Mieczysław Pietroczuk: Jesteśmy bardzo pazerni na medale

2014-10-22 18:41:23(ost. akt: 2014-10-23 13:30:22)
Żyjemy w niezwykłym okresie dla siatkówki. Popularność tej dyscypliny sportu i tak była już bardzo duża w naszym kraju, a dzięki mistrzostwu świata wywalczonemu przez naszą reprezentację boom na siatkę jest jeszcze większy

Żyjemy w niezwykłym okresie dla siatkówki. Popularność tej dyscypliny sportu i tak była już bardzo duża w naszym kraju, a dzięki mistrzostwu świata wywalczonemu przez naszą reprezentację boom na siatkę jest jeszcze większy

Autor zdjęcia: Mateusz Partyga

To był najlepszy sezon w historii Zrywu-Volley Iława, jeśli chodzi o siatkówkę plażową. O sukcesach, które były, o tych, które będą, o tym jak zrobić coś z niczego i dlaczego krzyczy się na siatkarki — wszystko w rozmowie z trenerem iławskiego klubu Mieczysławem Pietroczukiem.
— Mistrzostwo świata do lat 23 wywalczone przez Macieja Rudola, srebrne medale mistrzostw Europy do lat 18 zdobyte przez Aleksandrę Stępień i pana córkę, Martę... Miał pan kiedyś fajniejsze wakacje?
Zdaje się, że nie, te były najfajniejsze. Siedem par reprezentowało nas w finałach młodzieżowych mistrzostw Polski w siatkówce plażowej, trzy z nich zdobyły medale. Do tego dochodzą te kapitalne występy Maćka Rudola, mistrza świata z Iławy, oraz Oli Stępień i mojej najmłodszej córki, Marty — jeśli chodzi o siatkówkę plażową, to był bez wątpienia najlepszy sezon w prawie 30-letniej historii naszego klubu. Ale też trzeba pamiętać, że w wielu momentach mogliśmy ugrać jeszcze więcej, mamy spory niedosyt, a bierze się to z naszej pazerności na medale. W trakcie sezonu, zarówno halowego i jak plażowego było jeszcze kilka szans na wywalczenie miejsc na podium. Tak było m.in. podczas finału mistrzostw Polski kadetek w tradycyjnej odmianie volleya, gdzie zajęliśmy miejsce tuż za pudłem, oraz podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Marta i Ola były faworytkami do zwycięstwa, jednak ostatecznie zakończyły turniej na trzeciej pozycji. Często czegoś brakowało: a to szczęścia, a to umiejętności lub po prostu zdrowia. Z powodu kontuzji i urazów sporo straciliśmy. Czujemy więc, że są jeszcze pokłady rezerw, które musimy w przyszłości wykorzystać.

— Jesteście klubem wyjątkowym: mimo małego budżetu osiągacie bardzo dobre wyniki, zarówno na arenie krajowej jak i zagranicznej. Jak to robicie panie trenerze? Podzielcie się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi...
Rzeczywiście, nasz budżet jest bardzo skromny. Rocznie wynosi on 20-25 tysięcy złotych, z czego od miasta otrzymujemy zaledwie 16 tysięcy złotych. Jak na klub, który szkoli tak zdolnych sportowców i odnosi takie sukcesy, to chyba trochę mało... Zauważyłem, że istnieje pewna zależność: im większe odnosimy sukcesy, tym mniejsze pieniążki trafiają do nas z ratusza. W Iławie i okolicy nie ma dużych firm chcących sponsorować kluby sportowe, gdyby nie pomoc naszych wieloletnich partnerów i rodziców siatkarek i siatkarzy, nie moglibyśmy w miarę normalnie funkcjonować. Ja swoją trenerską pensję także często przeznaczam na działalność Zrywu. Od trzech lat nasz budżet jest coraz skromniejszy, przy czym trzeba pamiętać, że jeszcze nigdy nie mieliśmy tak dobrze rozwiniętego szkolenia. Na treningach w trzech grupach mamy około 70. dzieci.
Uprawiamy więc swojego rodzaju siatkarskie harcerstwo: organizujemy zgrupowania stacjonarne, czasami tylko pojedziemy do zaprzyjaźnionego ośrodka w Rybnie, na wyjazdy na turnieje zabieramy z sobą "kuchnię", jedzenie mamy w torbach i plecakach. Do miast, w których mamy grać mecz czy turniej wyjeżdżamy w ostatniej chwili, tak aby nie płacić za nocleg... Jakoś dajemy radę, jednak to często powoduje, że sportowy wynik jest słabszy, niż mógłby być w przypadku większego budżetu. Przykładem są wyjazdy na turnieje rangi mistrzowskiej: musimy liczyć złotówki i jechać na ostatnią chwilę, zamiast spokojnie wyjechać wcześniej i bez nerwów przygotowywać się do rozgrywek.


