potem, po wdrapaniu się na autostradę, nie czekając dłużej niż 5 minut, pierwszy samochód.
I tak z upływem czasu zbliżałem się do Pekinu, zmieniając samochody co 50km.Wreszcie po czwartej takiej zmianie, trafiłem na dwójkę Chińczyków, którzy niespodziewanie zatrzymali się za bramkami.
- Chodź z nami na posterunek policji, oni Ci pomogą!
- Nie, nie, nie, naprawdę nie trzeba!! Ja zostanę tutaj, a Wy sobie jedźcie dalej!!
Chińczycy jak się czasami uprą, to trzeba im odpuścić. Nie chciałem iść na posterunek, bo to ostatnie dni i nie szukam problemów. Tymczasem wchodzę do sali, a policjanci... zaczynają sobie ze mną robić fotki. Jeden z grupy potrafił mówić po angielsku, więc robił za tłumacza.
Jak już wszyscy zrozumieli kim jestem, gdzie byłem i o co mi chodzi to zamiast mi pomóc, zaczęli oglądać moje fotki z podróży!!
Aż nagle jeden z nich zapytał:
- Czym chcesz jechać do Pekinu, samochodem czy autobusem?
- Obojętnie, tylko pamiętaj "no money"
- wiem, wiem spokojnie.
Po chwili wchodzi inny policjant, coś mówi po chińsku do tego z którym rozmawiałem iii...
- No dobra Polak, pakuj się jedziesz tym samochodem do Pekinu.
No nie mogłem uwierzyć!!! Myślałem, że wszyscy zajęci są oglądaniem moich zdjęć, a jeden z nich właśnie złapał mi stopa na ponad 450km, do samego Pekinu!!!
-------------------------------
Pierwsze wrażenia odnośnie Pekinu? Niesamowicie rozwinięte miasto! Niewyobrażalna liczba ludzi na ulicach! Naprawdę kosmos! Klimat miasta, całkowicie inny niż w innych, które odwiedzałem. Cieszę się, że trafiłem tu dopiero na końcu mojej podróży.
------------------------------
Ps. Znalazłem stoisko z pocztówkami, co nie jest proste w Chinach!! Od jutra zaczynam wypisywanie!! No właśnie, jutro wielki dzień! Trzymajcie kciuki, żeby udało się zdobyć mur chiński!!
Siła, siła, siła!!
Trzymajcie się.
Udanego tygodnia!

źródło: Na STOPach przez świat

red. zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. jj #1796768 | 46.186.*.* 18 sie 2015 12:36

    polecam profil na FB tam gdzie wschodzi słonce

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Olsztyniak AG #1796347 | 88.156.*.* 17 sie 2015 21:07

    Miły, kartka z Wietnamu doszła 10.08. :) Dzięki!!!

    odpowiedz na ten komentarz

  3. GRATULACJE ... #1796339 | 188.146.*.* 17 sie 2015 20:59

    nie byłeś rusofobem ani typem super Polaka ponad wszystko i to Ci pomogło ze strony dobrych ludzi ...brawo ... wracaj i dalej pojedziemy wspólnie ..na północ do Kaliningradu ...do obecnej Rosji i dalej ....BRAWO

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  4. autostopwicz #1796330 | 89.228.*.* 17 sie 2015 20:48

    najlepszy wątek: "byłem wymeldowany z hotelu"

    odpowiedz na ten komentarz

  5. Dziad Warmii .. #1796321 | 188.146.*.* 17 sie 2015 20:33

    i co ? ..wbrew rusofobom i wszystkiemu anty ... dzięki Litwinom , Ruskim i Azjatom dał radę , bo ludzie bez względu na narodowość sobie pomagają a maniacy naziści to durnie ..BRAWO i chwała Litwie , Rosji ....Chinom

    odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (7)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5