Publikujemy rozdział książki pt. „Powiat Iławski, dzieje miast i wsi, zabytki, pejzaż, społeczeństwo i kultura” autorstwa Wiesława Niesiobędzkiego z Iławy. "Na zachodnim wybrzeżu Jezioraka, w połowie drogi prowadzącej z Iławy do Siemian, pośród lasów, pól i łąk, pomiędzy leśnymi jeziorami Gardzień i Stęgwica, na miejscu dawnej osady pruskiej leży wieś Gardzień (Gut Garden).(...)"...
Królewski ojciec Jenny, który nigdy nie wypierał się ojcostwa i bardzo kochał swoją córkę, na wieść o zamążpójściu Jenny przekazał jej pokaźną sumę, dzięki temu młodzi małżonkowie kupili majątek w Gardzieniu. Zanim urodziwa i wykształcona na miarę swej epoki - Jenny von Papenheim mieszkająca w Weimarze - ówczesnej stolicy kulturalnej Niemiec poznała swego męża, była najpierw damą dworu Wielkiej Księżnej Marii Pawłownej, przyjaźniła się też z Augustą, późniejszą Cesarzową Niemiec i jeszcze jako dziecko regularnie widywała w Weimarze na dworze Wielkiego Księcia Turyngii, Johanna Wolfganga Goethego mieszkającego w niedalekim Tierfurcie, tam też miała okazję widzieć się z Schillerem i Mickiewiczem odwiedzającymi największego niemieckiego poetę.
Mała Jenny była ulubienicą sławnego Goethego, przy jego pomocy stawiała swoje pierwsze kroki. Jak zanotowała w swoich wspomnieniach matka baronowej, Goetthe często brał Jenny na kolana i czytając jej swoje utwory, uczył swoją ulubienicę czytać. Później dorosła już Jenny von Gustedt - pani pałacu w Gardzeniu, w swoich wspomnieniach pisała: „Niezapomnianym pozostanie dla mnie najdroższe memu sercu wspomnienie o Goethem. Pewnego pięknego wiosennego dnia wybrałam się z Otylią (wnuczka poety) na piechotę do Tiefurtu; długo siedziałyśmy w cichym spokojnym miejscu nieopodal pawilonu; widok wzniesienia, które porastały stare, piękne drzewa, przynosił ulgę i zachęcał do poufnych rozmów. Przedpołudnie kończyło się bezpowrotnie, a my szłyśmy przez park w kierunku położonej wyżej drogi, na której zatrzymał się powóz, z którego wysiadł poeta. Objął każdą z nas i zaprowadził z powrotem nad rzekę Ilm, ze swadą opowiadając o okresie świetności Tierfurtu i księżnej Anny Amalii. Późnym latem 1838 roku baronostwo von Gustedt, po opuszczeniu ówczesnej stolicy kulturalnej Niemiec, przyjechali czterokonnym dyliżansem pocztowym do prowincjonalnej, maleńkiej Iławy.
Stamtąd dworska bryczka powiozła ich wyboistą, nierówno brukowaną drogą powiatową w stronę Szymbarka, a potem leśnym traktem do Gardzienia. Młoda para, do Gardzienia przybyła pod koniec lata witana przez ludność i księdza, w pałacu czekał na nich brat Jenny Gustedt - Gotfried von Papenheim i jej przyrodnia siostra Cecilie. Wrażliwa na piękno baronowa Jenny zachwyciła się wspaniałym widokiem leżących w pobliżu dworu jezior Gardzień i Stęgwica. Okolica porośnięta głębokimi lasami ciągnącymi się od Szymbark do Siemian, otaczającymi pobliski Jeziorak, swym majestatycznym pięknem tajemnicy sprawiła na damie dworu księżnej Weimaru niezwykłe wrażenie, ale jednocześnie przyzwyczajonej do życia w wielkim świecie arystokratce doskwierał brak cywilizacyjnych wygód takich jak kolej i porządne drogi, a do tego przerażała jej niewiedza o prowadzeniu domu i tak rozległego gospodarstwa. Nic, więc dziwnego, że gdy dama dworu wielkiej księżnej Turyngii, córka króla Westfalii i przyjaciółka największych niemieckich poetów - Goethego i Schillera, zobaczyła niewielki pałacyk skryty pośród pól, łąk i lasów, zdała sobie sprawę z tego, że właśnie skończyła się jej rola wielkiej damy na dworze władców Turyngii i Westfalii, znanej ze swych królewskich powinowactw i artystycznych znajomości w kulturalnym świecie europejskich Niemiec i od tej chwili przypadnie jej być gospodynią niewielkiego dworu w Gardzieniu w pobliżu nikomu nieznanej Iławy.