— Czego więc najbardziej wam brakuje w codziennym funkcjonowaniu?

Nie mamy na szczęście problemu z halą, a to rzecz bardzo ważna. Od czterech lat gramy w hali sportowej Zespołu Szkół im. Konstytucji 3 Maja, to zresztą w popularnym Mechaniku został założony Zryw.
Czego nam brakuje? Znowu nie będę dżentelmenem i powiem, że pieniędzy. Oczywiście, od Polskiego Związku Piłki Siatkowej otrzymaliśmy sprzęt sportowy za około 70 tysięcy złotych. Chwała mu za to, bo sprzęt ciągle się przydaje, jednak sędziemu za prowadzenie meczu nie zapłacę piłką, do tego potrzebna jest kasa. Tak samo jak na fizjoterapeutę czy na organizowanie ciekawych imprez sportowych, choćby turniejów siatkówki plażowej.

— Potraficie jednak mimo tego wychować młodych-zdolnych, siłą Zrywu są właśnie jego wychowankowie. Patrycja Polak aktualnie występuje w PlusLidze Kobiet w barwach Pałacu Bydgoszcz, Przemysław Stępień jest rozgrywającym Lotosu Trefl Gdańsk, który też występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej. Marta Kędzia od tego sezonu zasiliła szeregi zespołu czeskiej ekstraklasy – gra w Sokole Frydek Mistek. Do tego dochodzą jeszcze oczywiście wcześniej wymienieni Rudol, Pietroczuk, Stępień. Widać już może ich następców?
Oczywiście, pierwsze z brzegu przykłady to Asia Karpińska i Monika Gorzka, które w trakcie wakacji otrzymały powołanie do reprezentacji Polski w siatkówce plażowej kadetek. Dziewczyny są utalentowane, ostatnio zrobiły bardzo duży postęp. Do tego mamy dwie dziewczyny z rocznika 2001, to mierzące już po 176 cm Bianka Konopka i Weronika Wrzesińska. Śladami Maćka Rudola idzie Dawid Wiśniewski, który już trafił do łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego nastawionej na szkolenie siatkarek i siatkarzy plażowych. Dawid pochodzi z Dąbrówki w gminie Susz, ma siedemnaście lat, mierzy 193 cm, jeszcze o nim usłyszmy.
W naszym klubie grają jednak nie tylko wychowankowie, chcą u nas występować także zawodniczki z innych klubów i ośrodków. Klubowe barwy zmieniła właśnie Sandra Korusiewicz. Pochodząca z Rumi siatkarka to dwukrotna medalistka mistrzostw Polski w siatkówce plażowej młodziczek i kadetek, reprezentantka Polski. Od września trenuje i gra już w Zrywie. Propozycji przejścia do naszego klubu mieliśmy dużo więcej, jednak ani nas, ani rodziców nie stać na opłacanie internatów.

— Niedługo rozpocznie się sezon halowy, iławski Zryw od wielu lat zdobywa medale rozgrywek żeńskich lig wojewódzkich. O co gracie w tym sezonie?
Jak zwykle o mistrzostwo, z tą jednak różnicą, że na pewno nie wywalczymy go w kategorii młodziczek. A to dlatego, że po raz pierwszy od dziesięciu lat nie wystawiamy tej drużyny do rozgrywek, między innymi z uwagi na braki finansowe i wiek naszych zawodniczek. Są one po prostu za młode na grę w lidze, za rok, dwa lata przyjdzie na nie pora. Chcemy za to powtórzyć sukcesy z poprzedniego sezonu w kategorii kadetek i juniorek, kiedy to Zryw zdobył mistrzostwo województwa. W młodziczkach zresztą też byliśmy najlepsi w województwie. Uważam, że jest duża szansa na obronę tytułów, a następnie na dobrą, skuteczną grę w mistrzostwach Polski.

— Zawsze pan podkreśla, że wszyscy tworzycie jedną, siatkarską rodzinę Zrywu. Podczas meczów zdarza się jednak, że czasami w ostrych słowach tę "rodzinę" pań nieźle ochrzani. Co jest bardziej budujące dla zawodnika: mocna i głośna krytyka czy też może spokojna rozmowa?
Osobiście uważam, że drużynę należy prowadzić spokojnie. Zawsze powtarzam moim siatkarkom, że mają robić wszystko, abym ja tylko chodził uśmiechnięty przy ławce trenerskiej i bił im brawo. Życie jednak weryfikuje te moje założenie. Czasami rzeczywiście opieprzę moje zawodniczki. Z boku wydaje się, że wyrządzam im krzywdę, jednak tak naprawdę im to nie przeszkadza. One nawet chyba tego potrzebują. Nie mogłem pojechać na jeden z meczów, zespół prowadziła moja żona Gosia. Przegraliśmy, a dziewczyny mówiły później, że jakby był trener to by nas ochrzanił i na pewno by wygrały, bo w odpowiednim momencie przywołałbym je do siatkarskiego porządku i podpowiedział, jak mają grać. Powtarzam z resztą moim siatkarkom i siatkarzom, że im więcej pracy wykonają na treningu, tym mniej wysiłku będą musiały włożyć w mecze.
Moje metody nie są chyba takie najgorsze, skoro wychowankowie Zrywu sprzed kilkunastu i więcej lat przyprowadzają teraz swoje dzieci na treningi do Zrywu. Jestem trenerem już od prawie 30 lat, w 2016 roku będziemy obchodzić 30 urodziny naszego klubu. Swoim doświadczeniem chętnie dzielę się z młodszymi koleżankami i kolegami po fachu. Mówię o nich właśnie koleżanki i koledzy, mimo tego, że często jesteśmy rywalami i stajemy po dwóch różnych stronach siatki. Siatkówka jest dyscypliną potrafiącą zrodzić takie zjawiska, jak przyjaźń rywali.

— Męska reprezentacja Polski zdobyła mistrzostwo świata. Dzięki temu siatkówka stała się jeszcze bardziej popularna w naszym kraju. Czy przekłada się to na ilość trenujących tę dyscyplinę sportu dzieci? Jak to wygląda w Zrywie?
Żyjemy w niezwykłym okresie dla siatkówki. Popularność tej dyscypliny sportu i tak była już bardzo duża w naszym kraju, a dzięki mistrzostwu świata wywalczonemu przez naszą reprezentację boom na siatkę jest jeszcze większy. Czy to się przekłada na liczbę trenujących dzieci? Proszę poczekać jeszcze pół godziny, będziemy mieli trening. Wówczas będzie można zobaczyć, jak dużo dzieciaków u nas trenuje. Jak już mówiłem, grają u nas nie tylko iławianki i iławianie. W swoich drużynach mamy też przedstawicieli m.in. Ząbrowa, Wikielca, Dąbrówki, Frednowych czy Nowego Miasta Lubawskiego. Chcą u nas grać siatkarki i siatkarze z Ostródy i Olsztyna, jednak w tych ostatnich przypadkach delikatnie i kulturalnie odmawiamy. Wolę, żeby dziecko nie zamęczało się ciągłymi dojazdami na treningi, lepiej, niech pokocha siatkę w swoim mieście, a nie znienawidzi jej w obcym.
Wrzesień i październik to tradycyjny czas naborów, później być może grupy się zmniejszą, jednak liczba dzieci, które chcą trenować tę piękną dyscyplinę sportu, jest dla mnie bardzo budująca.

— Pracował pan także z siatkarzami III-ligowego Bastenu Pałacu Kamieniec. Jak idą przygotowania do nowego sezonu?
To już pytanie nie do mnie, teraz za wyniki odpowiada moja córka Marzena. Chciałem wrócić na chwilę do siatkówki seniorskiej, w trakcie trzech sezonów III ligi zdobyliśmy trzy medale i powiedziałem basta. Nadszedł czas by zakończyć tę przygodę, teraz będę tylko pomagał Marzenie i trzymał kciuki za chłopaków z którymi pracowałem przez ten okres.

— Podobno kiedyś grał pan w piłkę nożną. To prawda?