Gardzień, w chwili przyjazdu małżeństwa von Gustedt, był maleńką wioską folwarczną, uroku temu miejscu dodawał niewielki i zaniedbany przez swych szymbarskich właścicieli: dwór, otoczone lasami, pobliskie jeziora Gardzień i Stęgwica, okazały park i rosnące pośród łąk i łanów zbóż; wiekowe dęby i buki oraz cieniste aleje lipowe wiodące do Szymbarka. Do Iławy, najbliższego miasteczka, jechało się trudno przejezdną, pełną wybojów i wykrotów drogą leśną oraz źle i nierówno brukowaną drogą krajową, łączącą Iławę z Suszem i Prabutami.
W skład Rittergut Garden, majątku szlacheckiego Gardzień, wchodziły wtedy lasy leżące pomiędzy Jeziorakiem a Jeziorami Gardzień i Stęgwica oraz folwarki Jędrzejowice (Dietriechstein), Gross Starkenau - Starzykowo Wielkie i Klein Starkenau - Starzykowo Małe. Zaniedbany dwór ustawiony frontem do śródleśnego i dzisiaj zarastającego Jeziora Stęgwica, stojący w otoczeniu starych dębów i buków, od tyłu otoczony gęstymi kępami drzew i krzaków, Jenny von Gustedt przebudowała na wzór pałacu Wittum w Weimarze.
Przebudowanemu pałacowi uroku dodawał roztaczający się z okien malowniczy widok na wspaniały, czterowiekowy drzewostan, na którego bazie baronowa założyła rozległy park. W parku kazała zbudować herbaciany domek, służący do odpoczynku i podejmowania gości oraz paradną pergolę. Pałac w Gardzieniu zbudowany na planie prostokąta, posiadał dwa krótkie skrzydła, wysunięte ku drodze dojazdowej oraz pomieszczenia mieszkalne obok wejścia. W części środkowej pałacu znajdował się duży na całą szerokość budynku salon z oknami wychodzącymi z jednej strony na park, z drugiej na dziedziniec, łączył się on z innym, dużo mniejszym pomieszczeniem, przez które wchodziło się do półokrągłego salon małego położonego na półpiętrze. W salonie urządzonym na modłę pompejańską o pomalowanych na czerwono ścianach, Jenny kazała wybudować wnęki i umieściła w nich popiersia swych przyjaciół, Goethego i Schillera, znajdowały się w nim trzy pary szerokich przeszklonych drzwi, wiodły one z pałacu na piękny trawiasty taras, skąd biegła aleja prowadząca do parku i zbudowanej obok pałacu pergoli z drewnianym kasetonowym sufitem. Ozdobą pałacu był dach o dobrze wyważonych proporcjach, kryty dachówką w kształcie ogonów bobra. Z dachu wystawały cztery tzw. „nietoperze”, czyli małe mansardy z okienkami Baron Werner von Gustedt, na co dzień bardzo zapracowany prowadzeniem folwarków i wdrażaniem nowoczesnych upraw przynoszących zyski pozwalające utrzymać pałac zatrudnioną w nim 30-osobową służbę oraz rodzinę w 1843 roku w jednym z listów pisanych w Gardzeniu do najstarszego brata pisał o sobie, jako o człowieku hojnie obdarowanym przez los, który jest szczęśliwy, ze po pracy może wziąć w ramiona żonę i dzieci, że wieczory to czas dla rodziny. Opowiada, jaką przyjemność mu sprawia wspólne oglądanie skarbów Jenny z dzieciństwa, zwłaszcza prezentów od księżnej Weimaru i słuchanie opowiadań żony o Goethem.