Wszystko się zgadza, jestem wychowankiem Jezioraka Iława, w którym grałem w latach 1978-81. Następnie wyjechałem na Śląsk, moją pasję, jaką jest gra w piłkę nożną, kontynuowałem w Sparcie Zabrze, która była bezpośrednim zapleczem wielkiego wówczas Górnika. W tamtych czasach grający w piłkę górnik nie mógł narzekać. Postanowiłem jednak też kontynuować moją przygodę z edukacją, poszedłem na studia do katowickiej AWF — tak się skończyła moja przygoda z czynnym uprawianiem futbolu. Po studiach wróciłem do Iławy i założyłem w swojej szkole, Mechaniku, szkolny klub sportowy. Pierwszym celem sportowym było zdobycie mistrzostwa powiatu, później moim kolegom zacząłem zazdrościć mistrzostwa województwa itd. Tworzymy aktualnie Międzyszkolny Klub Sportowy nie tylko z nazwy, u nas naprawdę grają reprezentantki wszystkich iławskich szkół.

Czy nie zazdrości pan popularności piłce nożnej? Zdaniem wielu, sportem narodowym w Polsce powinna być siatkówka.
Jeśli wszystko dobrze by się poukładało, to nie byłoby konfliktu w kwestii popularności między tymi dyscyplinami. Nie ma co się oszukiwać, piłka nożna zawsze będzie najbardziej popularna w naszym kraju. Ja też oglądam mecze piłkarskie, genów się nie oszuka. Siatkówka w Polsce nie może jednak narzekać na brak kibiców, co było widać choćby na ostatnich mistrzostwach świata oraz na turnieju z cyklu World Tour w Starych Jabłonkach. To był zresztą turniej wyjątkowy dla naszego klubu. Od jedenastu lat tworzymy główną grupę wolontariuszy pomagającą w organizacji tych wspaniałych rozgrywek. Młodzi zawodnicy pomagają najlepszym na świecie siatkarkom i siatkarzom plażowym, a przy okazji mogą podpatrywać ich grę i się uczyć. W tym roku w turnieju mężczyzn grał nasz Maciek Rudol. Prawie popłakałem się ze szczęścia, gdy wraz z Maćkiem Kosiakiem pokonali 2:0 Brazylijczyków Alisona i Bruno. W Zrywie następuje właśnie zmiana pokoleniowa, podczas tego meczu piłki Maćkowi podawała jego siostra, trenująca u nas Agata.

— Na koniec proszę opowiedzieć o swoim epizodzie w pracy z reprezentacją narodową siatkarzy.
W roku 1992 otrzymałem propozycję pracy jako trener współpracujący z reprezentacją Polski juniorów i kadetów. Po pierwszym zgrupowaniu szybko otrzymałem propozycję pracy w kadrze jako trener. Początkowo odpowiedzialny byłem za przygotowanie motoryczne, ale po chwili samodzielnie lub jako drugi trener pracowałem z najlepszymi wówczas siatkarzami młodzieżowymi w Polsce. W kategorii kadetów pracowaliśmy między innymi z Pawłem Zagumnym, Pawłem Papke, Piotrem Gruszką, Krzysztofem Gierczyńskim, Robertem Pryglem, Łukaszem Krukiem i wieloma innymi wówczas młodymi, utalentowanymi siatkarzami. I co z nich wyrosło, wiemy teraz najlepiej. Jako trener współpracujący z kadrą narodową siatkarek wiele razy byłem też powoływany na obozy do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu.

zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl


Mieczysław Pietroczuk (górny rząd, drugi z lewej) w trakcie swoje kariery pracował także z kadrą narodową juniorów i kadetów. Na zdjęciu mamy m.in. takie talenty jak Paweł Zagumny (nr 5), Piotr Gruszka (nr 7), Robert Prygiel (nr 11) i Krzysztof Gierczyński (nr 1)

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste.
Swoją stronę założysz klikając na ilawa.wm.pl w ramkę " ZAŁÓŻ PROFIL ", która znajduje się w prawym, górnym roku strony.
Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij tutaj

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. kibic #1524115 | 79.191.*.* 28 paź 2014 12:40

    Długo trzeba było czekać ,ale poważne sukcesy przychodzą powoli.Gratuluję.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. eD #1518005 | 94.254.*.* 23 paź 2014 09:09

    Wy ciućmy malinowe! Gramy! .. pozdro Mieciu :)

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5