Arystokratyczna ulubienica Goethego świadoma otaczającej ją biedy, przerażona wszechobecnym alkoholizmem, zatroskana o los dzieci folwarcznej ludność, ze wszystkich swych sił starała się podnieść poziom edukacji, utworzyła ochronkę dla dzieci, zorganizowała kuchnię dla biednych, przyjmowała pod swój dach sieroty i aby podołać tym wszystkim wziętym na siebie obowiązkom, sprzedaje na ten cel własne klejnoty, w tym między innymi podarowaną jej przez ojca Hieronima Bonaparte drogocenną bransoletę ze szmaragdem, nie wahała się też do namawianie do takiego działania znajome arystokratki. Jenny stęskniona za towarzystwem z wyższych sfer, przebywająca na ogół w gronie swych służących, z którymi staroniemieckim zwyczajem przesiadywała wieczorami w ich izbie i przypatrując się ich pracy na kołowrotku czytała im wybrane przez siebie utwory, w 1849 roku zdecydowała się na wyjazd do Paryża i tam odwiedziła swego ojca Hieronima Bonaparte, siostrę Paulinę i przyrodniego brata. Francuscy krewni przyjęli ją z otwartymi ramionami, co zaowocowało intensywnym zainteresowaniem francuską sztuką i literaturą.
W 1864 roku, po śmierci barona Wernera von Gustedt, baronowa Jenny von Gustedt razem z dziećmi wyprowadziła się do Lalblacken (Nikitowka) w Prusach Wschodnich, gdzie rodzina jej męża miała rozległe posiadłości zaś pałac i dobra ziemskie w Gardzieniu sprzedała kupcowi Jonasowi z Berlina. Nowy właściciel Gardzenia, który traktował posiadłość jedynie jako letnią rezydencję i miejsce polowań, w 1880 roku sprzedał pałac i dobra ziemskie niejakiemu Zidowitzowi, od tego zaś Gardzień wraz z folwarkami kupił w 1900 roku stary graf Konrad von Finckenstein. W ten sposób, po 160 latach, całość dóbr gardzieńskich wróciła do swych dawnych właścicieli, łącząc się na powrót z ich olbrzymimi włościami szymbarskimi.
Podczas I wojny światowej w pałacu mieściła się szkoła dokształcająca i kwatera dla uchodźców z terenów objętych działaniami wojennymi. Po wojnie pałac stał się rezydencją wdowy po grafie von Finckenstein, a w roku 1932 Gdańska Organizacja S.A. prowadziła w nim szkołę sportową. a krótko przed kolejną wojną graf Finckenstein przekazał pałac swemu nadleśniczemu, tworząc w nim siedzibę zarządu swych olbrzymich dóbr leśnych, rozciągających się od Iławy do Wikielca i Stradomna oraz wzdłuż Jezioraka aż po Siemiany. Pałac i rozległe zabudowania dworskie - stajnie, chlewnie, stodoły i wozownie dziwnym zbiegiem okoliczności przetrwały wojnę i dość długo jeszcze nadawały się do dalszego użytku. Sam pałac zamieszkiwany był przez robotników leśnych leśnictwa Gardzień, którzy korzystali zarówno z pomieszczeń mieszkalnych w pałacu, jak i z zabudowań folwarcznych wedle sobie tylko znanych potrzeb, co sprawiło, że nie remontowany pałac i zabudowania niszczały z roku na rok.
Wiesław Niesiobędzki
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
lubawiak #1768123 | 77.87.*.* 4 lip 2015 13:05
Czy można gdzieś dostać ww. książkę pana Niesiobiędzkiego, albo przynajmniej poznać spis treści?
Ocena komentarza: warty uwagi (2) !
odpowiedz na ten komentarz
pokaż odpowiedzi (3)